30 maja 2012

Przerwa w nadawaniu

Cisza. 
Zajmujemy się głównie niezbyt produktywnym tkwieniem w korkach. Produktywność ograniczamy wtedy do zlewania się potem, wkurzania, ewentualnie do bycia besztanymi przez współuczestników bezruchu za fanaberie typu chęć zmiany pasa. W przerwach między jednym korkiem a drugim odwiedzamy tych, których odwiedzić trzeba. Staramy się minimalizować opychanie słodyczami, w związku z czym wizyty odbywają się w ramach rytualnego szturmu z napojami oraz talerzami pełnymi słodkości, na co my rytualnie reagujemy obroną. Na kolejny atak czasem dla świętego spokoju wywieszamy białe flagi ;-) A gdy tego akurat nie robimy, to zajmujemy się tym:
 Mój internetowy odwyk :-)






Co prawda nasza Wysepka pożegnała nas cudowną aurą i 19 stopniami, ale nie narzekamy i tu...

25 maja 2012

Z krainy chichów 3

Na jedynego Wujka Igi mówi Joł. Bo Wujek lubi witać się w ten wyrafinowany sposób ;)


Osoby: Joł, Tato Kwiatka, Igi
Tato Kwiatka i Joł prowadzą ożywioną dyskusję. Joł zwierza się, że od 3 dni się nie kąpał. I w zasadzie już powinien, ale mu się nie chce. Brat z wrodzoną delikatnością zagania go pod prysznic, wysuwając argumenty o smrodkach itp. Rozmowa toczy się wartko, gdy nagle Igi przerywa swoje zajęcie. Podchodzi do Wujka.
Igi: Joł, oj oj oj! Choć!
Bierze go za rękę i prowadzi do łazienki. Stają przed wanną.
Igi: Joł, kąpu-kąpu tu!

Z krainy chichów 2

Wchodzimy do Wujostwa. Cmok, cmok. Mężczyźni podają sobie ręce, "Witam" i rozpoczynamy rozmowę. Ignaś tradycyjnie mantruje, treść mantry umyka (jak zwykle) naszej uwadze. Z dołu dochodzi po prostu głosik, monotonnie i rytmicznie powtarzający wybrane słowa. Wujek na chwilę odchodzi. A do nas dociera, co Młody powtarza.
- Witam, witam, witam, witam, witam, witam, witam, witam, witam, nie ma Witama. Witam, nie ma Witama. Witam, nie ma Witama. 
Wujek oddala się.
- Wiiitaaam choć!

21 maja 2012

Wakacje!

Wiesiutek na walizkach
Przybywamy!

Będziemy tęsknić za białymi nocami. I wczoraj odnotowałam rekordową dotychczas temperaturę - aż 11 stopni! Robi się niemal gorąco, a my musimy wyjechać... Łubin kanadyjski wyjrzał nieśmiało ze zmarzniętej ziemi, ominie nas więc coroczna eksplozja fioletu. Będziemy tęsknić za ciepłą podłogą, sztormami i pyszną wodą z kranu. I za Kocurami. Które miały wczoraj pogadankę o tym, do kogo należą i jakie niemiłe rzeczy nastąpią, gdyby postanowiły przez ten miesiąc jednak wynieść się gdzieś indziej.

Jesteśmy ciekawi, jak Igi zniesie przydługawą podróż, odprawy, loty, start, lądowanie, przejazdy autostradą. I jak zniesie wszystkie te zmiany, które go czekają - nieustanne przeprowadzki, nadmierne zainteresowanie. W zeszłym roku miał problem ze spaniem z powodu nadmiaru ciuciania i emocji. Oby w tym roku było nieco lepiej... :-)

20 maja 2012

Miłościwie nam panujący


Król Ignaś Pierwszy, miłościwie nam panujący i zerkający na nas z wysokości. Nastał.
Tron ma i zasiada na nim nadzwyczaj często. Od razu go zaanektował i z niego nie schodzi.
Wartę osobistą też ma, zmiany na warcie również. I koronę, tylko nieco pękatą.

