5 lutego 2014

Basen w Polsce? Nie, dziękuję.

Ten wpis powinnam była napisać już dawno temu. Bo tak jak puby w Anglii, tak tutaj od razu zauważa się baseny. Jasna sprawa, skoro woda płynie tu strumieniami z nieba i z lodowców, a także spod ziemi - i ogrzewa domy oraz napędza przedsiębiorstwa. W domach strumienie płyną z kranów w nicość, woda leje się także podczas długich pryszniców czy niekończących się kąpieli w wannach lub przydomowych jacu. Pływalnie i kawiarnie to popularne miejsca spotkań. Niemowlęta (od 6 tygodnia życia) i zgarbieni staruszkowie oraz wszystko pomiędzy pojawia się na basenach.

Moją osobistą teorią jest, że jeśliby znacznie podwyższyć ceny wody lub nie daj boże kazać płacić za wodę pitną, ten zrelaksowany i pokojowy naród zbuntowałby się bez wahania.

Pływalnie są w miastach i na zabitych dechami wsiach (nie znam wsi bez basenu, ale może takie są; przypomnę, że przez "wieś" rozumiem skupisko 200-300 osób, bo moja poprzednia "wiocha" miała 8000 dusz i 2 i pół basenu, w tym jeden zupełnie wypasiony). Różnią się więc między sobą, bo rozstrzał między stołecznym luksusem a wsiowym "późnym Gierkiem" jest widoczny, co nikomu nie przeszkadza moczyć kończyn w ciepłej wodzie. Nie spotkałam się nigdy (oprócz Błękitnej Laguny) z opłatami czasowymi. Płacisz (tak z 15 zł), wchodzisz i siedzisz, ile chcesz. Nawet na najwiekszym zadupiu standardem jest basen głęboki, choć nie spodziewajmy się długości 25 metrów, przynajmniej jedno jacu i jakiś brodzik, coby bachory się nie potopiły. Najczęściej jest sauna parowa lub fińska, oczywiście w cenie basenu. Gdy jest dobrze, jest zjeżdżalnia. Oczywiście są to baseniki całoroczne, niezadaszone. W stołecznych wodnych przybytkach prawie zawsze jest coś pod dachem, jakis płytszy basen lub kąpielisko dla dzieci.

W Polsce, gdy na torze jest mniej niż 10 osób, można powiedzieć, że nie ma tłoku. U nas zazwyczaj w głębokim basenie pływa jakiś rześki dziadziuś. W stolicy rozpustnie czekałam na "swoją kolej", gdy na każdym torze znajdowały się aż 2 osoby, żebym nie musiała się tłoczyć (pływam szybciej niż większość użytkowników basenów, a tutaj mogę sobie pozwolić na luksus pływania we własnym tempie i niesmyrania kogoś po stopach). Latem większa część basenu pływackiego pozbawiona jest lin i szaleją tam dzieciaki, które, nawiasem mówiąc w ramach wuefu w szkole mają również pływanie, tak, cały rok, tak - na świeżym powietrzu. A to podobno gigantyczny problem dla wielu polskich rodziców, choć polskie baseny są kryte.

W jacu i brodzikach siedzą najczęściej dziadziusiowie i babunie, prowadząc ożywione rozmowy. Najlepiej opala się w brodzikach.

ZDZIWIENIE PRZY WEJŚCIU
W zależności od rozwiązania użytego w danym przybytku wchodzisz, zdejmujesz buty i kupujesz bilet w skarpetkach. Ewentualnie dane jest ci kupić bilet w obuwiu, a potem natrafiasz na półkę na buty. W kontekście dalszych wydarzeń jest to ważny punkt programu basenowego :)

KONTROWERSJA NA WSTĘPIE
Nie spodziewajmy się szafek z kluczykami w wioseczkach, choć możemy czasem byc zaskoczeni, bo będą. Zazwyczaj rzeczy zostawia się na wieszakach i idzie kąpać, bo szczególnie we wsiach społeczności są małe i uczciwe. Ja nie korzystałam z szafek nawet w stolicy, bo pływanie z dyndającym kluczykiem jest bez sensu.

KONTROWERSJA I
Wszystkie baseny mają powielone rozwiązanie: rozbierasz się do gołego, bierzesz ręcznik, szampon i strój i idziesz do części z prysznicami. Ręcznik zostawiasz sobie na później na specjalnym wieszaku lub na półce z przegródkami, a w strój kąpielowy ubierasz się dopiero po dokładnym wyszorowaniu całego ciała
Budzi to kontrowersje. Szczególnie, gdy potencjalny użytkownik basenu wywodzi się z Europy Środkowej lub Wschodniej.

