23 listopada 2012

Jedzenie - najprościej jak się da

Mam nadzieję, że to już ostatni raz o żarełku sie rozpisuję. Tym razem jest to pisane z myślą o koleżance. I będzie o BLW - tu więcej zdjęć z naszej jedzeniowej przygody.
BLW, Bierz Lub Wywal, to nieskomplikowany sposób podawania jedzenia niemowlętom i toddlersom. Znajdzie zwolenników wśród tych, którzy:

  • lubią podnosić ciśnienie teściom ;-)
  • cenią swój czas 
  • cenią ciepły posiłek na talerzu i (co istotne) nadal ciepły w ustach
  • lubią prostotę
  • są skłonni zdrowo się odżywiać
  • chcą pozwolić na samodzielność dziecku
  • lubią wspólne posiłki i doceniają ich wagę w życiu rodzinnym
  • lubią zapewniać edukacyjne rozrywki dziecku
Na czym opiera się ten sposób odżywiania? To po prostu podawanie dziecku, od początku przygody z pokarmami stałymi, jedzenia w formie innej niż papki, słoiczkowe mazie i zawiesiste roztwory. W kawałkach, w całości, w słupkach. To wspólne jedzenie tych samych posiłków. To postawienie na samodzielność Małego Człowieka i wyzwanie dla rodzica w kwestii zaufania dziecku. To brak zmuszania, nakłaniania do jedzenia. To pełen szacunek dla tej Młodej Osoby, która najlepiej wie, czy jest głodna, czy nie, czy ma ochotę na chleb, czy jabłko, która czasem odczuwa ból brzucha lub zwyczajny brak apetytu. I szacunek dla umiejętności naszego dziecka - a brak wyręczania w czymś, co umie i może zrobić samo, jest doskonałym sposobem na to, by ten szacunek pokazać. To więcej czasu dla dziecka. I w pewien sposób "wymuszony" zdrowszy styl odżywiania całej rodziny.
Dodam jeszcze, że ten sposób, w autorsko zmodyfikowanej formie, pasował nam bardzo. Wyrażam sie o nim pozytywnie, co nie zmienia faktu, że jeśli ktoś nie ma ochoty na taki sposób odżywiania, nie zamierzam z tym polemizować :-)
Potrzebny sprzęt - przygotowujemy otoczenie:
- w wersji podstawowej nie potrzeba rzecz jasna niczego - wystarczą kolana rodzica i jego talerz, ewentualnie mniejsze sztućce (widelec deserowy, łyżeczka do herbaty)
- przydatny jest łatwy do umycia fotelik (my z powodzeniem korzystamy z najprostszego modelu pewnej skandynawskiej firmy), który można nawet wrzucić do wanny lub pod prysznic, jedzenie można wykładać wprost na tackę lub do odpowiednich naczyń
- przed dzieckiem można ustawić kubek z wodą (u nas doidy cup) i sztućce, których w pewnym momencie z pewnością zechce używać, naśladując nas
- śliniak, fartuszek, mata, worek lub nielubiane prześcieradło pod fotelikiem - a ja po prostu rozbierałam Ignasia do jedzenia, a po jedzeniu spłukiwałam go pod prysznicem, a otoczenie przecierałam ściereczką.

Wymogi - przygotowujemy siebie:
- przede wszystkim dużo spokoju, psychiczne przygotowanie się (szczególnie na odkrztuszanie)
- zapoznanie sie z zasadami pierwszej pomocy (na wszelki wypadek i dla większej pewności siebie)
- zaufanie dziecku w kwestiach doboru jedzenia, sposobu jedzenia, jego ilości,
- pozwolenie dziecku na samodzielne poznawanie świata
- dziecko je to, co my, zatem zwracamy uwagę na swoją dietę, unikamy cukru, soli, przypraw z solą, dodatków chemicznych, produktów gotowych, wysokoprzetworzonych, rafinowanych, smażenin, napojów sztucznych lub gotowych soków, herbaty, kawy itp.

