Tak jak gołębie mają tajny napęd w obrębie głowy, tak Igi ma tajemny hamulec w podobnej okolicy. Ignacy zasypia ze słowem na ustach i budzi się, już gadając, choć z zamkniętymi oczami. Zadaje pytania, rzuca myśli, porównuje, definiuje, opowiada, relacjonuje, zauważa różnice i podobieństwa, snuje wspomnienia, planuje, pokazuje też swoją bardziej abstrakcyjną stronę.
Gadanie, mielenie ozorem, paplanie - to wszystko, co ciekawe, nie może poczekać. Igi nie ma guzika pauzy. Bywa, że w radio jest właśnie niezwykle interesująca informacja, uciszam więc potomka. Niestety, po każdej prośbie o tymczasowe przymknięcie jadaczki, dziedzic przypomina sobie o naukach mamusi i głośno wypowiada formułkę:
- Mamo, przepraszam, czy mogę coś powiedzieć?
- Nie, chcę posłuchać tego, co leci w radio, poczekaj chwilę.
- Ale mamo, mogę coś powiedzieć? Ja chcę coś powiedzieć, chę coś powiedzieeeeeć.
- Poczekaj Ignasiu.
- Mamo - szepcze scenicznie Igi, nigdy się nie poddając. - Czy mogę coś powiedzieć cicho?
W tym momencie zazwyczaj wszystko, co miało być na dany temat powiedziane, powiedziane już zostało, mogę się więc równie dobrze zgodzić na kolejny słowotok Ignaśka.
Gdy przyjrzymy się dokładniej wszystkim codziennym czynnościom - myciu zębów, ubieraniu, zakładaniu butów, jedzeniu, wkładaniu rąk do rękawów, chodzeniu... Wszystko to zajmuje wieki. Bo Igi nagle odczuwa potrzebę zadania jakiegoś wnikliwego pytania tudzież posnucia jakiejś historii i absolutnie nie przestanie mendozić, dopóki nie otrzyma odpowiedzi lub nie dokończy historyjki. I tak zęby myjemy ponad kwadrans, przy śniadaniu mam drgawki, gdy Igi się odziewa - ja toczę pianę z ust, gdy jesteśmy w przedpokoju, a Młody zastyga, by podzielić się kolejną Niezwykle Ważną i Bardzo Rozbudowaną Myślą - ja rozważam łykanie pigułek szczęścia, a w trakcie poszatkowanej kolejnymi postojami drogi do przedszkola (w teorii jedyne 5 minut piechotą) jestem już całkowicie zobojętniała na wszystko.
I zawsze, w najlepszym wypadku, jestem na styk.
A Wy jak macie?
Mniej więcej podobnie:\ ale to nic dziwnego...
OdpowiedzUsuńZawsze omijają mnie wiadomości, nigdy nic nie słyszę, poranna toaleta to z reguły kosmos, bo moja progenitura nie tylko jadaczka kłapie ona też MUSI zrobić przynajmniej 500 rzeczy na raz... zlapac kota za ogon, sprawdzić gdzie są przyjaciele, przynieść pół półki książek, wybrać inne majtki, pokazać jak sie buja na koniu ite pe i te de....
Trzymaj sie siostro;) może czasem skype przy szklance melisy? :P
Uff, mojemu chłopcu na szczęście włącza się gadanie i przekrzykiwanie dopiero wtedy, kiedy usypiam jego siostrę. ;)
OdpowiedzUsuńJednym słowem: Identycznie!
OdpowiedzUsuńNa dodatek wraz z wiekiem padają coraz trudniejsze [ dla mnie :) ] pytania i matka głupieje :)))
Ale w końcu, to nasze "Pociechy"...
:)
Aaaaw, boski ten Twój Igi:D Przynajmniej na razie tak mi się wydaje, bo jak Zo zacznie gadać pewnie zmienię zdanie:)
OdpowiedzUsuń