Co u Was? U nas pachnie wiosną. Słońce świeci. Wiatr nie wieje zbyt mocno. Jasno jeszcze po 20. Zorze też jeszcze się zdarzają, i to spektakularne, więc zima nie minęła, ale pąki na krzakach są optymistycznym akcentem. Czyli idzie ku dobremu.
Wczoraj Igi miał bardzo poważny problem, a mianowicie zapragnął soku. Dobro to bywa rzadkim zjawiskiem w naszym domostwie, w związku z tym bywa mocno pożądane, gdy się przypadkiem pojawi. W całej tej sytuacji problemem było to, że Ignasiowy tatko nie wiedzieć dlaczego poprzedniego dnia umieścił sok w zamrażarce, a nie w lodówce. I sok był w formie stałej. A Igul chciał pić i to oczywiście right now. Po donośnej awanturze, w wyniku której sok wcale się nie rozpuścił, Igi zgodził się na kompromis, a mianowicie przyjął napój w postaci lodów. Wylizywał sok z butelki, skarżąc się nieco na to, że zimny. Dobrze, że był ubrany w kreację własnego pomysłu - dwie pary majtek, dwie pary skarpetek i trzy koszulki.
A jeśli już jesteśmy przy zimnie, to warto wspomnieć o dniu poprzednim, kiedy to z racji cudnej pogody wybraliśmy się na basen. Igi zjeżdżał sobie ze zjeżdżalenki. Cały czas po kolana w ciepłej wodzie, resztę ciała wystawioną miał na działanie zimnego, wieczornego powietrza i wiatru. Z czerwonego noska leciał mu glut, ale Kocurek nie zrażał się, wędrując wokół zjeżdżalni, by wspiąć się po schodkach i wchlupnąć do wody śpiewał piosenkę mantrująco - motywującą - "Nie jest mi zimno". Słowa, muzyka i wykonanie własne.