Już tłumaczę. Nabuczałam razu pewnego na Tatę Kwiatkowego, że mógłby ruszyć się i przysposobić rowery do wycieczek. Wziął sobie ględzenie do serca i posłuchał. Szybciuteńko nabył drogą barterową (lubię!) fotelik rowerowy, czyli plastikowy tron, wyściełany czerwoną gąbką, z podnóżkami nawet! Igiemu aż się oczy na jego widok zaświeciły, od niedawna jednak wiemy, że wdał się w swego tatę i ma spore zadatki na gadżeciarza. Pozwoliliśmy mu się oczywiście na tronie umieścić, z czego Syn skorzystał, rozparł się w nim, moszcząc się pupką, przedramiona ułożył na oparciach wygodnie i obczaja. Cały problem polega na tym, że fotelik wtedy do roweru nie był doczepiony i stabilność miał zerową. Trzymać go było trzeba. A Stwór malutki tak się z fotelikiem zżył, że zdjąć go nie było z niego można.
Po przyczepieniu do roweru było jeszcze trudniej. Bo Kwiat nadal pragnął siedzieć na swym tronie, więc wyjścia z sytuacji były do wyboru dwa: trzymać rower ręką lub na nim usiąść. I zmieniać się na warcie ;-)

18 maja 2012

Power of distraction

Odwracanie uwagi: tak się nazywa potężne narzędzie w rękach rodzicielskich.
Dobra, dobra, i w tym trzeba mieć umiar - odwracanie uwagi to też sztuka. Sama nieraz widziałam panią usiłującą z uporem maniaka odwieść dwuipółlatka od płaczu za rodzicem przez nachalne "O, zobacz, kotek!". Dzieciak rzeczywiście przestawał płakać, co dawało autorce stwierdzenia poczucie spełnionej misji. Mnie nikt nie wmówi, że chłopczyk w tym wieku daje się brać na takie plewy. Milczenie było chyba pełne politowania i zaskoczenia, że ktoś niby mądrzejszy usiłuje mu wetknąć taki kit, że jakiekolwiek żywe stworzenie spełna rozumu zjawi się na tej betonowej pustyni omiatanej rączymi podmuchami wiatru (sztormik był i hulał na pewnym placu pewnej placówki).

Ale w wypadkach, gdy człowiek jest na skraju - i ten mały, i ten duży, to nie taka zła rzecz jest.

16 maja 2012

Wycieczkowanie

Ostrzeżenie! 
Przeczytanie całego postu grozi zakochaniem się w obłędnych widokach :-)
Oddajemy sie ostatnio z zapamiętaniem wycieczkowaniu. Kusi pogoda, kuszą zbliżające się wakacje i ogólna atmosfera rozprężenia. Pakujemy zatem dzidziusia (który dzidziusiem już od dawna nie jest, ale nazwa chwyciła, zresztą sam o sobie tak właśnie najchętniej mówi) i wyjeżdżamy w siną dal o najdziwniejszych porach. Zamiast kisić się w domowych pieleszach, oczekiwać na pory kolejnych posiłków, drzemek, kąpieli, spania, wycieczkujemy błogo i spontanicznie.
A jak to wygląda w praktyce? Śmiesznie.

10 maja 2012

Poskarżyć się chcę!

Na mamę!!! (I tatę trochę też), gdyż:
  • Niecierpliwi się, gdy wydaję dźwięki nieartykułowane. Czepia się, że mam bogaty zasób słów i ponoć mógłbym nazwać stan rzeczy. I emocje. A po co, skoro mi się nie chce? To ja wolę skrzeczeć i jęczeć, od razu wiadomo, o co chodzi. Że nie mogę się zapiąć w krzesełku, albo pas mi się pod pupą zaklinował. Albo że mają mnie natychmiast odpiąć. Albo, że chcę jeść. Lub że nie chcę. Że uderzyłem głową o spód stołu. Że pragnę na stół. Lub na ręce. Że nie mogę domknąć/otworzyć szafy. Odkręcić/zakręcić słoiczka. Że mi się nudzi. Boli mnie brzuch. Że kot mnie udrapnął, kiedy mu wyrwałem wąsy. I tak dalej. A w ogóle to lubię wydawać mój ulubiony skrzek zawsze wtedy, gdy się do mamy zbliżam, nawet gdy nie była moim celem, tylko się na mej drodze znalazła. 

