24 września 2013

Igi też jest feministką

Feministycznie

Igi (z nagła i nie na temat): Jesteś babką!
Ja: O, a ty? Kim jesteś?
Igi: Też babką. Babką Ignasiem. Tata też jest babką.

Odtąd lubię czasem powiedzieć Ignasiowi, że fajna z niego babka.

Lotniczo
Wychodzimy do przedszkola. spacer przy domu jest pełen emocji - Igi zauważył, że wielki kocur sąsiada hasa po dachu. Kontemplacja kocura pozwoliła mu też zauważyć coś niesamowitego - księżyc na błękitnym niebie i dwa samoloty wraz z ciągnącymi się za nimi białymi wstążkami.
Igi: O! O! Tata samolot i dzidziuś samolot! I księęęęężyc!!!

Z trudem załadowałam podekscytowane dziecię do samochodu i wypuściłam pod przedszkolem. Spostrzegawcze stworzenie od razu zauważyło księżyc i samoloty.
Igi: Księżyc też tu jest! I samoloty!
Ja: No tak, w końcu niebo nad nami nadal to samo.
Igi rzucił mi spojrzenie pt. "a co ma piernik do wiatraka", zastanowił się chwilkę i wytłumaczył sobie obecność księżyca w najlogiczniejszy sposób:
- On za nami tu przyleciał!

20 września 2013

Świrek :-) (czyli z krainy chichów)

Pewnego dnia Igi pocałował swego Tatę w stopę, tak mimochodem. Tego samego dnia wcześniej odkryłam, że nie ma to jak zostać wyrwanym z głębokiego snu przez siedzące w półśnie na łóżku dziecko, które z niewiadomych przyczyn wysmarkało się we własne rączki, po czym straszliwie się popłakało.

Igi zaskakuje. Naprawdę. Jak wtedy, gdy nagle oznajmił swemu tacie: "Przestań chrzanić".

Albo jak wtedy, gdy chodził po domu, śpiewając "Mam dla ciebie plopozycję". Albo gdy przerzuciłam go jeszcze mniej delikatnie niż zwykle z jednego końca poduszki do karmienia na drugi - w locie stwierdził "O mój Boże".

- Ignaś, po kim masz skośne oczy?
- Yyy po bieganiu.
No przecież :)

Co to są słoneczniki? Słoneczniki, proszę państwa, to nic innego jak okulary przeciwsłoneczne.

Igi wbiega do do kuchni. Otwiera szufladę pod piekarnikiem, wydaje okrzyk radości, wyjmuje wałek do ciasta i biegnie w moim kierunku z trofeum. Następnie podaje mi wałek, kładzie się na podłodze i żąda kategorycznie:
- Wałkuj mnje! - Zapis zgodny z oryginalną wymową.

Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że wałkowałam, oj wałkowałam. Ci, którzy znają Ignasia wiedzą, że kwiczał z radości i bulgotał z uciechy.

Igi: Dlaczego dzisiaj jest czwartek?

Igi (przeżuwając): Dlaczego ja chciałem chleba?

Ignaś spogląda na zegarek o 7:20, która zmienia się na 7:21 i stwierdza:
- Nie idziemy do przedszkola, bo zero zniknęło!










18 września 2013

Jaja pstryknięte

Dokopałam się do starych pokładów zdjęć z mojej świętej pamięci wypranej w 60 stopniach i odwirowanej komórki! Zatem - porcyjka fotografii o fatalnej jakości. 
Miłego odbioru!

Zupę, jak widać, można jeść dwiema łyżkami. Dyniówka, mniam :)

Podczas pakowania zawsze znajdzie się mnóstwo arcyciekawych przedmiotów. Trzeba się dowiedzieć, do czego służą, a potem oczywiście sprawdzić na sobie, o co chodzi :)

16 września 2013

Dzień współczucia dla osób bez samochodów

Czuć już jesień. I widać. I słychać. Słychać wycie wichru, widać ścianę deszczu (naprzemiennie albo naraz ze słońcem), a w powietrzu czuć rześki chłód. Bywa, że leje tak mocno, że deszcz jest nawet pionowy. To się tu dość rzadko zdarza - zazwyczaj poziome strugi atakują człowieka, który z czystej rezygnacji nie używa parasola. Mary Poppins nie miałaby tu łatwo, to pewne. Podmuchy wiatru bywają tak silne, że rzuca ludźmi, rzuca też samochodami - nie ma wielu śmiałków, którzy by tym "rzutom" jeszcze pomagali tak bezsensownym sprzętem.

A teraz mam ciekawostkę. Jeden dzień, jeden kraj, miejsca oddalone od siebie tylko kilkadziesiąt kilometrów - a jaka różnica! Na początek - południe, burza piaskowa:



13 września 2013

O mężczyznach i kawie

Kiedy jeszcze mieszkałam w domu, Tato co rano przynosił mi kawę do łóżka. Czułam się wtedy bardzo rozpieszczana - bardzo, bardzo miło ;) Wiąże się z tym także opowieść mojej Mamy, która przyłapała go kiedyś na wyczynianiu rzeczy dziwnych w kuchni, związanych z nalewaniem mleka tylko na drewnianej desce. Spytany, dlaczego tak, odpowiedział, że odkrył, iż najbardziej lubię kawę z odpowiednią ilością mleka, którą on odmierza wlaśnie przez porównanie koloru kawy z kolorem deski. Mężczyźni bywają niezwykle praktyczni.

Teraz od lat sępię kawę od Drugiej Połowy, którego kawa nie ma sobie równych. Ostatnio na osłodzenie codziennych trudów dodałam,  zgodnie z prawdą zresztą, że ta zrobiona przez niego jest przepyszna, choć sama robię sobie z tych samych składników. I nici. Zawsze się rozczarowuję.
- Ale ja... Zawsze robię ją na odpieprz... - odpowiada szczerze zdziwiony Tato Kwiatka.

I jeszcze Igi:
- Rosnę, wiesz? Niedługo będę taki duży, że będę mógł ci robić kawę.

Pewnie, że będzie mógł. O ile tylko będzie taka smaczna, jak tatokwiatkowa lub dziadziusiowa, bo już mam podwyższone standardy ;)

11 września 2013

O niebanalnych rozwiązaniach

Bywa tak czasem w życiu rodzinnym, że człowiek nagle orientuje się, że już od pewnego czasu siedzi w ciszy. Sam. Aż chce się przymknąć oczy i zastygnąć z tajemniczym półuśmiechem na ustach.

Miałam tak wczoraj. Igi jeździł na rowerze i od czasu do czasu popijał kefir. Potem się nim oblał, wziął więc ściereczkę, wytarł stół i siebie. Na koniec dla pewności przetarł sobie język. I nastała cisza. Wyłączyłam wizję i pozostawiłam fonię, żeby rozkoszować się tym nietypowym czasem niemal samotności. I wtedy zarejstrowałam mlaskanie. Po dłuższej chwili zdobyłam się na ten niesamowity wysiłek, jakim jest uniesienie powieki i oto, co moje kaprawe oko zobaczyło:

Igi siedział okrakiem na swoim rowerku, z widoczną plamą po częściowo startym kefirze na koszulce. W ręku nadal miał ściereczkę, buzię całą w bieli, szczęście w oczach i skupienie na twarzy. Rytmicznie wykonywał szereg czynności - moczył ściereczkę w filiżance z kefirem, przenosił ją do ust, by nie kapało oblizywał ją i wysysał - i moczył znowu.

A ja złapałam się na myśli, że nawet kefir piję w nudny sposób :)