27 kwietnia 2012

Wiosennie

Oznajmiam, że i u nas zaczyna się wiosna. Koty strzelają kłakami, niczym z karabinu maszynowego, więc całe nasze domostwo usłane jest wielokolorowym puchem. Parszywce są w wyjątkowo niefortunnych barwach. Do Kluski (białe kłaki widoczne na ciemnym, czarne na jasnym) doszła jeszcze Dzikuska i dołożyła swoje, pomarańczowe. Widoczne wszędzie. Co za los. Zgoliłabym je najchętniej na łyso, ale idiotycznie wyglądałyby podczas spacerów, a nalegają na nie bardzo, więc tym samym są uratowane.
Śnieg ostatecznie stopniał i nie życzę mu powrotu, bo będzie miał ze mną do czynienia. Nasz trawnik przydomowy odkrył przed nami swą kuszącą podśniegową zawartość zasponsorowaną przez rozleniwione zimą Kocury oraz sąsiedzkie psy. Jupii...

Ale nie o tym miało dziś być. Tylko o zwykłym, wiosennym dniu, leniwym i niczym się nie wyróżniającym.
Ranek rozpoczęliśmy, tradycyjnie, od szybkiej inwentaryzacji: "Mama tu, tata tu, kotka tu, kot ni-ma". Usatysfakcjonowany takim stanem rzeczy Kwiat spożył pierwsze śniadanie, a następnie przysiadł na dłużej na Błękitnym Tronie. Słońce oświetlało kocie futro wirujące w powietrzu, a Kwiatek zajmował się zatyczką od kropli do nosa, którą zakładał sobie na palce jak naparstek, co zajęło mu cały poranek aż do śniadania.

26 kwietnia 2012

24 kwietnia 2012

Sezam i metaforyczna wspinaczka

Dziecię codziennie dokonuje wiekopomnych odkryć.

  • Jak wpienić rodzicieli (rzucić się na klawiaturę, gdyż jest zakazana od incydentu z myszką, która, ciśnięta z impetem, przestała działać. Efekt w postaci natychmiastowej uwagi murowany).
  • Jak wypowiedzieć słowo "odbyt", czyli "obit" i gdzie go zlokalizować, bo pomiary temperatury bywają bardzo kształcące. 
  • Tudzież odkrycie nieznanego dotąd przeznaczenia kanału usznego.


Taaak...  Jeśli tylko Kwiat otrzyma pokarm pokryty sezamem, zaczyna żmudne odklejanie ziarenek, po czym pieczołowicie umieszcza sobie każde ziarenko w uchu.

22 kwietnia 2012

Małe dziecko może mówić

Ośmio-, dziewięciomiesięczne. Może. Naprawdę.

Chciałabym napisać o mojej wielkiej fascynacji - o języku migowym.
Słów mi brak (a to się rzadko zdarza) by opisać najlepiej, jakim wybawieniem dla dziecka i rodzica jest miganie. Może zatem przykład.

Zepsuty, niebezpieczny, gorący, zły, sfrustrowany, słońce, kwiat, lekarstwo, pianino, masło, miód, telefon, chleb, kaszel, dziękuję, świeczka, gwiazdy, księżyc, pomoc, wiolonczela, fortepian, pada śnieg, zimno, skarpetka.

To tylko kilka ze wszystkich słów, które Igi mówi. Na migi, rzecz jasna, bo to słowa trudne.

20 kwietnia 2012

Na szybko, o radości dziecięcej

... nieskrępowanej, wielkiej, tupiącej, kwiczącej. Tej, której nam, Staruchom już brak. Bo nie zaznajemy już cudów codzienności, wydaje się nam, że to już nie cud, skoro to już kiedyś było.

Skąd ona? Bo chleb piekliśmy. Mąką się obsypywaliśmy. Papierową torebką się bawiliśmy, a także warczeliśmy jak mikser. Bo to kurka zabawne jest! I oliwki wyżeraliśmy amm, amm, no ammmm mówię!

18 kwietnia 2012

Kot Święty i Stuknięty

Czas przedstawić naszą rodzinkę. Od strony tych Włochatych. Ale tym razem nie będzie o Tacie Kwiatka, tylko o kocurkach.
Kocurki są dwa. Jeden jest jak ogień. Rudy. Drugi, miałam napisać jak woda, w sensie różnic charakterologicznych, ale pierwsze skojarzenie, które mi przyszło do głowy to ptasia kupa. Czarno - biały.

17 kwietnia 2012

Z krainy chichów 1


Igi siedzi na kolanach u swego Taty. Tati jest bez koszulki.

MK: Igi, gdzie tatuś ma mleko?
I i TK odpowiadają jednocześnie.
TK: Co ty gadasz, tatuś nie ma mleka.
I: (wskazując na tatowy sutek) Tu!

Kurtyna

16 kwietnia 2012

Odkurzacz a nerwica. Związek przyczynowo – skutkowy


Właściwie notatka ta mogłaby mieć jakikolwiek tytuł, a raczej dowolne słowo mogłoby zastąpić "odkurzacz". Gotowanie a stany depresyjne. Pranie a zdenerwowanie. Wizyta w toalecie a myśli samobójcze.

Mądrzy ludzie piszą, że około 16 miesiąca zaczyna się u dziecka lęk separacyjny vol. 2. Czyli nawrót z czasów niemowlęcych, koszmarek w drugim rzucie. I oznacza to ni mniej ni więcej to, że mamy noworodka, tylko że chodzącego, a nawet biegającego, potrafiącego się jako tako skomunikować i wyglądającego jak mały chłopczyk lub dziewczynka. I ciężkiego.

15 kwietnia 2012

Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale...

... no właśnie, ale.
Jak człowiek sobie wyobraża macierzyństwo? Ja sobie nie wyobrażałam. No ma się dzieci, poród boli. Przedszkole, szkoła, karmić to-to trzeba, ubierać, rozrywki intelektualne zapewnić. Tyle.
Potem sobie myślałam, że skoro moje koleżanki narzekają na zmęczenie i brak czasu to:
a) przesadzają, jak to baby
b) mają kiepską organizację wszystkiego (i pewnie faceci im nie pomagają, jak to faceci).

Potem powstał projekt, coby postarać się o jakąś młodzież. Żeby Kot miał się z kim bawić, i żeby było kogo na wycieczki zabierać. Logicznym następstwem tegoż projektu był tak zwany "magiczny czas", ciąża znaczy.
I jeśli na myśl o ciąży ktoś widzi w głowie urokliwy obrazek tatusia to be głaszczącego mamusię to be po krągłym brzuszku, a za chwilę fiuuuu scena zmienia się, mamusia, promienna, chlasta farbą bo obrzydliwie uroczym pokoju dzidziusia to be, to... Naoglądał się tenże ktoś za dużo sesji foto. Bo ciąża to nie łażenie z wielką, czerwoną kokardą na brzuchu. I nie przykładanie uroczych (i kompletnie niepotrzebnych przez mniej więcej pierwszy rok życia dziecięca) mini butków do brzucha.