... się mojemu synowi zmieniają jak w kalejdoskopie.
Uno: odnośnie rękawów. Żeby był ten rękaw do nadgarstka, nie krótszy (skrzek), nie dłuższy (skrzek, skrzek). To ja mu czasem pyk, rękaw krótki... Wiem, że będzie naciągał go aż do nadgarstka, skrzypiąc niemiłosiernie i - wybaczcie - ale mam ubaw.
Po drugie uno: nogawki. Brzeg nogawki ma się znajdować na wysokości kostki. Nie wyżej, i nie niżej, bo system będzie alarmował o errorze sygnałami ostrzegawczymi (skrzyp i ogólna mendoza). A nie, przepraszam, w wypadku nogawki za krótkiej następuje komunikat "zimno nogu", połączony z próbą naprawienia błędu. "Zimno nogu" dotyczy także naszego lalka Michała, jego kształtne lalkowe łydki również nie mogą być odsłonięte, bo Igul odczuwa lalkowe zimno.
Zamki. Zamki błyskawiczne, przez niektórych ekspresami zwane, czynią spustoszenie, jakby ktoś nie wiedział. Zamki błyskawiczne powodują ból i cierpienie. Nie tylko związany z niemocą przy próbach samodzielnego zapinania (czyli mniej więcej pół Ignatkowego życia). Nie, nie. Zamek błyskawiczny zapięty pod szyję rani, drapie, gryzie itd. Jest złem wcielonym i wymaga egzorcyzmów polegających na wydawaniu z siebie intensywnych dźwięków w okolicy wysokiego C. Zamek błyskawiczny, nawet taki z zakładką chroniącą młode ciało przed straszliwymi ranami, akceptowany jest jedynie rozpięty do połowy dziecięcego cześcika.
Glutoza: z okazji przedszkolnych uciech i ogólnej wymiany płynów ustrojowych, gluty zajmują poważne miejsce w gorącej dziesiątce tematów rozmów codziennych. Nie, nasze dziecko nie meczy do palca z kozą po efektywnym wierceniu w nosku. Raczej nie wierci zresztą, ale załącza system alarmowy w wypadku wystąpienia gluta, który mu w jakiś sposób przeszkadza w egzystencji i wyciem zatytułowanym "Mamo, mam gluta" każe sobie winowajcę usuwać. Jeśli jeszcze o efektach ubocznych kataru mówimy, to klasyfikacja jest prosta. Mamy a) w nosie źle, b) poza nosem obojętnie. Gdyby główny bohater podpunktu przykleił się jednak do palca, a przy próbach zdjęcia - do drugiego palca i nastąpiła tym sposobem sytuacja patowa to c) poza nosem też źle (=skrzek). A jakby ktokolwiek miał wątpliwości (choć dzieciaci pewnie nie mają) to katarem można wykonywać nietrwałe malunki abstrakcyjne na ubraniach wszelkich, ze szczególnym uwzględnieniem rękawów.
Brud: jeśli w czasie jedzenia syn mój pierworodny ochlapie się delikatnie wodą z kubka, włącza alarm informujący o zaistniałym problemie, a mianowicie "mamo, jestem bludny!". Dodam dygresyjnie, że wykładanie ściereczek lub serwetek nie pomaga bynajmniej na odruch wycierania pomidorowo - maślanej gęby rekawem, a ubrudzonych gęstym sosem łapek w - to chyba jasne - koszulkę, ewentualnie spodnie. Tak oczyszczony Kwiatek jest gotów do zabawy i naturalnie nie zgłasza żadnego problemu związanego z występowaniem zabrudzeń.
Te urocze fobie "bliskie ciału" mają jeszcze braci i siostry w postaci natręctw. Słyszał ktoś o buncie dwulatka? He he. Bunt? Nie, my mamy natręctwa dwulatka :-)
I tak oto: chodniczkowi Igi nie przepuści. A że w domu mamy galopujące koty i Kwiatowego Tatę, Igi ma pełne ręce roboty w odginaniu zagiętych rogów chodniczków i rozprostowywaniu fałd.
