30 listopada 2012

Sam-mode

Do tej pory tego nie było. A teraz jest zmiana i bardzo dużo rzewnych komunikatów "Ja sam". Przedtem jakoś udawało mi się nie narzucać swej pomocy Młodej Osobie, Igi nawet w razie czego prosił "Pomóż", bo taką mieliśmy umowę.
Do tej pory z powodzeniem unikałam kwokowania... Od początku nie zasłaniałam dziecięciu oczu w razie słońca, więc sam odwracał głowę, mimo warzywnego stylu życia. Później dochodziły inne rzeczy, których nie robiłam, żeby dać mu możliwość poradzenia sobie z wyzwaniem samodzielnie. Stwierdziłam, że dla Igulindy ważne będzie poczucie, że może troszczyć się sam o siebie, a my pomożemy, gdy zajdzie taka potrzeba.
Długo nie było komunikatu "sam", aż tu nagle taki skok nastąpił, że nie nadążyłam. I Igi bardzo stanowczo pokazuje mi, że mam się przystosować. Bo jak się okazuje ilość rzeczy, z którymi radzi sobie samodzielnie jest nieporównywalnie większa niż przed dwoma tygodniami. 
Gdy za szybko coś zrobię, wyręczając dziecię, sprawa oczywiście jeszcze nie jest przesądzona. Dziś na przykład niepotrzebnie zdjęłam Kwiatuszkowi pajaca. Oburzył się, oznajmił, że sam i rozpoczął żmudne ubieranie piżamy tylko po to, by sprawiedliwości stało się zadość i mógł go po chwili z triumfem zdjąć ją SAM. Ktoś widział dwulatka zakładającego sobie pajaca? Lubię w takich momentach niepostrzeżenie sięgnąć po książkę lub gazetę, by nie zirytować się, a w razie wiekszej dawki cierpliwości nie pospieszać go wzrokiem i pozwolić na powolne i niezdarne zmagania. Rozdział później i równolegle po próbie dostania się do piżamy przez (zaszytą) nogawkę i od drugiej strony rękawa (po skrupulatnym tego rękawa poszukiwaniu) jakoś daliśmy radę umieścić się z moją minimalną pomocą w stroju nocnym. Igi pozbył się go z dziką radością i błyskiem w oku. Natychmiast okazało się, że rajstopy też zakłada już sam. Do tej pory musiałam przygotować się psychicznie i czasowo na majtki, spodnie, rękawy koszulek i body, zapinanie zamka w bluzie, buty i czapkę. 
To chyba oznacza pobudkę jeszcze wcześniej... No bo czego się nie robi dla dziecięcej samodzielności...

Co z tego jeszcze wychodzi? A, na przykład jedzenie jogurtu dwoma złożonymi (na łyżeczkę) łyżeczkami. Kurtka założona do góry nogami i plecami z przodu, buty na odwrót. Wkurzenie, gdy zagapię się, podając Kwiatkowi picie i przytrzymam filiżankę ręką. 

Poniżej mała próbka tego, z czym potrafi poradzić sobie dziecię, gdy mama jest odcięta od rzeczywistości w szale gotowania. Krzesełko posłużyło do wspięcia się na blat, odpowiednia szafka otwarta. Kilogramowy słój miodu wyjety, nie stłuczony, a odkręcony. Łyżeczka załatwiona. I tak Igi zapewnił sobie deser bez proszenia o pomoc.
Fryz made by mama :-)
Na koniec wyrafinowana kuchnia, czyli przepis z dziś: kasza gryczana plus sos pomidorowy. Kaszę gryczaną zacząć gotować, w tym czasie zeszklić cebulkę w drugim garnku. Przybrudzone dziecko pragnie umyć sobie (SAMO!!!) dłonie - usadzić je więc koło zlewozmywaka i uzbroić w ręcznik. W tym czasie przystąpić do dalszych przygotowań związanych z sosem. Wlać wodę i resztę składników. Doprawić imbirem i gałką muszkatołową. Odebrać dziecku sól z okolic zlewozmywaka i posolić potrawę. Zdziwić się - pianka na powierzchni sosu? Rozejrzeć się podejrzliwie, powąchać sos. Wyłowić niespotykaną nutę zapachową z wnętrza gara. Omieść wzrokiem otoczenie w poszukiwaniu poszlak. Zauważyć piankę w dzbanku z wodą. Zbadać. Znaleźć wspólny mianownik zapachowy z mydłem kuchennym. Zlustrować otoczenie, gdzie działa Kwiatek, całkowicie pochłonięty... no właśnie, czym?
Aha. No tak. Gruba, jednolita i wyjątkowo precyzyjnie położona warstwa gęstego mydła pokrywa cały kran, łącznie z jego wylotem. Igi przechodzi właśnie płynnie do pastowania wnętrza zlewozmywaka. Pochłonięty czynnością, nawet nie zauważa, że jego mama wyprodukowała aż dwa sosy, w tym jeden niezdatny do spożycia.

11 komentarzy:

  1. heheh poklady cierpliwosci to trza miec...
    myslalam isc na jakis kurs, im Maja wieksza tym wiecej potrzeba
    Igi kucharzem będzie, super doprawil sos:)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) śliczy Igi, rozwój dzieci przynosi ciągle nowości :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale przystojny nonszalancki kucharz :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. niesamowity i jaki samodzielny :) a co do sosu, to kto wie może odkrył nową nutę smakową :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. jaaaaaaaa ale agenciak!!! nie mogę się doczekać, aż mój zacznie wycinać takie bombowe numery! toż to czad!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahaha! no pięknie sobie radzi agencik mały :D

    OdpowiedzUsuń
  7. A to mi przypomina, że i ja muszę fryz by mama wykonać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hehehe. Dobre. Wryzury by mama the best. Zauwazylam ze 90% mam to urodzone fryzjerki ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. samodzielny szkrab, w istocie ;) widzisz, a ja się martwiłam, jak Jerz sam trudni się zbieractwem i łowiectwem, zamiast przyjśćpowiedzieć, że jest głodny. na przykładzie Igiego, który zdobył miód, rozumiem, że powinna m się raczej z tego cieszyć ;)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz się nie pojawił? To dlatego, że oczekuje na moderację. Opublikuję go najszybciej, jak tylko będę mogła!