Moje wspomnienia z czasów dzieciństwa to widok ludzi kryjących się w ręcznikach lub osobnych szatniach, by założyć strój lub kapielówki, ochlapanie koniuszków palców pod prysznicem i hop do wody. I tutaj niektórzy bardzo starają się nie pokazać ciała i przychodzą już w strojach pod ubraniem. Biedne te babki, które muszą prosić ludzi, by weszli nago pod prysznic i użyli mydła. Odkąd zauważyłam tę znaczną różnicę, roboczo nazywam wodę w polskich basenach "zupą z cipek i penisów", choć należałoby wspomnieć o spoconych pachach, zatęchłych stopach i tłustych włosach, dla ścisłości.

Z moich wakacyjnych obserwacji wynika, że niewiele się w tej kwestii zmieniło.

Gdy wracasz z basenu, myjesz się, wycierasz do sucha przy wieszaku z ręcznikami i suchy wchodzisz do szatni. Jakie to proste! Z łatwością zakładasz ubranie i w skarpetkach wychodzisz na zewnątrz. Przy wejściu na basen zakładasz buty.

Ponieważ pół życia spędziłam na basenach, pamiętam koszmar błotnistej brei na posadzce w szatniach, do których wszyscy wchodzili w butach. Jesli na posadzce była tylko woda, to i tak było do kitu. Człowiek wycierał się po kawałku i wciągał na nie do końca wysuszone ciało kolejne części garderoby. Przy czym największym wyzwaniem były skarpetki lub rajstopy, ze względu na morką podłogę oczywiście. 

POWAŻNA KONTROWERSJA NR II
Rozbierasz się, jak wspomniałam. A ludzie chodzą na basen z dziećmi. Nie ma dyskryminacji, mama może iść z synami, tato z córką. Większe dzieci mogą się przebierać same w szatniach zgodnych z ich płcią, mniejsze (np. pięcioletnie) idą z rodzicem, czyli chłopcy z mamami, a dziewczynki z tatusiami. Gapią się? Nie. Demoralizują? Hm, jeśli nauka higieny jest demoralizacją, to bardzo.

Nie dziwi mnie to wcale, bo mama kiedyś przypomniała mi czasy mojej "kariery" (hahaha) pływackiej, gdy nasza grupa mijała się ze starszymi dziewczynami z sekcji, które kąpały się pod prysznicami nago. Troskliwe mamusie dziewczynek z naszej grupy zaczęły krucjatę przeciwko dziewczynom "demoralizującym" ich córeczki.

Nie widziałam natomiast nikogo bez stroju w saunie.

PROBLEM III
Możesz być stary, gruby, włochaty czy niepełnosprawny. Możesz być w ciąży. Możesz mieć rozstępy lub obwisłe piersi. I możesz iść na basen. Dla niektórych to problem, dla mnie nie. Koleżankom w Polsce zdarzało się słyszeć brzydkie komentarze, gdy były w ciąży. Że tu chodzą dzieci i nie powinny obrażać uczuć ludzi pokazując brzuch... Za to tutaj kobietom w ciąży "wolno" też mieć dwuczęściowy strój. 

SZOK IV
Jako że większość Islandek karmi swoje potomstwo własną piersią, mile (!) i do tego bardzo często widziane jest karmienie w szatni, w okolicy prysznica czy na samym basenie. To norma, dziecko głodne lub niespokojne, to dostaje jeść. Jedynymi komantarzami, jakie słyszy mama to gratulacje, a po nich uprzejme, zwyczajowe pytania o wiek i płeć dziecka. Na koniec rozmówca stwierdza, że dziecko jest śliczne i po rozmowie :)

DZIWACTWO V
Ludzie nie umierają od pływania na otwartych basenach zimą, podczas deszczu lub sztromu. Ścieżki między basenami, jacu i brodzikami bywają odśnieżane, często (i to lubię!) wyłożone są specjalnymi gąbczastymi płytkami, więc człowiek się nie ślizga, gdy jest oblodzenie. Bywa, że miejscami chodnik jest podgrzewany. W ogóle najbardziej lubię baseny z ogrzewaniem podłogowym w szatniach.

