Zasiadamy do obiadu. Igi z akwarelowym, granatowym czołem, czym rozbawia swego tatę, który zaczyna chichotać.
Igi konstatuje: Śmieszna tata!
Na obiad jest zupa, która zatrzymuje się na sitku wbudowanym wewnątrz jamy gębowej Kwiatka. Młody zadowala się chlebem, po czym odkrywa w zupnych odmętach swój ukochany seler naciowy. Wyławiamy zatem księżyce selerowe i ze swoich talerzy, przy czym oczywiście nie nadążamy. Gdy zawartość naszych talerzy się kończy, na ochotnika wyławiam seler z gara. Ignaś czeka, zadowolony i oznajmia, patrząc na mnie:
- On mi wyławia roślinków!
:D dobra mama :D
OdpowiedzUsuńheheheh polska język trudna język:)
OdpowiedzUsuńOna mi wyławia roślinków - genialne:D
On mama i ona tata :)
UsuńHaha bo roślinków trzeba jeść! :D
OdpowiedzUsuńOn mi jest boski!!
OdpowiedzUsuńdobry mama i dobra tata. A taki seler naciowy to bym sama zjadła...
OdpowiedzUsuńhehe brzmi zabawnie, ale to niesamowite, że taki maluch lubi seler naciowy. ja mojego Maksia nie mogę przekonać :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie też jestem pełna podziwu, moja Natka nie ruszyłaby go za żadne skarby ;)
UsuńHehe " Igulec z rana jak dobra śmietana" :-):-D:-)
OdpowiedzUsuńhahaha tylko jak można wywalić roślinków?
OdpowiedzUsuń