Ten wpis powinnam była napisać już dawno temu. Bo tak jak puby w Anglii, tak tutaj od razu zauważa się baseny. Jasna sprawa, skoro woda płynie tu strumieniami z nieba i z lodowców, a także spod ziemi - i ogrzewa domy oraz napędza przedsiębiorstwa. W domach strumienie płyną z kranów w nicość, woda leje się także podczas długich pryszniców czy niekończących się kąpieli w wannach lub przydomowych jacu. Pływalnie i kawiarnie to popularne miejsca spotkań. Niemowlęta (od 6 tygodnia życia) i zgarbieni staruszkowie oraz wszystko pomiędzy pojawia się na basenach.
Moją osobistą teorią jest, że jeśliby znacznie podwyższyć ceny wody lub nie daj boże kazać płacić za wodę pitną, ten zrelaksowany i pokojowy naród zbuntowałby się bez wahania.
Pływalnie są w miastach i na zabitych dechami wsiach (nie znam wsi bez basenu, ale może takie są; przypomnę, że przez "wieś" rozumiem skupisko 200-300 osób, bo moja poprzednia "wiocha" miała 8000 dusz i 2 i pół basenu, w tym jeden zupełnie wypasiony). Różnią się więc między sobą, bo rozstrzał między stołecznym luksusem a wsiowym "późnym Gierkiem" jest widoczny, co nikomu nie przeszkadza moczyć kończyn w ciepłej wodzie. Nie spotkałam się nigdy (oprócz Błękitnej Laguny) z opłatami czasowymi. Płacisz (tak z 15 zł), wchodzisz i siedzisz, ile chcesz. Nawet na najwiekszym zadupiu standardem jest basen głęboki, choć nie spodziewajmy się długości 25 metrów, przynajmniej jedno jacu i jakiś brodzik, coby bachory się nie potopiły. Najczęściej jest sauna parowa lub fińska, oczywiście w cenie basenu. Gdy jest dobrze, jest zjeżdżalnia. Oczywiście są to baseniki całoroczne, niezadaszone. W stołecznych wodnych przybytkach prawie zawsze jest coś pod dachem, jakis płytszy basen lub kąpielisko dla dzieci.
W Polsce, gdy na torze jest mniej niż 10 osób, można powiedzieć, że nie ma tłoku. U nas zazwyczaj w głębokim basenie pływa jakiś rześki dziadziuś. W stolicy rozpustnie czekałam na "swoją kolej", gdy na każdym torze znajdowały się aż 2 osoby, żebym nie musiała się tłoczyć (pływam szybciej niż większość użytkowników basenów, a tutaj mogę sobie pozwolić na luksus pływania we własnym tempie i niesmyrania kogoś po stopach). Latem większa część basenu pływackiego pozbawiona jest lin i szaleją tam dzieciaki, które, nawiasem mówiąc w ramach wuefu w szkole mają również pływanie, tak, cały rok, tak - na świeżym powietrzu. A to podobno gigantyczny problem dla wielu polskich rodziców, choć polskie baseny są kryte.
W jacu i brodzikach siedzą najczęściej dziadziusiowie i babunie, prowadząc ożywione rozmowy. Najlepiej opala się w brodzikach.
ZDZIWIENIE PRZY WEJŚCIU
W zależności od rozwiązania użytego w danym przybytku wchodzisz, zdejmujesz buty i kupujesz bilet w skarpetkach. Ewentualnie dane jest ci kupić bilet w obuwiu, a potem natrafiasz na półkę na buty. W kontekście dalszych wydarzeń jest to ważny punkt programu basenowego :)
KONTROWERSJA NA WSTĘPIE
Nie spodziewajmy się szafek z kluczykami w wioseczkach, choć możemy czasem byc zaskoczeni, bo będą. Zazwyczaj rzeczy zostawia się na wieszakach i idzie kąpać, bo szczególnie we wsiach społeczności są małe i uczciwe. Ja nie korzystałam z szafek nawet w stolicy, bo pływanie z dyndającym kluczykiem jest bez sensu.
KONTROWERSJA I
Wszystkie baseny mają powielone rozwiązanie: rozbierasz się do gołego, bierzesz ręcznik, szampon i strój i idziesz do części z prysznicami. Ręcznik zostawiasz sobie na później na specjalnym wieszaku lub na półce z przegródkami, a w strój kąpielowy ubierasz się dopiero po dokładnym wyszorowaniu całego ciała.
Budzi to kontrowersje. Szczególnie, gdy potencjalny użytkownik basenu wywodzi się z Europy Środkowej lub Wschodniej.
