24 marca 2013

O zimnie

Co u Was? U nas pachnie wiosną. Słońce świeci. Wiatr nie wieje zbyt mocno. Jasno jeszcze po 20. Zorze też jeszcze się zdarzają, i to spektakularne, więc zima nie minęła, ale pąki na krzakach są optymistycznym akcentem. Czyli idzie ku dobremu.
Wczoraj Igi miał bardzo poważny problem, a mianowicie zapragnął soku. Dobro to bywa rzadkim zjawiskiem w naszym domostwie, w związku z tym bywa mocno pożądane, gdy się przypadkiem pojawi. W całej tej sytuacji problemem było to, że Ignasiowy tatko nie wiedzieć dlaczego poprzedniego dnia umieścił sok w zamrażarce, a nie w lodówce. I sok był w formie stałej. A Igul chciał pić i to oczywiście right now. Po donośnej awanturze, w wyniku której sok wcale się nie rozpuścił, Igi zgodził się na kompromis, a mianowicie przyjął napój w postaci lodów. Wylizywał sok z butelki, skarżąc się nieco na to, że zimny. Dobrze, że był ubrany w kreację własnego pomysłu - dwie pary majtek, dwie pary skarpetek i trzy koszulki.
A jeśli już jesteśmy przy zimnie, to warto wspomnieć o dniu poprzednim, kiedy to z racji cudnej pogody wybraliśmy się na basen. Igi zjeżdżał sobie ze zjeżdżalenki. Cały czas po kolana w ciepłej wodzie, resztę ciała wystawioną miał na działanie zimnego, wieczornego powietrza i wiatru. Z czerwonego noska leciał mu glut, ale Kocurek nie zrażał się, wędrując wokół zjeżdżalni, by wspiąć się po schodkach i wchlupnąć do wody śpiewał piosenkę mantrująco - motywującą - "Nie jest mi zimno". Słowa, muzyka i wykonanie własne.


15 marca 2013

Lizard

Ignacy i ozorek. Igul występuje teraz w środowisku naturalnym z wyciągniętym ozorem. Ozorem macha, pomlaskuje i obślinia otoczenie. Najchętniej przyrodę ożywioną. Naj, naj- najchętniej przodków. Względnie - przyległości przodków. Mamusi okulary. Spodnie. Rękaw kurtki Taty. Kubek z kawą. Choć ostatnio lizał ścianę. I ten kamyk, który został na zawsze przytwierdzony lakierem do podłogi - no, chyba że Igi będzie ssał tak długo, aż wyssie kamyk wraz z lakierem... Kotów nie liże. Bo kłaczą, a od tego się płacze. Po kilku załzawionych epizodach z bardzo unieszczęśliwiającym pluciem zaprzestał lizania kocurów, ale nadal całuje je w nos.

Gdy dziecię nasze idzie sobie, a na drodze znajdzie się, powiedzmy, jego Tatuś, to może nastąpić szybki zwrot akcji, w wyniku którego mamy chichoczące dziecko i zaskoczonego ojca. Ojca, który ociera sobie właśnie soczyście liźnięte kolano.

A codziennie po Uczelni Igi zalicza spadek nastroju i sił. Do szczęścia trzeba mu mleka. Napój bogów regeneruje Igunia błyskawicznie. Może i poleżałby sobie jeszcze chwilę, ale nie może. Obowiązki wzywają. Tu poliże, tam poliże... Ileż razy oczekiwałam całusa, gdy nagle na moim policzku lądował mokry ozorek, a Igi zanosił się perlistym rechocikiem pełnym najdzikszej radości! Ponieważ trudno samemu nie rechotać, gdy widzi się taką małą żabencję, aż rumianą od śmiechu, żabencja przekonana jest, że robi najlepsze żarty świata. Takie, które znać musi każdy. I plaska stópkami, pędząc do Taty i wydając oddolne okrzyki "Polizać ciebie cę!". A że po chwili słychać radosne bulgotki, wiem, że się udało. 

Igi wprowadził również pewne ulepszenie komunikacyjne. Teraz, gdy mówi do nas obojga, używa określenia "MaTo". Jest sens, jest inwencja i nowatorstwo.

6 marca 2013

DIY - lampa lawowa




Czego potrzeba?

  • radosnego dziecka
  • butelki - szklanej lub plastikowej
  • oleju (raczej sporo)
  • barwnika spożywczego (ja już wiem, że lepiej w proszku, a nie w paście)
  • wody
  • tabletki Alka Seltzer (lub zamiennika) połamanej na 4 części
Jak stworzyć lampę? Należy w 3/4 wypełnić butelkę olejem, następnie dolać tyle wody, by zostało ok 3cm przestrzeni. Wsypać barwnik. A potem wrzucić połamaną tabletkę. W roli wrzucacza tabletek Igi znalazł się doskonale. Mnie urzekła kompozycja w butelce jeszcze przed barwnikiem. 
Wybuchy lawowe niestety trwają krótko, bo kilka minut, ale są całkiem przyjemne dla oka.
Zabawka w estetycznej butelce po winie stoi w kuchni i wrzucamy sobie do niej po tablecie, gdy najdzie nas ochota :-)

2 marca 2013

Jaja pstryknięte :)

Dziś kolejna odsłona kiepskich fot.


Oto, co można zrobić, żeby dziecięciu nie nudziło się w długiej i trudnej drodze na wakacje:
Czytelnik w drodze (mama McGyver) :)
Patent na wybudzanie bez płaczu oraz dwie wolne ręce i nogi :-) (wystarczy poluzować jeden pas nosidła)
Popijawa mobilna

Miłość
Iguś w dniu piżamkowym w przedszkolu, gotowy do wyjścia
A to, co teraz nastąpi, sfotografowane zostało jednego, trudnego dnia. Bardzo, bardzo trudnego.
Kotki pozdejmowały pranie
I posnęły, biedulki, zmęczone ciężką pracą
Motto Ignasia - wykąpałeś się? Posprzątaj! ;-)
Na koniec dnia Igi osłodził mi trudy. Poszedł sobie i zajął się czymś, w co nawet nie chciało mi się wnikać. Po jakimś czasie wrócił do mnie, prosząc o zapięcie szelki w ogrodniczkach. Rozebrał się, wysiusiał i ubrał, tylko te szelki go przerosły.
Jak widac na zdjęciu, nasze dziecko wie, co to recycling. Po tym, jak koty ukradły i rozszarpały rolkę papieru toaletowego, Igi wykorzystał jej dużą część po siusianiu ;-)
Na zdjęciu widać około 1 rolki papieru
Kiciuś pralkowy