28 listopada 2012

Przepis na normalny weekend?

Normalny weekend? Ale jak to zrobić? Weźmy na przykład poprzedni. Co robiliście? Bo my obijaliśmy się w sobotnim rozgardiaszu domowym do nieprzyzwoicie późnej godziny Ja grałam w bingo z Igim, TK majstrował przy telefonie, po czym, grubo po Ignasiowym czasie na spanie, umieściliśmy dziecię w piżamce... butach, zimowych spodniach, czapce i kurtce i pojechaliśmy. 
Bo przecież w sobotę w nocy był deszcz meteorów! W telefonie zainstalowana została sprytna aplikacja pokazująca niebo, która miała nas prowadzić w odpowiednim kierunku. Ale że szalała w samochodzie, to trzeba było co chwilę stawać, żeby wysiąść i w przenikliwym wietrze pozwolić telefonowi odsapnąć i zdecydować, w którym kierunku mamy jechać. 
W sumie dobrze, że Igul starym zwyczajem zachrapał, gdy tylko zakolcowane koła Suzi dotknęły równej nawierzchni asfaltu za domowym podjazdem, bo było tak piekielnie zimno, że nawet nie chciało mi się zorzy oglądać. A Młody z pewnością by się popłakał. Pojechaliśmy na pustkowie, sztorm już szalał, tworząc na drodze dziwne śniegowe dymki, kotłujące się niepokojąco. Podmuchy wiatru uderzały w samochód, który tańczył na lekko oblodzonej drodze. 
Moje wrażenia są takie: że po pierwsze deszcz meteorów powinien być nazwany mateorów kapuśniakiem, bo kilkanaście "spadających gwiazd" na godzinę można prędzej przyrównać do kapania z kranu. I spodziewałam się, że to będzie przynajmniej kilka jednocześnie, a nie w odstępie kilkuminutowym, przy dobrych wiatrach. Adrenalina niczym przy wędkowaniu. Do tego szlag niech trafi auta, którym zawsze zapalają się światła przy włączonym silniku. Siedzieliśmy zatem jak dwie wrony, kuląc się z zimna i wlepiając wzrok w nieboskłon. I starając się nie zachuchać szyby. I po raz pierwszy zorza mnie wkurzała. Co z tego, że cieniutka i marna, ale i tak zakłócała mi odbiór ;-) Zachuchaną szybę trzeba było odchuchiwać przy włączonym silniku (i światłach) i później znowu długie minuty przyzwyczajać oczy do zmiany warunków...
Szalone życie rodziców Małolata spowodowało, że trochę po północy zaczęliśmy ziewać rozdzierająco. W końcu zgodziliśmy się, że należy zarządzić odwrót. I żałowaliśmy trochę, senni, że pojechaliśmy aż tak daleko. 

A ten weekend? No niby normalny miał być - zwykły wypad ze znajomymi do domku letniskowego. Wiesiulek nam jednak dorośleje i w związku z tym wzrasta poziom absurdu w naszym życiu. Co dzieje się, gdy rodzice idą położyć swe dziecię? Miejąc jednocześnie nadzieję na szybkie oddanie się uciesze moczenia tyłków w gorącej wodzie jacuzzi na świeżym, żeśkim powietrzu?
Hm. Powiem tak. Moczenie tyłków nie następuje aż tak szybko, jakby się chciało.
Dnia pierwszego Syn ma tantrum. Czyli wyje. I mówi jednocześnie. Zrozumieć nie sposób. Wyłuskuję imię Natalia. Ryk. Czyli wiadomość nadal skrzętnie zaszyfrowana w mokrym skowycie. Okazuje się, że wiertarka. Końcówkę wieczoru dziecięcia spędziliśmy więc na spożywaniu wyimaginowanego chleba, który Ignaś wyrabiał w zagłębieniu swej dłoni zabawkową wiertarką. Przedtem powiercił troche w sękach, trochę w kończynach i głowach. Ale chleb wyrabia się i wypieka taką wiertarką najlepiej. Zasnął trzymając w objęciach Michała i wiertarkę jednocześnie. 
Wieczór dnia drugiego obywa się bez wycia. Co nie znaczy, że nie jest intrygująco. Igi nie chce spać, ani ubrać się w piżamę. Ma inne plany, a mianowicie fikanie pod kołdrą. Włazi pod przykrycie, po czym szybko wydostaje się spod niego i siedzi obok, mimo stroju Adamowego. Szybkie śledztwo wykazuje, że pod kołdrę wejść nie może, bo się boi. Czego? Ano, dinozaura. To myk, pozbywamy się dinozaura, chwytając go w garść i stawiając na telewizorze. Igi nieusatysfakcjonowany. Dinozaur zostaje wyniesiony na dwór, wypuszczony, drzwi zamknięte. Wchodzi pod kołdrę, ale nawet się nią nie przykrywa, bo na drodze kolejny gad. Przy dziesiątym dinozaurze straciłam rachubę. Kilka zostało na telewizorze, większość nadal hasa po dworze, a jednego głaskaliśmy i nawet dostał całusa. Wieczory były mocno abstrakcyjne. A ja mogę sobie w CV wpisać nową umiejętność - błyskawiczne radzenie sobie z inwazją małych, niewidzialnych dinozaurów :-)




15 komentarzy:

  1. hahah ale przebojowo ;)! doradziłabym Ci coś ale nasze weekendy też są nienormalne. W ubiegły wpadliśmy na założenie ze znajomymi dwóch nowych firm, z czego jedna z nich od dwóch dni już działa wiec wyobraź sobie tempo, a w nadchodzący jedziemy na wesele na jeden koniec polski, a z miejsca w którym jesteśmy teraz - musimy się przeprowadzić w drugi :) jak to pogodzić? okaże się w praniu :) Oczywiście wszystko to sami - mama, tata i Kosta... kołomyja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale czyż nie jest to po prostu interesujące? inaczej byłaby tylko kupa i kupa :)

      Usuń
    2. pewnie, że jest! nie ma nudy :) a gdzie Ty się w ogóle ostatnio podziewasz???

      Usuń
  2. heehe unormowane zycie jest nudne:P
    porownanie meteorow do rybobrania bardzo mi przypadlo do gustu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tymi światłami to zawsze można zmienić na postojówki.Zawsze to coś bo tak nie oślepiają a bhp zachowanie ;).Na dinozarły to dobre są koty,wszystkie wyżrą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zmieniliśmy, nadal wkurzały.
      Kotów ze soba na nieszczęście nie mieliśmy. A wiesz, że nam ktoś KokoLotkę wychędożył? Już jest spora. Chcecie zabawkę dla Lakiego? :)

      Usuń
  4. z naszą dwójką szaleńców też ciężko o normalne weekendy, zawsze "coś" musi sie wydarzyć, ale tak przynajmniej jest ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja zawsze w weekend się obijam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. :))) och ten Igulec, nie zły z niego gagatek.

    OdpowiedzUsuń
  7. szalone przygody :) nie ma to jak porządna impreza w sobotni wieczór :D
    u nas przed zaśnięciem dominują widzialne zabawki, jak: dźwiiiig! yba! i bumy! to mi naprawdę wystarczy, gdybym musiała eliminować jeszcze niewidzialne dinozaury to chyba bym dostała fisia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej ja własnie zamiast zwyczajnie to chciałabym tak jak wy:). Cudowne przeżycia:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jednym słowem spa i wellness ;)
    Ale czyta się bardzo przyjemnie i zabawnie :P

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz się nie pojawił? To dlatego, że oczekuje na moderację. Opublikuję go najszybciej, jak tylko będę mogła!