Właściwie notatka ta mogłaby mieć jakikolwiek tytuł, a raczej dowolne słowo mogłoby zastąpić "odkurzacz". Gotowanie a stany depresyjne. Pranie a zdenerwowanie. Wizyta w
toalecie a myśli samobójcze.
Mądrzy ludzie piszą, że około 16
miesiąca zaczyna się u dziecka lęk separacyjny vol. 2. Czyli nawrót z
czasów niemowlęcych, koszmarek w drugim rzucie. I oznacza to ni
mniej ni więcej to, że mamy noworodka, tylko że chodzącego, a
nawet biegającego, potrafiącego się jako tako skomunikować i
wyglądającego jak mały chłopczyk lub dziewczynka. I ciężkiego.
Objawy? Mogę napisać, jakie są u nas.
Kwiatek jęczy, wrzeszczy, jest
nadwrażliwy, wybucha złością lub rozpaczą z powodów dla mnie
błahych, każe się nieustannie nosić, ciągle pragnie pić mleko
(szczególnie w obcym otoczeniu). Mama Kwiatka z kolei ma taaaaki łeb (od
wycia) i rozmyśla często nad zainstalowaniem sobie stoperów w
uszach na stałe; taaakie mięśnie od taszczenia wielu kilogramów
na rękach i kręgosłup w tym kształcie, o: “C”. I język do
kostek wywieszony ze zmęczenia. Za mopa czasem robi, tylko kurz w
zębach to niefajna rzecz. Też jest nadwrażliwa, ma ochotę wyć i
wrzeszczeć. Kiedy Mama Kwiatka nie rozmyśla o czułości ludzkiego
słuchu na wysokie i drażniące dźwięki, rozważa podcięcie
dziecięciu strun głosowych. Ktoś się oburzy, że to
niehumanitarne, ale czy ponaddwumiesięczne torturowanie człowieka
dźwiękami, które już chyba tylko psy słyszą leży obok
humanitaryzmu?
Mądrzy ludzie piszą, że
uroczy ten czas kończy się w miesiącu 18. Osiemnastka stuknęła
nam tydzień temu, nadal jest pełen odlot, więc zastanawiam się,
KIEDY?! Kiedy to się skończy?!
W naszej nomenklaturze prośba “na ręce” wyrażana jest słowem “apa”. I łazi ten Jęczący Potwór z rękoma nieustannie wyciągniętymi i skrzeczy “apa” o każdej porze dnia i nocy. Myślicie, że to jedynie takie utarte wyrażenie? Otóż nie. Niutek gada przez sen. I nawet przez sen straszy mnie, powtarzając “apa!” Marzę o tym, by móc zrobić sobie kanapkę bez wrzasku. Pomieszać w garze bez kwiku. Wysikać się bez obsmarkanej i załzawionej asysty.
Uwielbiam dygresje,
wspominałam? ;-)
Do rzeczy, kobieto! Jak
doprowadzić się na przysłowiowy skraj nieprzemyślanymi decyzjami?
Postanowić na przykład przejechać stajnię Augiasza odkurzaczem kiedy dziecię jęczy, czyli kiedykolwiek. Mieszkanie małe, ale zadanie na co najmniej półtorej godziny. Bo: Młody przypomina sobie na samym początku o bułce i cieście czekoladowym, chodzi więc za Mamą dierżąc pokarm w obu łapkach. Chodzi za nią krok w krok, rozsiewając oczywiście okruchy jedzeniowe wokół siebie i sypiąc je tak szczodrze, jakby to były kwiatki na Boże Ciało. Wtedy Matka zaczyna krążyć z odkurzaczem w miejscach, o których myślała, że już je sprzątnęła. Wyjście proste, czyli zabranie pokarmu z zaciśniętych dziecięcych piąstek kończy się głośnym wyciem i kolejną eksplozją okruchów. Potem znikąd materializują się dwie rolki papieru toaletowego, który fantastycznie się rozwija i drze. Matka zaczyna się zastanawiać, czy ma w domu dziecię, czy rozbrykane kocię. Papier skonfiskowany. Wtedy Młodzież poczyna chodzić po domu, ciągnąc ojcowskiego górskiego trepa za sznurowadło, niczym psa za smycz. Z trepa sypie się piach z kamykami, gdyż instytucja wycieraczki jest Ojcu Kwiatka wstrętna. Później Kwiatek odczuwa nagłe pragnienie spożycia jabłka. Jego spożywanie polega na odgryzaniu, memłaniu substancji w otworze gębowym, wysysaniu soków i wstępnym trawieniu. I to już koniec, dalej nie idzie. Wypluwa, najchętniej pod siebie. Matka zastanawia się, czy to dziecko, czy sowa, produkująca wyplujki. Ale dziecię pomne wieeeelu rozmów spluwa posiekanym jabłkiem w pulchną dłoń i dzielnie idzie wyrzucić je do śmieci. Śmieci są generalnie zakazane, ale tym razem Latorośl zapomina o tym. Wszak w śmieciach jest świetna puszka po kawie!! W sam raz do zabawy z kotem. Kwiat serwuje kawę z puszki, kot ma ją pić. To, że śmieci się przy okazji wysypują, to nie szkodzi. Zaraz się to naprawi. Widziało się tyle razy, jak mama to robi.... Usiłując włożyć worek z powrotem do śmietnika Kwiat rozsypuje śmieci po podłodze, a Matka Kwiatosława , która już dawno zarzuciła myśl o jakimkolwiek sprzątaniu, woła o pomstę do nieba. Półtorej godziny stuknęło, zlana jest potem, a efektów sprzątania nie widać.