Pierwsza pomoc - zapoznajemy się bezwzględnie:

Podstawowe zasady - czyli od strony praktycznej:
- pokarmy wprowadzamy po 6 miesiącu życia
- dziecko powinno siedzieć samodzielnie (nie zaleca się sadzania na siłę, więc niesiedzące maluchy można też położyć na brzuchu, a jedzenie położyć przed nimi, by mogły po nie swobodnie sięgać, ewentualnie na czas jedzenia podeprzeć bardzo dobrze w krzesełku lub na kolanach)
- podajemy jedzenie pokrojone w wygodne do uchwycenia kawałki, np. słupki
- dostosowujemy jedzenie do wieku malucha - jesli podamy 6-miesięczniakowi groszek, to wywołamy jego frustrację, a nie radość, za to kawałek chleba spotka się już z innym przyjęciem
- dyskretnie obserwujemy dziecko, szczególnie z początku, by przekonać się, jak radzi sobie z jedzeniem i jego odkrztuszaniem, 
- podczas posiłku przed dzieckiem powinny znaleźć się produkty ze wszystkich grup żywieniowych, by mogło spośród nich wybierać, oczywiście świat się nie zawali, gdy damy dziecku to, co akurat jest w kuchni, ale wybór jest bardzo ważny.

Nie trzeba:
- gotować dwóch osobnych obiadów tego samego dnia, przygotowywać osobnych śniadań, kolacji, przekąsek 
- rezygnować z własnego posiłku lub zjadać zimnego jedzenia. Jemy razem z dzieckiem, dzięki czemu spędzamy razem czas, a dziecko uczy się manier przy stole (choć przez pierwsze miesiące tego nie widać)
- sprawdzać w tabelach, jakie produkty można podawać dziecku (przy czym miód należy podawać po pierwszym roku życia, a grzyby, ho ho, dopiero w podstawówce) 
- zmuszać dziecka do jedzenia - jeśli mu zasmakuje i będzie głodne, z pewnością zje; jeśli nie je, być może nie ma na to ochoty lub jest uczulone na dany produkt
- nadmiernie pilnować odkrztuszającego dziecka, panikować, podbiegać do niego, strasząc je podczas każdego odruchu odkrztuszenia (należy za to, zwłaszcza z początku, spokojnie i uważnie je obserwować)
- podawać bezsmakowego jedzenia, unikać naturalnych przypraw, ziół.

Czego należy się spodziewać:
- twórczego nieładu, czyli produktu artystycznych zmagań z jedzeniem naszego dziecka
- radości z plaskania, zrzucania, rozgniatania, rozsmarowywania, oglądania, rozdrabniania, kruszenia, rozlewania, mieszania, smakowania, oblizywania, ciskania, wypluwania, wpychania sobie jedzenia do buzi dwoma łapkami, jedzenia zupy palcem, łapania, przesuwania...
- że jedzenie może stać się dla Małego Człowieka fascynującym zajęciem na godzinę lub dwie
- odkrztuszania, wyglądającego jak wymiotowanie lub wypluwanie z odruchem wymiotym lub kaszlem, wynikającego w większości przypadków wyłącznie z podrażnienia wrażliwego punktu w jamie ustnej odpowiadającego za ten odruch. Odruch ten z czasem zaniknie. Nie mylić z zadławieniem! 
- jedzenia dokładnie tego samego co mama - kwestia przetrwania. Dziecko przejawia ogromne zainteresowanie talerzem mamy i jego zawartością, bo jest to już pokarm "sprawdzony" przez najważniejszą osobę. Dawanie dziecku czegoś innego niż jemy może powodować jego niepokój lub po prostu ciekawość.

