Odkąd pojawiły się u nas kocięta, Igi haruje całymi dniami.
Musi przenosić je ciągle w nowe miejsca. Przenoszenie czterech kociąt porównać można do Syzyfowych prac. Gdy już z trudem oderwie wybrane kocię od podłoża i położy wśród wrzasków w upatrzonym wcześniej miejscu, a następnie uda się po nastepne stworzonka, to pierwsze zwiewa. Łapanie kolejnych to też nie lada zadanie. Igi jednak nie z tych, co się poddają. Następne przyniesione rozłażą się oczywiście we wszystkie strony i tak przetransportowanie całej czwórki z legowiska na kanapę staje się zadaniem na godzinę...
Igul nie jada już posiłków w spokoju. Jeśli kotki popijają zsiadłe mleko lub podjadają skyr*, Młody prosi o to samo i zajada w niewygodnej pozycji w siadzie lub na czworakach przy kocim legowisku i miseczce otoczonej przez mlaskające maluchy.
Postanowił też przejąć nieco obowiązków kociej mamy - oglądanie go noszącego kociaki przyciśnięte do wątłej piersi, ze strachem wymalowanym w oczach lub przesiadywanie z kociakiem w gnieździe nie należy do rzadkości. Igi, jakby się ktoś nie domyślił, karmi je piersią.
Kotka odpoczywa również od swych irytujących dzieci, kiedy Igi postanawia sie z nimi położyć. Dla niej już w kartonie nie ma miejsca, gdy rezyduje w nim 5 kociąt, w tym jedno bardzo przerośnięte.
Igi również bawi się z puchatymi pobratymcami. Kotki uciekaja w poplochu, gdy on chlasta na prawo i lewo miarą krawiecką. Albo ciska piłkami golfowymi. A jego uwielbienie do akcesoriów ze szczególnym uwzględnieniem torebek widać po tym, że co zdobędzie jakąś torebkę, to zaraz znajduje się w niej kotek i przeżywa w niej jazdę taką, że London Eye się chowa.
Pewnego dnia Igi bawił się cicho i wyjątkowo mało okrutnie z kotkami. Z tego powodu zabawa była bez nadmiernego dozoru. Tego wieczoru nie mogliśmy znaleźć dwóch osobników. Odbyło się nawet poszukiwanie z latarką, bezowocne. Skapitulowaliśmy, wszak wiadomo, że koty, gdy chcą, potrafią się schować w niesamowite miejsca. Rano kotów nadal nie było... W końcu coś mnie tknęło, otworzyłam Igulkową szafkę z zabawkami i - bingo. Dwa wtulone w siebie maluszki wypadły jak z procy i popędziły do mamy na śniadanie. Tego dnia odbył się wykład pt. "Wkładanie kotów do szafek. Geneza problemu i oficjalne stanowisko w naszym domu."
Cieszę się ogromnie, że po incydencie z zeszytem schowanym w piekarniku (który upiekłam wraz z chlebem) Igi nie wykazuje chęci do chowania w tym miejscu kolejnych zabawek, bo nie byłoby już wesoło...
Nie należy do rzadkości widok kota wyciąganego z tylną lapkę z kartonu. Huśtanego z rozmachem w siatce lub w rękach. Co więcej, koty aktywnie uczestniczą w zabawach Ignasia - i tak okazało się, że kot umieszczony w sorterze wyjdzie każdą dziurką, tylko cyfry omija. Kota można zamknąć w książce. Można się z nim podzielić własnym ziemniakiem i nieustannie wyznawać miłość, ciągnąc go jednocześnie za ogon po podłodze. Kota można naśladować, przemieszczając się na czworakach i zawodząc "miauuu, miauuuu, chę mleka miauuuu".
Chyba będzie nam bardzo łyso, gdy już je oddamy nowym właścicielom...
*popularny produkt pochodzenia mlecznego, przypomina jogurt i serek homogenizowany. Odsyłam do źródła wiedzy: wikipedia
Czuję potrzebę, by na koniec dodać, że...
Żaden kot nie ucierpiał trwale w naszym domu :-)
To musi być świetny widok, zwłaszcza, że jestem zadeklarowaną kociarą ;-)
OdpowiedzUsuńJest genialny. Choć czasem serce się kraje. Pocieszam się, że w wieku Igulka byłam nawet gorsza... ;)
Usuńuważajcie żeby Igi nie schował kotków tam gdzie zeszyt ;)
OdpowiedzUsuńNie właczam pralki ani piekarnika bez uprzedniego policzenia inwentarza placzacego się luzem. Bo Igi umieszcza koty w pralce. Co więcej, ostrożnie sortuję pranie, bo kot w koszu z bielizna to też u nas żadna nowość... ;)
Usuńoj, ja się zastanawiam nad kupnem kota... :) boję się jak Majka zareaguje!
OdpowiedzUsuńzapraszam: http://potworywozkowe.blogspot.com/2013/02/taguje.html#more
Zapewne z entuzjazmem. Igi, choć okrutny, znęca się nad puchatkami nieświadomie, bo oczywiste jest, że aż rozsadza go miłość :)
UsuńOjej wzruzające... :) ale niektóre zachowania Igiego są naprawdę wyjątkowo ciekawe :)
OdpowiedzUsuńKot w sorterze, czy te gorsze? ;)
Usuń:DDD zdjęcia!!!
OdpowiedzUsuńNie mam, za ciemno jest, w koncu noc polarna... Ale postaram się go złapać z kotem przy piersi :)
UsuńLubię koty ale niestety mąż ma alergię :)
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA SWOJEGO BLOGA I KONKURS Z FIRMĄ MAM BABY :)
musisz koniecznie jakas fotke dac, zabawy musza wygladac nieziemsko:P
OdpowiedzUsuńMy mamy jedną kotkę w domu i wyobrażam sobie jak to jest u Ciebie z taką ilością małych kociątek;))
OdpowiedzUsuńNasz czasem oberwie od Natki, ale on juz duzy jest ( rasa pers) nie wiele mniejszy od Natki:))
O jak ją uwielbiam za dziecka tak przenosić kociaki . Chować je do szafek itp. Teraz mi już nie wypada :-)
OdpowiedzUsuńjej, chyba macie piątego kotka ;)
OdpowiedzUsuń