4 września 2012

Lalek Michał - czołem kolego!

Lalek dotarł do nas pewnego dnia podczas wakacyjnych rozkoszy. Marzyliśmy już o powrocie w domowe pielesze, żeby odpocząć. A tu ta niespodzianka. Zdecydowana osłoda urlopowych trudów i mąk!

Przybył, zauroczył nawet sceptyków, ale Ignasia Michałowe entrée w paczce pocztowej całkowicie wyprowadziło z dzidziusiowej równowagi. Na szczęście na osłodę lalek miał skarb w plecaku, więc Igi jakoś pojawienie się intruza przełknął. Kilka dobrych dni to trwało, gdy chłopcy się przepychali, a raczej Michał biernie poddawał się przepychankom, ciosom i poszturchiwaniom.
Co przysiadł gdzieś, to natychmiast materializował się tam Igi, brutalnie usuwał lalka i umiejscawiał się tam sam. Bronił zawzięcie swego terytorium, obejmujące siedziska wszelkie i bliskie osoby. Michał mile był widziany jedynie zaraz po zrzuceniu  - na podłodze. Gdy sadzałam go na niej po upadku, by było mu wygodniej, opartego o nogę stołu, to już, już był tam Igunio i przewracał Michałka na jego lalkową twarz. Michał za pojawienie się w tak bezczelny sposób był karany odmową karmienia go, złością i samymi zakazami ze strony Ignasia.
Z upływem czasu sytuacja traciła na intensywności. Michał czasami był oprowadzany po jakimś obiekcie, albo coś było mu pokazywane. Bywało, że dostawały mu się jakieś ochłapy z dzidziusiowego stołu. Czasami nawet zdarzało mu się dostąpić zaszczytu poczytania jakiejś książki lub posłuchania piosenki. 
Z czasem robiło się coraz lepiej. Igi zaczął go bowiem traktować jako małą upośledzoną istotę, która jeszcze niczego w swym krótkim życiu nie zaznała. Godził się na podzielenie się z biedakiem swoją życiową, półtoraroczną mądrością. Przewiózł Michałka ukochanymi "tambajkiem" i "autobusiem". Zaakceptował Michała w wózku, okazjonalnie tylko wyrzucając go zeń w przypływie złości. Zgadzał się na wspólne czytanie książek. Pokazał plażę, piach i polskie morze. Pokazał, jak się myje zęby i zakłada piżamę. Jak się schodzi ze schodów. Co więcej, trzymając za rękę tę upośledzoną i budzącą czasem odrazę istotę, zszedł pierwszy raz sam przodem po schodach. Całkowicie bez trzymanki, jeśli nie liczyć Michała. Najwyraźniej wątła łapka lalka trzymała Igunia bardzo pewnie podczas wędrówki po wysokich, kamienicznych schodach. Wspólne spanie niemal dopełniło obrazu powstającej komitywy.
A potem poważna synowska inicjatywa. Chlapnęli sobie bruderszafta ulubionego napoju Ignasia wprost z dystrybutora i sytuacja ociepliła się znacznie. Michał ostatecznie został zaakceptowany, co Igi pokazał, dopuszczając go do mlekopoju. Dotąd się to nie zdarzyło. Czułam się co najmniej dziwacznie, ale starałam się nie dać po sobie poznać.
Portret z paproszkiem

Od tej pory koegzystują sobie obok siebie - nie razem, ale są zawsze niedaleko i obaj o tym wiedzą. W razie nagłego Iguniowego przypływu sympatii do Michałka, ten ostatni bywa taszczony, wożony na rowerku, karmiony, rozbierany i ubierany, myte są jego wyimaginowane zęby, zezwala mu się na użycie Błękitnego Tronu. 
Tulo-duszenie

Michał to taka miła postać. Śliczny jest i wykonany po mistrzowsku. Uwadze Igiego nie umknęło nawet to, że ma oczy "jak niebo" (cytat z syna). Fascynują go czerwone lalkowe trampeczki, tak podobne do jego własnych. Michał nawet gacioszki ma, a sweterek taki, że sama bym taki chciała, tylko w większej wersji. Lalek jest bardzo sympatyczny, to idealny kompan zabaw i wypraw wszelakich. Wytrzymałość sprawdzona. Jako że Michał został zaakceptowany, jest traktowany z pełną brutalnej miłości atencją - tą samą, która każe Kotu Głównemu wydawać zduszone jęki i salwować się ucieczką. Kurz po szarganiu da się usunąć z twarzyczki ściereczką. Gdyby zbladły rumieńczyki, można je podkolorować, bo utalentowana autorka dołączyła nam do Michałka certyfikat i mały make-up kit, czyli wosk do lalczynej buzi. 

Cieszymy się, że Michałek jest u nas!

Michał w obiektywie prezentuje się tak:
(tylko zapomniał na swoją sesję plecaka ze skarbem)
Masz jakiś problem?

Od razu widać, jakiej płci był fotograf, bo nie poprawił modelowi swetra... :-)
Rugby Michałek :-)
Jak widać, Michałowi należy już umyć buzię...


10 komentarzy:

  1. piękny Lalek! z chęcią załatwię takiego kolegę Czarkowi za jakieś.. 12 miesięcy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. tyle mniej więcej trwa oczekiwanie na lalkę :) (u nas było pół roku - zapisałam sie na listę i Pani Agnieszka o d razu poinformowała mnie o spodziewanym terminie, a miała wielu oczekujących) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowni sa obaj:)) a mama pieknie zrelacjonowala nowa znajomosc:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Przystojni panowie dwaj:)Jak to dobrze, że gdzieś można zamówić, kupić - ogółem dostać "lalka" a nie tylko lalkę. Cuda:D Szkoda, że czas oczekiwania taki długi...

    OdpowiedzUsuń
  5. Sympatyczny ten Wasz Michałek :)

    OdpowiedzUsuń
  6. dzięki w imieniu Michałka :) (i Tej, Która Go Stworzyła) :D

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz się nie pojawił? To dlatego, że oczekuje na moderację. Opublikuję go najszybciej, jak tylko będę mogła!