Moje wspomnienia z czasów dzieciństwa to widok ludzi kryjących się w ręcznikach lub osobnych szatniach, by założyć strój lub kapielówki, ochlapanie koniuszków palców pod prysznicem i hop do wody. I tutaj niektórzy bardzo starają się nie pokazać ciała i przychodzą już w strojach pod ubraniem. Biedne te babki, które muszą prosić ludzi, by weszli nago pod prysznic i użyli mydła. Odkąd zauważyłam tę znaczną różnicę, roboczo nazywam wodę w polskich basenach "zupą z cipek i penisów", choć należałoby wspomnieć o spoconych pachach, zatęchłych stopach i tłustych włosach, dla ścisłości.
Z moich wakacyjnych obserwacji wynika, że niewiele się w tej kwestii zmieniło.
Gdy wracasz z basenu, myjesz się, wycierasz do sucha przy wieszaku z ręcznikami i suchy wchodzisz do szatni. Jakie to proste! Z łatwością zakładasz ubranie i w skarpetkach wychodzisz na zewnątrz. Przy wejściu na basen zakładasz buty.
Ponieważ pół życia spędziłam na basenach, pamiętam koszmar błotnistej brei na posadzce w szatniach, do których wszyscy wchodzili w butach. Jesli na posadzce była tylko woda, to i tak było do kitu. Człowiek wycierał się po kawałku i wciągał na nie do końca wysuszone ciało kolejne części garderoby. Przy czym największym wyzwaniem były skarpetki lub rajstopy, ze względu na morką podłogę oczywiście.
POWAŻNA KONTROWERSJA NR II
Rozbierasz się, jak wspomniałam. A ludzie chodzą na basen z dziećmi. Nie ma dyskryminacji, mama może iść z synami, tato z córką. Większe dzieci mogą się przebierać same w szatniach zgodnych z ich płcią, mniejsze (np. pięcioletnie) idą z rodzicem, czyli chłopcy z mamami, a dziewczynki z tatusiami. Gapią się? Nie. Demoralizują? Hm, jeśli nauka higieny jest demoralizacją, to bardzo.
Nie dziwi mnie to wcale, bo mama kiedyś przypomniała mi czasy mojej "kariery" (hahaha) pływackiej, gdy nasza grupa mijała się ze starszymi dziewczynami z sekcji, które kąpały się pod prysznicami nago. Troskliwe mamusie dziewczynek z naszej grupy zaczęły krucjatę przeciwko dziewczynom "demoralizującym" ich córeczki.
Nie widziałam natomiast nikogo bez stroju w saunie.
PROBLEM III
Możesz być stary, gruby, włochaty czy niepełnosprawny. Możesz być w ciąży. Możesz mieć rozstępy lub obwisłe piersi. I możesz iść na basen. Dla niektórych to problem, dla mnie nie. Koleżankom w Polsce zdarzało się słyszeć brzydkie komentarze, gdy były w ciąży. Że tu chodzą dzieci i nie powinny obrażać uczuć ludzi pokazując brzuch... Za to tutaj kobietom w ciąży "wolno" też mieć dwuczęściowy strój.
SZOK IV
Jako że większość Islandek karmi swoje potomstwo własną piersią, mile (!) i do tego bardzo często widziane jest karmienie w szatni, w okolicy prysznica czy na samym basenie. To norma, dziecko głodne lub niespokojne, to dostaje jeść. Jedynymi komantarzami, jakie słyszy mama to gratulacje, a po nich uprzejme, zwyczajowe pytania o wiek i płeć dziecka. Na koniec rozmówca stwierdza, że dziecko jest śliczne i po rozmowie :)
DZIWACTWO V
Ludzie nie umierają od pływania na otwartych basenach zimą, podczas deszczu lub sztromu. Ścieżki między basenami, jacu i brodzikami bywają odśnieżane, często (i to lubię!) wyłożone są specjalnymi gąbczastymi płytkami, więc człowiek się nie ślizga, gdy jest oblodzenie. Bywa, że miejscami chodnik jest podgrzewany. W ogóle najbardziej lubię baseny z ogrzewaniem podłogowym w szatniach.
INNE ZASADY:
- nie sikamy do basenu, od tego są ubikacje
- nie sikamy przez strój
- nie sikamy pod prysznicem
- najfajniejsza, choć (podobnie jak powyższe) niepisana: po załatwieniu się ponownie bierzemy prysznic i dopiero wracamy do wody
- dzieci mogą bawić się głośno i mogą chlapać wodą, ale dobrze byłoby, gdyby nie deptały po ludziach
- maluchom wolno używać materiałowych pieluszek-kąpieluszek, nie ma wymogu stosowania kąpieluszek jednorazowych (co oczywiście jest wyrzucaniem pieniędzy i działaniem zupełnie nieekologicznym. A piszę o tym dlatego, że spotkałam się w Polsce z wymogiem stosowania pieluchy jednorazowej na niektórych basenach. Nakazy te łamałam bardzo konsekwentnie.)
Przykładowy basen wioskowy:

I jak się Wam podobają te różnice?