INNE ZASADY:
  • nie sikamy do basenu, od tego są ubikacje
  • nie sikamy przez strój
  • nie sikamy pod prysznicem
  • najfajniejsza, choć (podobnie jak powyższe) niepisana: po załatwieniu się ponownie bierzemy prysznic i dopiero wracamy do wody
  • dzieci mogą bawić się głośno i mogą chlapać wodą, ale dobrze byłoby, gdyby nie deptały po ludziach
  • maluchom wolno używać materiałowych pieluszek-kąpieluszek, nie ma wymogu stosowania kąpieluszek jednorazowych (co oczywiście jest wyrzucaniem pieniędzy i działaniem zupełnie nieekologicznym. A piszę o tym dlatego, że spotkałam się w Polsce z wymogiem stosowania pieluchy jednorazowej na niektórych basenach. Nakazy te łamałam bardzo konsekwentnie.)
Przykładowy basen wioskowy:

I jak się Wam podobają te różnice?





21 komentarzy:

  1. WOW! Kocham ten kraj! Chce do was chociaż na urlop.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjeżdżaj. niestety latem baseny są okrutnie oblężone, ale da się i wtedy wytaplać w miłej atmosferze :)

      Usuń
  2. Drogi Anonimie, dziękuję Ci za komentarz. Choć zniknął on (nie rozumiem dlaczego) to i tak postanowiłam na niego odpowiedzieć. Widzę, że bardzo oburzył Cię mój tekst. Dziękuję, za informację, że ludzie w Pl też sie myją - wiem o tym, bo sama do nich należę i nie jestem zupełnie odosobniona. W swoim tekście przytaczałam też przykłady świadczące o tym, że byłam świadkiem tego miłego zjawiska :)
    Zauważyłam jednak, że różni różnie rozumieją mycie, bo dla niektórych ochlapanie się wodą do zmoczenia stroju oznacza wykonane zadanie. Nie mogę się z tym zgodzić.

    Nie wyemigrowałam, jak sugerujesz, w latach 70tych (chyba, że zrobiłam to w poprzednim wcieleniu), a obserwacje swoje czyniłam na przestrzeni 3 dekad intensywnego użytkowania basenów publicznych i niepublicznych. Zmiany są, istotnie, z tym sie zgodzę. Ale moim zdaniem są ZUPEŁNIE niewystarczające. Nigdy jeszcze nie byłam świadkiem tego, by wszyscy pod prysznicem porządnie się umyli. W przeciwieństwie do tego, czego doświadczam codziennie tutaj. Mamy jako naród zbyt wstydliwe podejście do nagości, by grupowo ładnie sie rozebrać i wyszorować.
    Piszę zatem, uogólniając z pełną świadomością, że chodzenie na basen w naszym kraju wiąże się dla mnie z niesmakiem.
    Ostatnią rzeczą, do której się odniosłeś/aś były półki przy butach na niektórych basenach. Są, zgodzę się, od zawsze też są zakazy włażenia w butach do szatni. Ja chciałabym, żeby takie półki były na wszystkich pływalniach i chciałabym, żeby WSZYSCY grzecznie respektowali zakaz wchodzenia w butach.

    Przede wszystkim jednak w swoim tekście chciałam zwrócić uwage na przykry fakt, że jedynie kilka nacji (w tym i nasza) ucieka przed pracownikami tutejszych basenów bez umycia się. Mam nadzieję, że z czasem tych uciekinierów będzie coraz mniej.

    Polecam się na przyszłość.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha, nie sikamy do basenu, niby takie oczywiste,no nie?! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiste, ale dla niektórych :) kto nie pamięta brązowych niespodzianek pływających w wodzie, palec pod budkę :P
      półtora roku temu współużytkowniczka pływalni oddała sobie zwyczajnie mocz pod prysznicem. szok.

      wszystkiego mi się odechciewa, gdy o tych rzeczach pomyślę...

