Dziś chciałam znowu zabrać Was na wycieczkę. Wycieczkę w miejsce niesamowite - Interior. Dziki, zimny, zupełnie niezamieszkany, ale pełen niezwykłych widoków. Cały środek Wyspy to właśnie ten dość niedostępny i usiany lodowcami fragment kraju. Tu toczy się wyłącznie życie turystyczne. Tylko na obrzeżach Wyspy są miasteczka i wioski - czyli siedziby 300 000 mieszakńców naszego kraju. W Interiorze są góry, wspomniane lodowce, wulkany, bezdroża, pustkowia, pustynie, pola lawy, jeziora, rzeki, jaskinie i gorące źródła.
Wyjechaliśmy w brzydki, deszczowy dzień. Ubrani na cebulkę, po roztrzęsionej jeździe szutrem, wyszliśmy wreszcie na świeże powietrze i odłączyliśmy się od naszej niedzieciatej grupy, która wybrała znacznie bardziej wymagającą wycieczkę.
Podrepatliśmy od razu w stronę "deseru", czyli wykąpać się w gorącym źródle. Droga była tego dnia bardzo wymagająca - nogi ślizgały się po piaszczystej ścieżce prowadzącej okrutnie stromym zboczem góry, a gdy zawiał potężny, zwalający z nóg wiatr, zastanawialiśmy się, czy nie zawrócić. Ponieważ powrót byłby tak samo trudny jak droga przed nami, chwyciliśmy się za ręce i asekurowaliśmy wzajemnie. Było warto, gdyż wkrótce wicher ustąpił, rozwiawszy na dodatek chmury. A w slońcu jeszcze lepiej widać oszałamiające kolory na ziemi i cudną roślinność.
Po długim marszu dotarliśmy wreszcie do celu - gorącago źródła usytuowanego malowniczo nad bystrą rzeką. "Cywilizacja" najwyraźniej tu dotarła przed nami, gdyż blaszany domek służył za przebieralnię. Był wyjątkowo okropny w środku - mokry i cuchnący - ale przydał się po kąpieli, kiedy to przyszło koeljne załamanie pogody :-)
Woda nie była zbyt gorąca, dopiero potem zorientowaliśmy się, że w niecce obok jest o wiele przyjemniej. Hanka i Ignaś pozostawali doskonale obojętni na temperaturę wody, bo radośnie memłali PrincePolo, reszta się po prostu nie liczyła :-)
Z "gorącego" źródła uciekliśmy, wygonieni strasznym chłodem i mleczną chmurą płożącą się po górach i ścieżkach. Ubieranie się w tych warunkach była koszmarnie nieprzyjemne, ale już po kilkunastu minutach słońce powróciło, zmuszając nas do pozbycia się kilku warstw ubrań.
Igi, żwawy i rześki, wymyślił sobie swój sposób na trekking. Szedł ze swym Tatą za rękę, by co krok upadać z rechocikiem na ścieżkę lub trawę, wisząc jednocześnie u rodzicielskiej dłoni.
Na kempingu dzieciaki podziwiały namioty, a nawet próbowały bezceremionalnie władować sie do jednego z nich, a o tym pisałam TU.
Żałuję ogromnie, że widzieliśmy w sumie tak mało. Z drugiej strony niestety większość szlaków jest dla takich maluchów jak Ignaś i Hanka po prostu zbyt niebezpieczna. Jeszcze trochę musimy poczekać na kilka miejsc, które są na mojej liście życzeń. Na szczęście do wielu z nich da się dojechać samochodem terenowym, choć radość z tego znacznie mniejsza.
A Wam jak się podobało?
(Poproszę o wskazówki - czy ten sposób prezentowania dużej ilości zdjęć jest znośny w odbiorze?)
Prześliczne widoki. Bardzo bym chciała się udać tam kiedyś z misiakami (jak podrosną of course) :)
OdpowiedzUsuńA co do prezentacji zdjęć, jak dla mnie wszystko w najlepszym porządku :) Dużo lepiej niż pojedyncze fotki jedna pod drugą :)
**www.majerankowo.pl**
ale dlaczego "jak podrosną of course"? to taki dziecio-przyjazny kraj. wzędzie menu dla dzieci, wysokie krzesełka przewijaki, zrozumienie dla wycia i tantrumków :)
UsuńNapewno wygodniej podróżować bez balastu w postaci wózka giganta, jak potomstwo będzie już trochę chodzące :)
UsuńNiewątpliwie. my nosiliśmy, więc było nam trochę wygodniej - na szlakach nadal chusta lub nosidło, wtedy możemy wypuścić się dalej :)
UsuńAleż Wam zazdroszczę tych ciepłych źródeł, tym bardziej teraz, kiedy dopadło mnie przeziębienie.
OdpowiedzUsuńach, wiem. mnie co rpawda zapach siarki nie przeszkadza, ale przy przeziębieniu dla większości osób plusy sa dwa: 1, że można się wygrzać w gorącej wodzie, 2 - że nie czuć jej zapachu :D
UsuńCiepłe źródła są cudne, le to co jest przed nimi i po nich - tzn rozbieranie się, a potem ubieranie wiąże się z traumą:P można się poczuć jak mors...;)
Usuńzdjęć geologicznych nawet memu mężowi nie pokazuję, od razu chciałby zobaczyć na włąsne oczy
OdpowiedzUsuńpokaż mu, pokaż mu!
UsuńZnośny :) chociaż ja szczegółowa jestem i jak dla mnie trochę za małe, ale tym nie musisz się przejmować - ja z natury czepialska jestem ;-)
OdpowiedzUsuńależ czepiaj się. tym bardziej, że mam ten sam problem.
Usuń:)
Oj pamiętam:D i ten ziąb też....masakra... ale było rewelacjnie:D zwłaszcza z próbą włamu do "kościółka" :D co do prezentacji zdjęć, jest ok przy zdjęciach poglądowych, przy Waszych pięknych wolę format "ile wlezie na ekran" :D
OdpowiedzUsuńte są jak sama wiesz komórkowe jedynie :) więc można je ze spokojem zbeszcześcić :P
Usuńwłam do "kościółka" był the best :)
Sposób prezentowania i wybór zdjęć bardzo fajny, można się wczuć w klimat waszej wycieczki :)
OdpowiedzUsuń