Czego można się spodziewać:
- do roku mleko jest najważniejszym pokarmem, dziecko może traktować jedzenie stałe wyłącznie jako zabawę, bardzo edukacyjną i twórczą, niekoniecznie jednak będzie dużo jadło
- odmawiania jedzenia. Jednorazowo lub na dłużej. W przypadku odmowy jednorazowej można naturalnie zaproponować coś innego, ale BLW opiera się na zaufaniu także w tej trudnej kwestii. U nas zawsze okazywało sie, że odmowa miała proste wytłumaczenie, gdy to zauważyłam, łatwiej mi było ufac Igiemu. Np. w pierwszym przedszkolu pani wciskała jedzenie na siłę, któregoś dnia Igi bardzo stanowczo odmawiał i nic nie zjadł, co mi zakomunikowała. Jeszcze tego samego dnia bardzo mocno wymiotował. Mój niespełna roczny syn rozsądnie podszedł do sprawy, nie chcąc nic jeść - sama zrobiłabym to samo. Gdyby ktoś kazał mi zjeść kanapkę na bolący żołądek, byłabym po prostu nieszczęśliwa.
W przypadku odmowy jedzenia przez dłuższy czas należy zdać się na własną intuicję, gdy podpowiada nam to ona - poradzić się lekarza.
- jeśli na stole postawimy sól i cukier, maggi itp. - dziecko także będzie chciało doprawiać sobie jedzenie na własnym talerzu
- "oszustwa" w stylu sprite w szklankach rodziców, a woda w szklance dziecka zostaną rozszyfrowane
- dziecko raczej nie zje czegoś, na co jest uczulone, a jesli zje i poczuje się gorzej lub wystąpi reakcja alergiczna, będzie samo odmawiało ponownego zjedzenia produktu, który mu zaszkodził
- "faz" na pewne jedzenie, czyli pomijania wszelkich produktów, oprócz jednego lub kilku konkretnych, my mieliśmy na przykład Rok Owsianki i Miesiąc Bananów.

Od siebie dodam na koniec, że trzeba mierzyć siły na zamiary. Gdy jesteśmy zmęczeni, a bałagan w otoczeniu zaczyna nas przerastać, czy może dokądś się spieszymy - może lepiej podać posiłek łyżeczką. Zdenerwowanie z powodu przedłużającego się posiłku, czy niechcianego dodatkowego nieładu nie będzie wpływało korzystnie na atmosferę podczas posiłku. Ja nie byłam "gotowa" na podawanie do samodzielnego jedzenia zup oraz kasz na mleku z takim trudem ściąganego.
Wspólne posiłki mają byc czystą przyjemnością z jedzenia i obcowania ze sobą.

Enjoy!


27 komentarzy:

  1. my jechaliśmy w "papę" ale może przy drugim się uda ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. u nas podobnie - Synek jest na takim mieszanym BLW, tzn. głównie jest, ale zdarzają nam się papki. początkowo byłam nastawiona na wyłącznie BLW, ale słabe wyniki morfologii i poziomu żelaza trochę podnosiły moje ciśnienie - i kiedy widziałam jak składniki odżywcze, jak te piękne krąglutkie witaminki, mikro-, makroelementy i co tam jeszcze, są z pasją rozsmarowywane po tacce, podłodze i twarzy Młodego, to nie starczyło mi odwagi i cierpliwości, żeby doczekać aż on faktycznie ZJE coś z tego, co dostawał do jedzenia. Póki co - Synek ma 9 miesięcy, podczas posiłków BLW właściwie tylko się bawi, żyje mlekiem, czasem papą właśnie.
    pozdrawiam ciepło!

    lenusiowa.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. my papek nie mieliśmy - chyba, że na obiad była zupa-krem.
      to "wrzucenie na luz" przy jedzeniu ekspresyjnym jest niezwykle trudne, znam to, znam!
      pozdrawiam :)

      Usuń
  3. No my poszliśmy na łatwiznę i papki były ale teraz chętnie bym Blw spróbowała, więc jak się kiedyś drugie pojawi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spróbowac zawsze można. a jak nie wyjdzie, to spróbować później :)

      Usuń
  4. U nas niestety nie wypaliło do końca jako wariant podstawowy. Działa za to świetnie jako wariant uzupełniający. Niestety mam coś nie halo z hormonami i przez pół cyklu mleka w nadmiarze (mam pół zamrażalnika zapasów) a przez drugie pół zdecydowanie za mało żeby można było je potraktować jako podstawę diety (a Bułka mleko poważa tylko z cycka, nie z kubka, nie przez słomkę, nie z butelki, cyc ma być. Jedzenie może być łyżką, nie ma sprawy).
    Papki, kleiki i inne brejki ratują nam wtedy życie bo jedząc tyle ile sama da radę, Bułka wyschłaby na wiór.
    Ale żałuję, że tak to wyszło, bo idea bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Igi tez gardził mlekiem pozbawionym oryginalnego opakowania :)
      widać przemawia ono nie tylko dla dorosłych ;)

