Był taki (i to dość długi) okres w naszej karierze rodzicielskiej, gdy prychaliśmy na samą myśl o określeniu
"spać jak niemowlę". Igi i łóżko to historia przypominająca szalony
roller coaster. Dobre i cięższe chwile sfilmowane, sfotografowane i opisanne są
tu (drugi film),
tu,
tu,
tu,
tu, a także
tu.
Najpierw umierkowanie kłopotliwy, potem zaskoczył nas pierwszą przespaną nocą w wieku 6 tygodni, a chwilę później (3,5 miesiąca) skutecznie
zamienił nas w parę zombie, kiedy to nie spaliśmy bity tydzień. Tato Kwiatka opanował wtedy trudną umiejętność przysypiania połową ciała, gdy druga połowa była zaangażowana w kołysanie wózkiem, stojącym koło łóżka. Nasze dziecię, wyjące co 10 minut wstawało po nocy świżutkie i skore do dalszych wrzasków, a my
wyglądaliśmy jak para goryli po imprezie, wlokąc ramiona i wory spod oczu po podłodze.
Igi wyprodukował pierwszy ząb - to dlatego nie spaliśmy tydzień - i wkrótce płynnie przeszedł w fazę zasypiania zupełnie samodzielnego. Ponieważ niemal widziałam w jego oczach sugestię "Odczep się kobieto, nie rozpraszaj mnie, jest git", więc zostawiałam go, by pokonwersował ze sobą i porozdawał ścianom uśmiechy, a w efekcie także usnął. W końcu odechciało mu się i tego, więc okazało się, że usypianie jest dość wymagającą dla rodzica czynnością. Mocno ułatwiło mi życie to, że wraz z rosnącą wiedzą wyluzowałam na gruncie piersiowym, a mianowicie przestałam próbować stosować się do najgłupszej chyba rady/ostrzeżenia, czyli "nie usypiaj dziecka przy piersi".
Później bywało różnie. To zasypiał przy piersi, to odsysał się i nie zasypiał, choć był zmęczony. W kolejnej takiej fazie pomógł mi Juul i jego sugestia, by pozwolić dziecku zasypiać, kiedy chce. Gdy Igi zdecydowanie odmawiał pójścia spać, mówiliśmy mu, że jego decyzją jest to, że nie śpi, a my potrzebujemy wieczorem czasu dla siebie. O dziwo zajmował się spokojnie zabawą, a my mogliśmy oddać się naszym obowiązkom.
Pomysł Juula miał jeszcze jeden skutek. Gdy decyzja o spaniu oddana została w ręce Ignasia, Młody jako półtoraroczniak przychodził do mnie, mówiąc "Meko i spać". I rzeczywiście szedł spać. W obliczu problemów, które mieliśmy przedtem była to niesamowita ulga.
Niedawno, bo pół roku temu, przeprowadziliśmy się z powrotem na wieś. Jedną z przyczyn tego drastycznego ruchu była chęć spędzania więcej czasu z Ignasiem. Ale niedługo po przeprowadzce zauważyliśmy z zaskoczeniem, że Igi znowu zmienił zwyczaje. I zaczął chodzić spać o... 17. Rekord to kwadrans przed. Kiedy pierwszy raz się to zdarzyło, spojrzeliśmy na siebie w osłupieniu i nie wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić. Budzić, zostawić? Obudzi się po drzemce i będzie balował do rana, czy też prześpi całe popołudnie i noc? I serio, co mam zrobić z tak oszałamiającą ilością wolnego czasu?
Szybko przekonaliśmy się, że sen o 17 jest już na całą noc. Igi dzielnie przesypiał ponad 14 godzin, wstawał sobie przed 8 i... Poczułam dość szybko, że tęsknię za własnym dzieckiem. Siedzimy na tej wsi zabitej dechami, a Igul przesypia półdnia i całą noc. Widywałam go rano - wszak trzeba go do przedszkola przygotować, oraz po południu. W planach miałam spacery, baseny, zabawy, czytanie nowych książek, a tu... Z ust mego dziecka dobywa się tylko ciche posapywanie.
Zwyczaje te powoli ulegają kolejnej zmianie, Igi zaczął znowu chodzić spać nieco później. Ale w weekend znowu dał czadu. W piątkowy wieczór wracaliśmy, zahaczając jeszcze o sklep, do domu naszych przyjaciół. Igi, lekko mętny, zapalił się do pomysłu zjedzenia bagietki z czosnkiem. Dostał więc kawałek do łapki i pojechaliśmy. Gdy po chwili odwróciłam się do niego, zobaczyłam, że śpi z nadgryzioną bagietką w dłoni. Nieprzytomnego wniesliśmy do znajomych, których synek ubolewał nad stanem Ignasia. Próbowaliśmy go zatem bezskutecznie obudzić. W pewnym momencie coś mnie zaniepokoiło... Rozchyliłam Ignasiowi usta i zobaczyłam tam... odgryziony kawałek bagietki w zaciśniętych zębach. Jednym słowem Igi zasnął nie tylko w trakcie rozmowy z nami, ale także podczas gryzienia.
Pokarm został wydobyty z ust Śpiącej Królewny, która (zupełnie jak w oryginale!) otworzyła oczy i wóciła do życia. Zgaduję jedynie, że w bajce nie pachniała tak apetycznie czosnkiem ;-)
Poza tym przypominam, że miły kocyk szuka dobrego domu ;-)
Czas ucieka!