8 maja 2012

Dzidziuś roszczeniowy

Ja, Kwiatek Polny, kieruję swe żądania i roszczenia do Matki swej:
  • Chcę mieć prawo do ciumkania, nie tylko mleka, czy kocich chrupek. Ciumkać muszę, bo coś mi wewnątrz każe, kamyki, patyki, koraliki. I tego za diabła nie wydam i nie wypluję, a palców do buzi mi nie wtykać, bo mam zęby i nie zawaham się ich użyć. Ale chcę mieć też prawo do wypluwania. Bo ja wypluwać muszę, BO TAK, owoce, szczególnie jabłka, chleb, i żeby się nie rozdrabniać: śniadanka, obiadki i kolacyjki, a w międzyczasie przekąski. 
  • Chcę bez przeszkód sprawdzać, jak dobrze ogon kota jest do kota przymocowany, móc go lizać po futrze, ciągnąć po podłodze, trzymając za skórę na grzbiecie garścią, czy wykonywać inne pieszczoty. To nas do siebie zbliża, chyba że kot ucieknie, wtedy oddala.

7 maja 2012

Wychodzimy z choroby

Proszę dziadków, będziemy żyli ;-)
To tylko temperatura. Przez chwilę było ciężko, ale tylko dlatego, że paracet to lekarstwo, które można sobie o d... rozbić, a okładów Stworek nie dawał sobie robić. Taki kaprys. Nurofen też zawiódł, pierwszy raz. To wkurzające, walczyć z gorączką, prawie 41 i nie móc za wiele zrobić, ale daliśmy radę. Babu M., olejek miętowy wcierany w stopy rzeczywiście działa!
Kwiatek przez te 3 dni przebywał wyłącznie w dwóch stanach: albo śmigał na dragach, którymi go szprycowaliśmy, albo słaniał się, zlewał potem i telepały nim drgawki. I mówił biedulek, że mu zimno. Pokarmów rzecz jasna odmawiał, za to opijał się jak bąk. Mądrze czynił. Drugiego dnia tej dzikiej gorączki zdecydowałam, że czas na szpital. Wtedy zły duch wstąpił w Kwiatowego Tatę.

6 maja 2012

Z myślą o dziadkach - update (18m 3t)

Stan Stwora na dziś (18 miesięcy i niemal 3 tygodnie)

  • wymiarowo: waga i wzrost raczej bez zmian od ostatniego przeglądu (szczególnie, że Kwiat wiosennie się czuje, pokarmów odmawia, chce zapewne żywić się promieniami słonecznymi. Jak u niego z wytwarzaniem chlorofilu, nie wiem. Jada niemal wyłącznie masło, popija mlekiem)
  • komunikacyjnie:
- zarzucamy trochę język migowy (pewnie chwilowo)
- słowa nieprzypominające niczego to nadal "doń doń" - wełna, "guga" - rower
- ulubione kakałko brzmi nadal "kan-kon-koni" a wyewoluowało z "kakoko" połączonego z lekturą "Lalo gra na bębnie", gdzie bohater z bębenka wydobywa dźwięki "kang" oraz "kong"

3 maja 2012

Lalka? Dla CHŁOPCZYKA?! Tak!

Dziś dowiedziałam się, że lalka już gotowa. I jest wspaniała. Warto było czekać... Teraz - byle do wakacji, żebyśmy naszego nowego członka rodziny mogli wreszcie poznać osobiście.
Oto nasz Michał: