20 kwietnia 2012

Na szybko, o radości dziecięcej

... nieskrępowanej, wielkiej, tupiącej, kwiczącej. Tej, której nam, Staruchom już brak. Bo nie zaznajemy już cudów codzienności, wydaje się nam, że to już nie cud, skoro to już kiedyś było.

Skąd ona? Bo chleb piekliśmy. Mąką się obsypywaliśmy. Papierową torebką się bawiliśmy, a także warczeliśmy jak mikser. Bo to kurka zabawne jest! I oliwki wyżeraliśmy amm, amm, no ammmm mówię!
A potem został po tych oliwkach słój. Chwilę była zabawa w zakręcanie, chłeptanie resztek zalewy, znowu zakręcanie i... nie ma. Gdzie jest? No nie ma, mówię, co się dopytujesz.

Słój zaginął, jak, nie wiem, tylko moje dziecko wie, kiedyś pewnie go znajdę. Może w tej wielkiej, drewnianej ciężarówce, może w wiadrze z pieluchami. Może w szafie wśród rajstop. To się okaże, ciepło, zimno. Z czasem, bo on nie powie. Nie ma, to nie ma.

Piekarnik dzwoni!!!!!!! Tupiemy, klaszczemy! Co to? Mama mówi, że chleb.
Otwieramy piekarnik, wionie na nas chmura rozgrzanego powietrza. Gorrrrące.
"Cheb, cheb, cheb, cheb, cheb, cheb, cheb, cheb, cheb, cheb, cheb, cheb!!!!!!!!!!!!!!!!!!!"
Kwiki, piski, radość nieokiełznana. Wielka. Taka, która musi zatańczyć i zakręcić się wokół siebie. Radość od stóp do głów.

Piękna.

Przez Przodków odkrywana na nowo.
Ważna.


2 komentarze:

  1. Tak - zachować tę dziecięcą radość do końca życia. Ważne. Ja np. odkryłem wczoraj, że wieloryb, kąpielowy przyjaciel Podmiotu Lirycznego dostrzeliwuje wodą aż do sufitu :)
    Ojciec PL

    OdpowiedzUsuń
  2. posiadanie dzieci każe nam nieco zwolnić (chyba że baaardzo się bronimy), może przystanąć i zauważyć, odkryć na nowo to, co je tak cieszy.
    wieloryb klasa! zdaj relacje, jak sufit daje radę! i dzieki za odwiedziny :)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz się nie pojawił? To dlatego, że oczekuje na moderację. Opublikuję go najszybciej, jak tylko będę mogła!