Drzwi: mają być schludnie zamknięte. Jeśli się nie dają zamknąć, a zdarza się to czasem, jako że w domostwie naszym nie każdy układa ubrania w kostkę, a paski od plecaków czasem zawisają w oczekiwaniu, aż ktoś je litościwie upchnie w uchylonej gardzieli szafy, Igi zaczyna wycie do księżyca z frustracji.
Drzwiczki i szuflady: jak wyżej. Czasami osobie, która szuflady nie zamknęła, dostaje się bura połączona z instrukcją "zamknij", czasem Igulinda wielkodusznie zamyka sam i równie wielkodusznie rzuca zdawkowe "proszę" lub "pomogłem".
Blokady antydzidziusiowe na wszelkich szafkach: jest misja. Znowu drobne ręce pełne roboty, bo blokady te mają być zatrzaśnięte. I idzie człowiek do śmietnika, komody, szuflad kuchennych, szaf, czy szafki łazienkowej, a tu opór. Wszystko skrzętnie pozamykane (i dobrze) oraz zablokowane (gorzej, bo strzela to pieruństwo na boki i Ziut wyje, że się popsuło tymczasowo). Ostatnio widziałam te wszystkie blokady w użyciu, gdy Igi miał miesięcy dziewięć. Prawdziwy renesans.
Buty: niech no ja wpadnę na pomysł, by zawczasu postawić kozaki Wiecha przed wyjściem przy fotelu, coby czas oszczędzić. Ha, ha. Czy jest szansa, że będą tam nadal stały, gdy usiądziemy, by się ubierać? Kurtka będzie, bluza też, czapka również. Ale na kozaki bym nie liczyła. Będą z pewnością wśród innych butów, w przedpokoju. No przecież.
Wiadomość z ostatniej chwili: Kotka schrupała właśnie z największym smakiem mysz pod łóżkiem, zostawiając jeno nereczkę. Co ona ma z tymi nereczkami, doprawdy. I z jedzeniem pod łóżkiem. Mama jej nie nauczyła, że z miski się je? Nie dalej, jak dwa dni temu, z okazji mopowania, wygarnęłam spod tegoż łóżka zasuszoną nóżkę ptasią z przyczepionym do niej smętnym piórkiem. Najwyraźniej krwiożercze małe bydlątko stołuje się z zapałem w sypialni i niestety, jak to kot, czeka na służącego, który po uczcie posprząta.
To dobranoc! Rodzice dzieci o wysokich stndardach muszą dobrze się regenerować, żeby mieć siły na wychodzenie naprzeciw wymaganiom swoich małoletnich pociech.
Hahahahahah:)
OdpowiedzUsuńOj tak glut w nosie jest zły, na palcu jeszcze źlejszy:P Najlepszy jest glut na ścianie albo na ubraniu. Koleżanki lub kolegi oczywiście...
Ja się boję, że Hanka będzie miała takie "wysokie standardy"... A dlaczego? Bo już się jej nie podoba jak mama robi coś nie po Jej Królewskiej Mości myśli....
U nas na razie brud jest sprzymierzeńcem i ani się waż ruszyc skoro się dziec tak napracował i misternie gębę i łapy wymazał tym, co należało owymi do owej włożyć!
Dobrej!!!I Spokojnej:)
A bom zapomniała - zapraszam do zabawy:) info znajdziesz na blogu u mnie:)
UsuńMoja droga, a dlaczego się standardów obawiasz? Eeej, to nie takie straszne. Przecież lubimy niezahukane bachorzęta, co to własne zdanie mają :)
UsuńMnie jedynie nieustanne skrzeczenie przeszkadza i wymóg bycia noszonym non f...g stop, reszta mnie zwyczajnie bawi :D
Brudek generalnie maskuje, konserwuje i w ogóle cieszy, choć ja na myśl o odplamianiu lub pozbywaniu się tłustych zacieków dostaję drgawek.
