Ignacy i ozorek. Igul występuje teraz w środowisku naturalnym z wyciągniętym ozorem. Ozorem macha, pomlaskuje i obślinia otoczenie. Najchętniej przyrodę ożywioną. Naj, naj- najchętniej przodków. Względnie - przyległości przodków. Mamusi okulary. Spodnie. Rękaw kurtki Taty. Kubek z kawą. Choć ostatnio lizał ścianę. I ten kamyk, który został na zawsze przytwierdzony lakierem do podłogi - no, chyba że Igi będzie ssał tak długo, aż wyssie kamyk wraz z lakierem... Kotów nie liże. Bo kłaczą, a od tego się płacze. Po kilku załzawionych epizodach z bardzo unieszczęśliwiającym pluciem zaprzestał lizania kocurów, ale nadal całuje je w nos.
Gdy dziecię nasze idzie sobie, a na drodze znajdzie się, powiedzmy, jego Tatuś, to może nastąpić szybki zwrot akcji, w wyniku którego mamy chichoczące dziecko i zaskoczonego ojca. Ojca, który ociera sobie właśnie soczyście liźnięte kolano.
A codziennie po Uczelni Igi zalicza spadek nastroju i sił. Do szczęścia trzeba mu mleka. Napój bogów regeneruje Igunia błyskawicznie. Może i poleżałby sobie jeszcze chwilę, ale nie może. Obowiązki wzywają. Tu poliże, tam poliże... Ileż razy oczekiwałam całusa, gdy nagle na moim policzku lądował mokry ozorek, a Igi zanosił się perlistym rechocikiem pełnym najdzikszej radości! Ponieważ trudno samemu nie rechotać, gdy widzi się taką małą żabencję, aż rumianą od śmiechu, żabencja przekonana jest, że robi najlepsze żarty świata. Takie, które znać musi każdy. I plaska stópkami, pędząc do Taty i wydając oddolne okrzyki "Polizać ciebie cę!". A że po chwili słychać radosne bulgotki, wiem, że się udało.
Igi wprowadził również pewne ulepszenie komunikacyjne. Teraz, gdy mówi do nas obojga, używa określenia "MaTo". Jest sens, jest inwencja i nowatorstwo.
A moja Ala ostatnio zwracjąć sie do mnie i babci mówi "MaBa":):):)
OdpowiedzUsuńobłęd, nie? :)
Usuńmato, haha :) wie chłopak jak oszczędzić czas!
OdpowiedzUsuńA co do 'polizać ciebie cę" to myślę, że to dobry tytuł na piosenkę ;)
ale taką bardzo, bardzo DIRTY ;) w sam raz na letni przebój, jak "blow my whistle" :D
UsuńA najfajniejsza ta radosc! Filip lapie mnie za uszy i precyzyjnie naprowadza moj nos miedzy jego zabki;) obstawiam,ze to ta sama radocha:)
OdpowiedzUsuńcudny sposób na odłączenie nosa od reszty rodzica :)
Usuńale się uśmiałam od tego lizania :-)
OdpowiedzUsuńO żesz:D No to soczyście macie:D U nas jest podobnie tylko nie tak intensywnie bo przecież progenitura jeszcze nie tak mobilna jak chciałą by być, a może i mobilna tak jak chce, ale w tej mobilności za szybka i jakoś tak w pozycji utrudniającej lizanie czegokolwiek poza podłogą :/
OdpowiedzUsuńALe jak już stoi na dwóch odnóżach to testuje zęby...na stole, na kolanach (oczywiście nie swoich), na udach, na brzuchu i innych takich....Kotów nie gryzie, chyba już wie, że nie jadalne;)
Uściski dla Igiego:)
jak ja lubię Twoje wpisy :)
OdpowiedzUsuńPS. Przeniosłam się
PS2. Zapraszam po książki: http://chwileskradzione.blogspot.com/2013/03/marzenniowo-konkurs.html