Igi wraca z sanek i od drzwi krzyczy, pokazując stopy:
- Bolą mnie piątki!
Jedziemy do stolicy. Kwiatowy Tato wyjeżdża ze stacji z pełnym bakiem i świeżo upolowanymi cukierkami imbirowymi. Ogarnia nas natychmiastowa ciemność, w powietrzu wirują miliony płatków śniegu, wieje wiatr oznaczony numerkiem 58 km/h, temperatura -7, droga zaśnieżona i śliska, widoczność mała. Kierowca wydaje z siebie osobliwe dźwięki.
- Ależ mam przeżycia z tym cukierkiem! - stwierdza wreszcie.
Kawiarnia w trakcie zakupów. Planuję dalsze wycieczki sklepowe.
- Musimy też kupić Ignasiowi rajtki, bo w wielu parach ma dziury na dużych palcach. - jeszcze nie kończę mówić, a Kwiatowy Tato emituje zdradziecki błysk oka.
- No to jak, siedzisz w domu, to igła, nitka i cerujesz!
Jedziemy. Ciemność. Wioska. Jasno, bo latarnie.
- Jaka różowa lampa! - wywrzaskuje Ignaś w obłędzie - To mój piękny dzidziuś!!!
ależ tym facetom weszło w krew powiedzenie, no to "siedzisz w domu", ciekawa jestem kiedy i gdzie widzieli siedzącą matkę w domu :)
OdpowiedzUsuńw tym wypadku tekst był przeznaczony ku mojej uciesze. i ubawiłam się szczerze oraz naplułam do latte, bo ja wiele mogę, ale szyć (a juz cerować w ogóle) po prostu NIE ZNOSZĘ. a mogłabym, siedzę bowiem w domu, bez dziecka, pielęgnuję jedynie chorą nogę :)
Usuńprzy "pięknym dzidziusiu" padłam na amen :D Cudne! :D
OdpowiedzUsuńHahaha no tak jak się siedzi w domu to powinno się chociaż cerować :)
OdpowiedzUsuńJuż pierwszy tekst mnie zabił, boję się czytać dalej! ;D
OdpowiedzUsuń