Obsmarowywanie produktami ubocznymi kataru rozumiem z przedszkola znasz? Och, pamiętam, chlopcy zaglutowani po pas, musiałabym z rolką papieru chodzić, by ich oporządzić, a tulić i całować trzeba zawsze, noezależnie od tęczowych rpzmazanych i bąblująco - zwisających glutów. Czasami dawałam sobie spokój z obiadem ;)
Dzięki za wyróżnienie, może znajdę czas...
heheh dzieci sa SKARBEM nie ma co:)))
OdpowiedzUsuńHi hi hi, otóż to :)
Usuńno popatrz, my też mamy podobne natręctwa ;)
OdpowiedzUsuńNo proszę, a ja myślałam,że Kwiatek taki wyjątkowy :)
UsuńZimno nogu;D uwielbiam was;)
OdpowiedzUsuńA dziękujemy :)
UsuńWyobraź sobie te figury i wygibasy, jeśli nie daj Bóg podczas picia mleka (nie odessie się, nie ma bata) zorientuje się Ziutek, że z nogawką lub rękawem coś nie tak. Albo i z jednym, i z drugim! Hu hu hu
"chodniczkowi Igi nie przepuści." o hahaha :) to mnie rozbawiło do łez!
OdpowiedzUsuńChusteczkę? ;)
UsuńPrzynajmniej ktoś mi pomaga z tymi chodniczkami... :)
o rany, uśmiałam się ;) Jerzowi ostatnio się nie podoba, że ma rękaw w piżamie 3/4. czyżby to była zapowiedź kształtujących się standardów? rety...
OdpowiedzUsuń:)
UsuńObserwuj. Jak tak, to będzie wesoło :)
kocham Cię - już u mojego dopatrywałam się autyzmu, bo w większości punktów ma tak jak Igi
OdpowiedzUsuńHa ha! Autyzmu to ja bym się prędzej u siebie spodziewała. Mała gnidka jest tylko moim lustrzanym odbiciem. No dobrze, niedokładnym, bo m.in. nie świruję z ppwodu mokrego rękawa i nie żongluję kozami z nosa :P
UsuńNie no chyba pęknę :) A już współodczuwanie z lalką mnie rozwaliło haha! Niesamowity Twój synio jest! A ja zapraszam Cię do zabawy: http://carryikurkuma.wordpress.com/2012/11/06/liebster-blog-czyli-3-x-11/
OdpowiedzUsuńDziewczyno, nie pękaj :)
UsuńDzięęęki, jak będę miała wenę, to skrobnę. Miło tak, za "dobrą robotę" zostać zauważonym :)
Uwielbiam każdy twój post. Zawsze ale to zawsze potrafisz mnie rozbawić.
OdpowiedzUsuńJa tu zawsze będę wpadać na terapię.
A staram się - cieszę się, że mi wychodzi :)
UsuńObustronna terapia śmiechem sponsorowana przez ignacjusza :D
umarłam - pozytywnie.
OdpowiedzUsuńjuż czekam na kaprysy i przyzwyczajenia mojej córy! :D
Weź mi tu dziewczyno noe umieraj, bo gdy trup ściele się gęsto, to odstrasza potencjalnych czytelników.
Usuń:)
Boskie! Zwłaszcza wielkoduszne "pomogłem" :D
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę, zapraszam do zabawy:
http://projektbobas.blogspot.com/2012/11/liebster-blog-x2.html
Zrzędliwy matulcu - uwielbiam Cię czytać:) Nie ma nic lepszegi niż wieczorna herbatka i "zrzędliwy" post:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cieszę się :D
UsuńTo nie Wy mieliście w domu zbuntowanego dwulatka, to Wasz dwulatek miał niesfornych starych :) No bo jak to? Jak są blokady to trzeba ich używać! Jak jest brud to trzeba się go pozbyć.Jak coś nie na swoim miejscu to trzeba odłożyć. A jak ma się wysokie standardy wobec siebie to i często wobec otaczającego świata :)
OdpowiedzUsuńNajpierw rodzice uczą a potem się dziwią, że dziecko takie poukładane :)