      Usuń
  5. My stosowaliśmy BLW jako uzupełniene. Młody dostawał do łapy brokuła i go podgryzał, a ja karmiłam go zupka. Nie zdzierżyłam samodzielnego jedzenia zup czy kaszek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miałam to samo! no dobra, owsiankę jadł sam, od 10go miesiąca. ale kaszy na wieczór - w życiu :)

      Usuń
  6. Ciekawie napisane, muszę to przemyśleć, ale myślę, że idea dobra, trzeba tylko mieć dużo cierpliwości i nie przejmować się ewentualnym sprzątaniem po

    OdpowiedzUsuń
  7. A u nas pół na pół. Na początku wystartowaliśmy z BLW, ale gdy miesiącami Kościak nie przybierał i zaczynało się to robić niepokojące (również dla lekarzy) - łyżeczka też poszła w ruch. Plus jest taki, że Kosta trzyma w ręku drugą i też stara się "pakować" ;) Może to właśnie zasługa BLW...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrze, że zaczęliście przeciwdziałać temu brakowi przyrostu wagi. grunt, to nie trzymać się czegoś na siłę tylko dla samej idei.

      Usuń
  8. BLW to najlepsze co mogłam zrobić da siebie i dzidzi, zjeść obiad ciepły, o czasie i ze wszystkimi to naprawdę luksus w moim matkowaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja jestem bardzo obiadkowa, więc to mnie po prostu uratowało od bycia bardzo, bardzo nieszcześliwą ;)

      Usuń
  9. :DDDDD U nas jest trochę BLW trochę karmienia, z zaznaczeniem, że Hanka woli jeść sama. Karmię wtedy kiedy nie mamy czasu na długie stołowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tez tak miałam. a gdy chciałam zapewnic Igiemu świetną rozrywkę - heja, jakis drobiazg na stół, typu kasza lub ugotowana soczewica. dziubał godzinami :)

      Usuń
  10. Z Mikołajkiem nie przeszło, bo nie miał tych wszystkich odruchów potrzebnych do jedzenia (odruch żucia i łykania). Do dziś ma z tym jeszcze problem czasami, a więc BLW przechodzę z nim codziennie ;) Daniello najbardziej lubi ogryzać kostki ( o zgrozo), jeść gotowane warzywa i surowe owoce. Reszta niespecjalnie. Ogólnie dla niego jedzenie to strata czasu, ale BLW pozwala mi czasem 7 minut odpocząć (do 15 przy ogryzaniu kości). I pomyśleć, że wynaleźli to jaskiniowcy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz wyzwanie z jedzeniem Mikołajka! ale Młody robi niesamowite postępy, zgaduję zatem, że z jedzeniem też?
      Daniel - jaskiniowiec z kością w łapce? zobaczyłam to oczami wyobraźni i padłam z wrażenia - widok musi byc nieziemski.
      :)
      a on tych spazmów tak pozytywnie dostawał, czy to była oznaka niechęci?
      :)

      Usuń
  11. A tak w ogóle to szkoda, że nie popełniłaś tego genialnego wpisu jakieś pół roku temu, jak Daniel dostawał na widok jedzenia spazmów, a o BLW nie miałam pojęcia ;) SZACUN!

    OdpowiedzUsuń
  12. a ja to nie wiem, co robiłam, bo dawałam sporo pap, ale jednocześnie bardzo wcześnie zaczęłam dawać Jerzowi jedzenie do jedzenia łapą, z tym, że selekcjonowałam to - głównie miękkie warzywa ugotowane na parze. znam siębie: odkrztuszania bym nie zniosła. mam na to za słabe nerwy. a bałagan mieliśmy też. to mnie akurat tak bardzo nie rusza ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Drukuję i wieszam na lodówce. Genialnie napisane!
    Za parę dni ruszamy z tematem :) Muszę tylko jeszcze sprawdzić jakie pokarmy pogarszają refluks, bo własnie się przekonałam jakie mogą być skutki podania jabłka... :/
    Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz się nie pojawił? To dlatego, że oczekuje na moderację. Opublikuję go najszybciej, jak tylko będę mogła!