20 kwietnia 2013

Chlup!

Za oknem dzieją się rzeczy co najmniej idiotyczne, a juz na pewno - nieprzewidywalne. Bo ja staroświecka jestem i oczekuję, po ciepłej i bezsensownie bezśnieżnej zimie, kontynuacji w postaci bezśnieżnej wiosny. Ale to guuupie pomysły są. Nie będzie się chwilowo człowiek cieszył tym, co było jeszcze tydzień temu, a mianowicie spacerami w samym swetrze. A właściwie mógłby, ale chyba moja tkanka tłuszczowa nie pozwala mi się kwalifikować do grupy szczęśliwców, którzy nie muszą odgrzebywać kurtek z zakamarków w szafie. Nie dalej jak przedwczoraj przydomowa góra numer jednen prezentowała się tak: 

Zupełne przegięcie moim zdaniem. Ludzie wokół jakoś funkcjonują i nie podrzynają sobie masowo tętniczek, choć wypadałoby. Być może jednak spadek nastroju mojego i Kwiatowego Taty wiąże się pośrednio z tym, że Igi z wrzaskiem wkroczył w magiczny wiek 2,5 lat, miej nas Panie Boże w swojej opiece.
Nie polecam nikomu dzieciąt dwuletnich z hakiem. Dzieciątka w tym wieku dla zdrowia psychicznego powinny zostać oddelegowane na wakacje. Długie. Nie wiem, czy pokarałabym tą wizytą dziadków. Może jakiegoś wroga. Niemniej, jeśli ktoś lubi, to jasna sprawa. Melisa, dziurawiec, bateria ziołowych antydepresantów, pełen barek na najgorsze chwile i lektura pocieszająca - Juul, Faber i Mazlish, "Mądrzy rodzice", "Rodzicielstwo przez zabawę", "Rozwój psychiczny dziecka od 0 do 10 lat"... Byleby tylko nie myśleć za dużo, a przede wszystkim nie zapędzić się w kozi róg pytaniem "Co ja takiego zrobiłam, że moje dziecko takie jest?". Nie, nie, w tę stronę iść nie należy. 

Sobota zawsze niesie ze sobą pewne ukojenie. Dzieć od rana zapycha się kakałkiem i wszelkimi pochodnymi czekolady, poza tym jest basen. Co prawda na basen trzeba się dostać mimo potwornych kłód rzucanych pod drobne stopy Ignasia, a którymi mogą być na przykład:
- fakt obudzenia się
- pełen pęcherz (należałoby opróżnić, ale lepiej zawyć boleśnie do księżyca)
- poranne mycie zębów
- to, że na szczoteczce znalazł się jeden rodzaj pasty, a miały być dwa, Ignasiowy i maminy
- to, że na stole leży kożuch z kakao, a jak wiadomo, nie da się pić kakao w towarzystwie kożucha na stole
- to, że na śniadanie chciałoby się zjeść naleśniki, a Ojciec bezduszny powiedział, że będzie chleb z miodem
- to, że należy zdjąć piżamę, by móc się ubrać
- to, że skarpetka opornie wchodzi na stopę
- to, że stopa nie wchodzi do buta
- to, że "zawiązadła" nie poddają się manipulacjom i nie zawiązują tak łatwo
- to, że czapka nie ta
- to, że nie można się samodzielnie zapiąć w foteliku samochodowym.
Po przebrnięciu przez te straszliwe życiowe komplikacje można się zanurzyć w basenie, by poddać się kojącemu działaniu wody i możliwości torturowania wyszukanym wizgiem szerszej publiczności. Bo dwuletni z hakiem Igi nie wrzeszczy zwyczajnie. Jego "nie" jest słyszalne w promieniu około 10 kilometrów, a jest to dźwięk tak przenikliwie wysoki i wibrujący, że w domach i samochodach trzaskają szyby.
Na basenie, mimo że na zajęcia chodzimy odkąd Wieś skończył 8 tygodni, jest ogólny sprzeciw i przyklejenie do wybranego rodzica. Od ponad miesiąca, odkąd znowu przeprosiliśmy się z zajęciami, było nie, wrzask, strach, niechęć i ogólny napad emocji negatywnych. Równie dobrze mogłabym moczyć Kwiatka pod prysznicem, taniej by wyszło. Niektóre dzieciaki przepływają pod wodą pół basenu, a Igi lata poza, wrzeszcząc, że nie wejdzie.
A dziś - zupełny przełom. Olał Miś okulary pływackie, olał wrzaski, olał przyklejenie i ucieczki. Przypomniał sobie absolutnie wszystko, co robił kiedyś i... I zaczął pływać. Sam i z deską. Zaczął nurkować. Zaczął chichrać się pod wodą i stawać na dłoni Taty zupełnie wyprostowany. Zaczął znowu z radosnym plaśnięciem wskakiwać do basenu. Zaczął sam regulować długość czasu pod wodą i puszczony - sam wpływał na schodki i wyłaził na powierzchnię. Zaczął znowu mieć radochę i widać było po nim, że cieszy się swoją na nowo odzyskaną podwodną samodzielnością. 
Prawdę mówiąc, spodobało mu się to tak bardzo, że nie mogliśmy wyjść z basenu, mimo że zajęcia dawno się już skończyły. Musieliśmy siedzieć w basenie kilka metrów od siebie i łapać Gada za łapki, gdy się do nas zbliżał pod wodą.
To mnie nastroiło tak pozytywnie, że choćby spadło teraz pół metra śniegu, oleję to tak, jak Igi olał wrzeszczenie na basenie. O. I foty:









18 komentarzy:

  1. zdjęcia jak zwykle - lux
    jakby co to służę pomocą - chętni zamienię mojego nastolatka na Twego 2,5 latka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko obmyslę kwestię KP, poza tym - idę na ten układ :)

      Usuń
    2. kochana z karmieniem (Igulca problemu nie będzie) bo ja czynnie karmię, a z Twoim mlekiem musiałby się uporać może mąż :DDDD

      Usuń
    3. wybacz, ale leżę i kwiiiczę :D :D

      Usuń
  2. jak zaluje ze basenu blisko nie mamy :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem... Basen to sprawa najlepsza z najlepszych. Nie wyobrażam sobie żyć bez basenu...

      Usuń
  3. Koniecznie na basen musimy iśc! Koniecznie. Jak tylko katar minie.
    Wiesz z tymi dwulatkami to powinno być tak, że do kompletu po 2 urodzinach powinni dawać neospazminę albo rewolwer dla rodzica ofc co bysię uratować mógł i w leb sobie strzelić:P JAk widzę co dzieciaki potrafią wymyślić to się zastanawiam gdzie ja rozum miałam w pewną, skąd inąd, przyjemną noc:P

    A na zdjęciach taki Anioł:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na mały katar basen to najlepsze lekarstwo, jakie znam. a 3/4 życia spędziłam w basenie... chlor zabija wszelkie życie ;)
      zamaist becikowego powinna być paczka do otwarcia po 2 urodzinach :-) a tam wszelkie pomoce mające ulżyć w rodzicielskim cierpieniu ;-)
      no właśnie, gdzie miałaś rozum? ja na żywioł szłam, myślałam, że to brednie, ewentualnie pzresadzone historie. ale Ty jako przedszkolanka wiedziałaś co Cię czeka... :P

      Usuń
    2. No wiesz, pewnego pięknego dnia przylazło do przedszkola małe piękne dziewczę, które na mój widok rozdarło się i wyjąc MAAAAAMMMAAAAAAAA przyraczkowało do mnie.... Jakieś 2 czy 3 miesiące później byłam w ciąży.........

      Usuń
    3. och, jak dobrze to rozumiem :)
      u nas iskra zapalną był pewien uroczy dwulatek - w nieznośnym okresie, co nie zmieniło za wiele. zakochaliśmy się i chwilę później - był Igi :)

      Usuń
    4. Wy to jacyś masochiści jesteście chyba:P Zakochać się w 2 latku w szczytowej fazie buntu? Podziwiam, bo ja bym chyba zdezerterowała...Teraz masz swojego dwulatka w nieznośnym okresie:D

      Usuń
  4. swietnie sie bawicie na basenie musimy sie kiedys wybrac:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. polecam każdemu zabawę na basenie. nam zajęcia pomogły w tym, że poczuliśmy sie pewnie i wiedzieliśmy jak się zachować, szczególnie z maluszkiem :)

      Usuń
  5. Super . Za każdym razem jak widzę zdjecia z basenu to już idę. A kończy się jak zawsze, ale pewnego dnia

    Ps czy nie masz nic przeciwko, jak od czasu do xzasu udostępnie link do Twoich przepisów. Zrobiłam to dwa razy, a nawet nie zapytałam. Sorry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. idzcie, koniecznie :)
      a cytować mnie możesz. nie mam serca do tamtego bloga, ale jesli znajdziesz coś ciekawego, cytuj, udostepniaj, linkuj - masz moje błogosławieństwo ;) :)

      Usuń
  6. Jakie świetne zdjęcia! Nigdy mi nie wychodzą zdjęcia z basenu :(

    OdpowiedzUsuń
  7. śliczne zdjęcia, świetny blog! :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz się nie pojawił? To dlatego, że oczekuje na moderację. Opublikuję go najszybciej, jak tylko będę mogła!