Nie będę opisywała. Pokażę to na przykładzie kiepskich fot, delikatnie okraszonych niewielką ilością tekstu :-)
To jest Bajka. Owca Bajka. Igi nosi ją na barana i bywa, że przytula podczas snu. Przywiązał się do pierwszego pluszaka :-) W sumie do miksera lub lukrowacza do tortów trudno się przytulić ;-)
Igi kocha lody. Ponieważ wiosna przychodzi tu później niż w Polsce, Młody ma zdecydowanie łatwiejsze życie, gdy nie jest akurat sobota. Wystarczy sprawnie podeptać kałużę na spacerze i się poczęstować:
Wiesio szklarniany, zawsze chętnie odwiedzający naszych znajomych. Na zdjęciu widać wyraźnie, że jest w raju. Dodam jeszcze, że nawet nie próbuję ponownie robić truskawkowego vinaigrette. Kiedyś zrobiłam, nie dałam rady nawet spróbować. Iguś wtrąbił garnek sosu z połowy kilograma cennego (tutaj boleśnie cennego...) owocu. Na szczęście teraz mamy własne truskawki we własnej szklarni :) Tylko ilość nie jest taka oszałamiająca.
Zdjęcie z tego samego dnia, co smakowanie kałuży, tylko po obiedzie, ten sam spacer. Dolina ;-) W takim momencie fajnie być dzieckiem. Cieszy się człowiek z tego białego g... lecącego z nieba, bo się człowiek na kalendarzu nie zna. Rurki wydębione od zaprzyjaźnionej kelnerki w zaprzyjaźnionej restauracji.
Najobłędniejsza poduszka na świecie. Dla wytrawnego samochodowego podróżnika i spacza :) Jeszcze o niej tu będzie.
Wieś na wsi :-) Ma się te traktorowe wtyki:
Wreszcie robi się cieplej! pożeranie sobotnich lodów, rysowanie patykiem na piasku i codzienne zaskoczenie studzienką z gorącą, siarkową wodą.
Święta wiosenne łatwo było pomylić z zimowymi. Hm. Dolina to mało powiedziane ;-)
Możliwe, że ciąg dalszy nastąpi ;-)
Super, że wróciliście na blog. Fajnie poczytać co u Was :)
OdpowiedzUsuńFajnie :-)
OdpowiedzUsuńlubię :)
OdpowiedzUsuńTe truskawki tak serio rosną do góry nogami? Ale czad.
OdpowiedzUsuńnie, zwisają sobie z takich powieszonych na wysokości twarzy półek :)
UsuńOby był ciąg dalszy bo uwielbiam gapić się na wasze zdjęcia:D
OdpowiedzUsuń