17 grudnia 2013

Z krainy chichów

Igi wraca z sanek i od drzwi krzyczy, pokazując stopy:
- Bolą mnie piątki!

Jedziemy do stolicy. Kwiatowy Tato wyjeżdża ze stacji z pełnym bakiem i świeżo upolowanymi cukierkami imbirowymi. Ogarnia nas natychmiastowa ciemność, w powietrzu wirują miliony płatków śniegu, wieje wiatr oznaczony numerkiem 58 km/h, temperatura -7, droga zaśnieżona i śliska, widoczność mała. Kierowca wydaje z siebie osobliwe dźwięki.
- Ależ mam przeżycia z tym cukierkiem! - stwierdza wreszcie.

Kawiarnia w trakcie zakupów. Planuję dalsze wycieczki sklepowe.
- Musimy też kupić Ignasiowi rajtki, bo w wielu parach ma dziury na dużych palcach. - jeszcze nie kończę mówić, a Kwiatowy Tato emituje zdradziecki błysk oka.
- No to jak, siedzisz w domu, to igła, nitka i cerujesz!

Jedziemy. Ciemność. Wioska. Jasno, bo latarnie.
- Jaka różowa lampa! - wywrzaskuje Ignaś w obłędzie - To mój piękny dzidziuś!!!

5 komentarzy:

  1. ależ tym facetom weszło w krew powiedzenie, no to "siedzisz w domu", ciekawa jestem kiedy i gdzie widzieli siedzącą matkę w domu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w tym wypadku tekst był przeznaczony ku mojej uciesze. i ubawiłam się szczerze oraz naplułam do latte, bo ja wiele mogę, ale szyć (a juz cerować w ogóle) po prostu NIE ZNOSZĘ. a mogłabym, siedzę bowiem w domu, bez dziecka, pielęgnuję jedynie chorą nogę :)

      Usuń
  2. przy "pięknym dzidziusiu" padłam na amen :D Cudne! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha no tak jak się siedzi w domu to powinno się chociaż cerować :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już pierwszy tekst mnie zabił, boję się czytać dalej! ;D

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz się nie pojawił? To dlatego, że oczekuje na moderację. Opublikuję go najszybciej, jak tylko będę mogła!