Postanowić na przykład przejechać stajnię Augiasza odkurzaczem kiedy dziecię jęczy, czyli kiedykolwiek. Mieszkanie małe, ale zadanie na co najmniej półtorej godziny. Bo: Młody przypomina sobie na samym początku o bułce i cieście czekoladowym, chodzi więc za Mamą dierżąc pokarm w obu łapkach. Chodzi za nią krok w krok, rozsiewając oczywiście okruchy jedzeniowe wokół siebie i sypiąc je tak szczodrze, jakby to były kwiatki na Boże Ciało. Wtedy Matka zaczyna krążyć z odkurzaczem w miejscach, o których myślała, że już je sprzątnęła. Wyjście proste, czyli zabranie pokarmu z zaciśniętych dziecięcych piąstek kończy się głośnym wyciem i kolejną eksplozją okruchów. Potem znikąd materializują się dwie rolki papieru toaletowego, który fantastycznie się rozwija i drze. Matka zaczyna się zastanawiać, czy ma w domu dziecię, czy rozbrykane kocię. Papier skonfiskowany. Wtedy Młodzież poczyna chodzić po domu, ciągnąc ojcowskiego górskiego trepa za sznurowadło, niczym psa za smycz. Z trepa sypie się piach z kamykami, gdyż instytucja wycieraczki jest Ojcu Kwiatka wstrętna. Później Kwiatek odczuwa nagłe pragnienie spożycia jabłka. Jego spożywanie polega na odgryzaniu, memłaniu substancji w otworze gębowym, wysysaniu soków i wstępnym trawieniu. I to już koniec, dalej nie idzie. Wypluwa, najchętniej pod siebie. Matka zastanawia się, czy to dziecko, czy sowa, produkująca wyplujki. Ale dziecię pomne wieeeelu rozmów spluwa posiekanym jabłkiem w pulchną dłoń i dzielnie idzie wyrzucić je do śmieci. Śmieci są generalnie zakazane, ale tym razem Latorośl zapomina o tym. Wszak w śmieciach jest świetna puszka po kawie!! W sam raz do zabawy z kotem. Kwiat serwuje kawę z puszki, kot ma ją pić. To, że śmieci się przy okazji wysypują, to nie szkodzi. Zaraz się to naprawi. Widziało się tyle razy, jak mama to robi.... Usiłując włożyć worek z powrotem do śmietnika Kwiat rozsypuje śmieci po podłodze, a Matka Kwiatosława , która już dawno zarzuciła myśl o jakimkolwiek sprzątaniu, woła o pomstę do nieba. Półtorej godziny stuknęło, zlana jest potem, a efektów sprzątania nie widać.
Czas odłożyć odkurzacz, wrzucić na luz i pomyśleć o obiedzie. Powinno być to najlepiej coś, co da się ugotować na podłodze, z pomocą Stwora. Najlepiej zapiekankę z piasku i kamieni albo kawę na niby :-)
:) :) :) urocze :) już Wam chyba minął ten etap? :)
OdpowiedzUsuńJęczenia i wycia? Nie. Ale mam nadzieję, że do matury mu minie :)
UsuńOby tylko nie przyszło nam mamować i tatować z jakiegoś odosobnionego miejsca o przysłowiowo miękkich ścianach.
A tak na serio, to prosimy, by zamiast wyć, mowił Gad "nie mogę", "pomóż" i uporczywie nazywamy targające nim uczucia. I swoje też.