      Usuń
  4. Wow! Jestem pod wrażeniem, chociaż sama mam za wielkie kompleksy dot. własnego ciała, żeby się przejść bez majtek i statnika w sali pełnej obcych ludzi. Ale odnośnie higieny to się zgadzam, że to akurat kuleje-sama nie raz widziałam jak ludzie wskakują do wody ledwo muśnięci prysznicem. Porządne szorowanie? A po co? przecież ja idę do WODY!!! takie standard podejście. Nie mam jakis szczególnie przykrych wspomnień basenowych ale ten wpis pozwolił moim myślom dryfować w stronę miejskich basenów i analizować co kto i po co robi.. a kysz! swoją drogą, pamiętam jak kiedyś chodziły plotki, które mówiły, że, wokół sikających do basenu będzie się robiła czerwona otoczka :P w sumie szkoda, że tak nie jest. nic tak na ludzi nie działa jak wstyd.

    w związku z tym, że jestem tu po raz pierwszt i nie wiem czy wypada, ale spytam: skąd decyzja o emigracji akurat na Islandię :)? dość egzotyczny kierunek ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, wiem, o czym piszesz. tu jest o tyle inaczej, że żaden golas się w drugiego nie wgapia, wszelkie niedoskonałości są otoczeniu doskonale obojętne.
      słusznie zauważyłaś - ludzie nie widzą powodu, dla którego mają się myć wodą przed wejściem... do wody ;))))

      ja słyszałam, że barwnik miał byc fioletowy. rzeczywiście, szkoda, że nie ma czegoś takiego.

      wypada :) decyzje podjęłam pod wpływem impulsu i zupełnego przypadku. wyjechałam, nie wiedząc, co mnie czeka i wsiąkłam. a tak w ogóle - witaj i rozgość się :)

      Usuń
  5. Potwierdzam:) Byłam i doświadczyłam.
    Na początku szok i skrępowanie, bo jak to tak? Nago po przebiralni i pod prysznicem? I jeszcze publicznie się myć? Da się:) W dodatku to nalepsza terapia antykompleksowa:)
    Kocham islandzkie baseny:)
    W polskich woda z reguły śmierdzi chlorem i to bardzo, na Islandii bywa różnie, w zależności od basenu.

    Co do higieny na polskich basenach...nigdy nie widziałam, żeby ludzie się myli przed wejściem na basen - szybki prysznic żeby przyzwyczaić ciało do chłodniejszej wody i tyle...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tutejsze baseny mają udowodnione działanie odkompleksiające :)
      ja też je kocham. ale jak przyjedziesz nastepnym razem, to zafunduję Ci lepsze kąpiele poglądowe - a to w betonowej niecce nad oceanem, a to full wypas :)

      ja znam wersję: zmoczę strój, żeby ratownik się nie przyczepił :D

      Usuń
  6. Ja bym chętnie się przeszła na Wasz basen :D a póki co musze zebrać rodzinę i pojechać na basen tu na miejscu, bo jeszcze nigdy nie byliśmy z Wojtkiem!! aż wstyd!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. e tam wstyd ;) ale idzcie, bedzie zabawa na 102 :)

      Usuń
  7. Fajne porównanie, chociaż mam wrażenie, że u Nas powoli idzie ku lepszemu. Np. u mnie na wiosce (no dobra wiosce obok) jest basen i dzieciaki wf tam mają obowiązkowo. Na basenie sucho, w butach nawet przez kasy nie przejdziesz. I mycie też obowiązkowe. Tak na szybko tyle się nasunęło...

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie chodzę na baseny nigdzie - mam dość sporą fobię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja mam podobnie z naturalnymi zbiornikami. muszę widzieć dno z kafelków, żeby przeżyć :)

      Usuń
  9. Czuję obrzydzenie na basenach przez świadomość niedostatków higienicznych i omijam.
    Z drugiej strony w opisanych przez Ciebie realiach też się jakoś nie widzę. Golasiństwo tylko w domu.
    Wniosek - potrzebna mi chata z basenem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. łatwo się w tym golasiństwie można znaleźć, wierz mi :)
      dom z basenem - marzenie. no dobra, nie będę przesadzała, wystarczy mi jacuzzi w ogródku :D

      Usuń
  10. rewelacyjny cykl, podoba mi się takie basenowanie

    OdpowiedzUsuń
  11. Ślubny już wie, gdzie jedziemy na wakacje! tęsknię za japońskim podejściem do wodnego relaksu, i wiadomość, że mam tak blisko coś podobnego to niesamowita ulga :D
    Super!

    OdpowiedzUsuń
  12. Kobieto, ja chciałam w ramach operacji "rusz tłuste dupsko" zapisać się na basen... Teraz mnie biorą mdłości jak tylko o tym pomyślę, brrr. Już nigdy, nigdy, nigdy.
    Za to coraz bardziej mi się podoba Islandia. Szkoda tylko że macie tam tak mało drzew :P

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz się nie pojawił? To dlatego, że oczekuje na moderację. Opublikuję go najszybciej, jak tylko będę mogła!