Igi wpada w "cenny" nastrój zazwyczaj podczas śniadania. Przy ostatnim porannym posiłku, zamiast mielić paszczą, podawałam mu ceny każdego rodzaju obuwia, jakie posiada. W koronach i złotówkach :-)
Innego dnia, również podczas śniadania (jajecznica) dziecię zapatrzyło się na talerz, po czym zapytało z powagą:
- A ile kosztuje jajecznica?
Jego Tato równie poważnie obliczył cenę jednego jajka, więc Młody dostał przybliżoną kwotę. Rozmowę przy stole zdominowały problemy natury obliczeniowej - ile do jajecznicy używam masła, soli i pieprzu oraz jak zamortyzować łopatkę i patelnię, o płycie kuchennej nie wspominając.
A potem Igi wypalił z grubej rury:
- Ile kosztuje deszcz?
- Deszcz nic nie kosztuje. Jest za darmo.
- Nie! - wkurzył się Ignaś - Kosztuje!!
- Tak? A ile?
- 5 literek.
logiczne przecież! :D
OdpowiedzUsuń:D No to teraz przelicz Ignasiowe obuwie na literki:) Jajka też:) Doszła Wam nowa waluta <3
OdpowiedzUsuńNie mogę! :-))))))))
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać takich tematów przy śniadaniu! (oby elokwencja Zochy kroczyła w tym samym kierunku co Ignasiowa :D)
OdpowiedzUsuń