Wielokrotnie rozpływałam się nad naszym obecnym "przedszkolkiem". Pal sześć plastikowe zabawki, to miejsce promnieniuje pozytywną energią i zaraża nią rodziców i dzieci. Jest jednak jeden wielki minus tej placówki. Jedzenie.
Jako rodzina wege (wyłączając ryby) z inklinacją do vegan, zwracamy ogromną uwagę na jakość posiłków, a szczególnie na produkty, z których je przygotowujemy.
I tu zaczyna zgrzytać.
Oto moje obserwacje odnośnie diety przedszkolnej:
- śniadanie: płatki kukurydziane lub kółeczka, zalane zimnym mlekiem (norma na Islandii), woda do picia
- przekąska: owoce do wyboru
- obiad: oferowane posiłki są bardzo słone, czuć w nich niepowtarzalny aromat glutaminianu sodu, część podawanych potraw jest już gotowych, np. zupy; do picia woda i mleko
- podwieczorek: gąbczasty, kupny chleb tostowy z masłem i serem lub szynką, mleko do picia.
Na śniadanie kiedyś dawano dzieciom wybór - kółeczka lub owsiankę, co było o tyle fajne, że zawsze była jakaś szansa, że któreś dziecko wybierze zdrowszą opcję, a nie wysokoprzetworzony, lekko (chociaż coś...) słodzony produkt podany na zimno, co jest szokiem dla każdego żołądka od rana.
Owoców na drugie śniadanie jest dużo i są różnorodne. Dzieci jedzą je bardzo chętnie. Plus.
Podwieczorek jest dla mnie solą w oku ze względu na wstrętny chleb (i z pewnością nie mniej wstrętną wędlinę, bo ilość syfu, który można upchnąć w plasterek szynki przechodzi ludzkie pojęcie, nas to jednak nie dotyczy). Ta chlebopodobna gąbka niczym nie przypomina aromatycznych bochenków z czasów dzieciństwa, które przynosiło się z piekarni jeszcze gorące i które swoim zapachem kusiły z daleka i mało kto był sie im w stanie oprzeć w czasie drogi do domu. Staram się zapewnić Ignasiowi podobne zapachowe wspomnienia i piekę chleb w domu. Wielu ludzi uważa mnie przez to za udręczoną bohaterkę, To nie żaden heroiczny akt, tylko wymieszanie mąki, wody drożdży (lub zakwasu) i soli oraz wstawienie do pieca. To mniej niż 5 minut pracy. Zgadnijcie, czy kupny chleb z wora ma tylko 4 składniki?
Hm.
Najbardziej przerażające są obiady - przesolone i sztucznie doprawione, z nudnymi, powtarzalnymi surówkami lub warzywami prosto z puszki. Ktoś, kto masakruje cudowną, islandzką rybę toną soli i przyprawą na bazie glutaminianu lub wlewa do wazy zupę grzybową z paczki, która jedynie wygląda jak grzybowa, a smakuje jak beżowe maggi - ten ktoś musi nienawidzic gotować i nie znosić jedzenia. I osób, którym takie jedzenie serwuje.
Nie odpowiadają mi również horrendalne ilości mleka wypijane przez dzieci. Na szczęście to zostało załatwione moją prośbą o podawanie Ignaśkowi mleka roślinnego.
Obiady są gotowane w stołówce dla prawie setki dzieci ze szkoły, trzydzieściorga z przedszkola oraz wszystkich poracowników, którzy sprawiają wrażenie bardzo zadowolonych z menu. Jest to dla mnie absolutnie niezrozumiałe.
Szkoda, że wszyscy są zadowoleni i próba zmiany stanu rzeczy byłaby walką z wiatrakami.
A jak jest u Was? I jakie macie podejście?
W przygotowaniu kolejny tekst jedzeniowy.
No naszczescie u nas w hafnarfjordur jest o niebo lepiej. Mam dwa rozne przedszkola, ale w obu 4 razy w tygodniu jest owsianka. Obiady raczej tez dobre i chleb pieczony przez kucharki w przedszkolach.
OdpowiedzUsuńNo ja tez jestem przyzwyczajona do innego żarcia w placówkach edukacyjnych. Choć jedno przedszkole, w którym pracowałam, oferowało dość nudny jadłospis i też był gąbczasty chleb. i nieśmiertelne kółeczka.
UsuńU nas nie ma niczego z półproduktów, nawet pierogi panie same lepią :) Owsianka jest, ale nie codziennie, kółek na razie nie odnotowałam. Owoce i warzywa do chrupania, i generalnie domowe obiadki. Na razie nie mam zastrzeżeń. :)
OdpowiedzUsuńNo ja tez nie miałam, dopóki nie zaczęłam się również stołować w głównej stołówce. Teraz już wiem, że kolorowo nie jest... Przedtem później odbierałam Ignasia i nie natrafiałam na podwieczorek.
UsuńKatastrofa to mało powiedziane. Jak patrzę na jadłospis mojego dziecka to od razu mi ślinka cieknie: pasty z ryb, soczewicy, twarogowe z warzywami, szwedzki stół, jajka, zupy, soki, domowe ciasta. Wszystko robione na miejscu przez przesympatyczne panie kucharki. Przedszkole jest w projekcie związanym ze zdrowym odżywianiem. Jestem zachwycona. Zachęcam do buntu :)
OdpowiedzUsuńmiałam tak w poprzednim przedszkolu. kurde :(
UsuńW chwili wolnej muszę nadrobić zaległości u Was:P
OdpowiedzUsuńWiesz... tutaj jest podobnie. Młoda jutro pierwszy raz z je w przedszkolu obiad, bo chodzi tylko na chwilę więc obiady jej nie obowiązują. Ale chleb wiesz jaki jest, do picia mleko - zresztą moje dziecko ostatnio mocno upomina się o mleko od krowy...tak z zaznaczeniem, że od krowy:/ taką ma fazę:/ moje też wypija jak mi się uda odciągnąć, bowiem Hanka z przykrością stwierdziła, że mleko z piersi nie leci...
U nas z odżywianiem ostatnio kiepsko, bo ja nie mam weny... i to kompletnie:/ Może wrzucisz jakieś ciekawe przepisy?
nie przejmuj się, ja też z Twoim blogiem mam kosmiczne zaległości, a nie wydusiłam z siebie żadnego dziecka ostatnio ;)
Usuńco ona z tym mlekiem krowim?
i czyzby jednak zapo,mniała jak się ssie? jaką miała przerwę?
z przepisami u mnie cienko, jestem niestystematyczna na drugim blogu, ale coś tam ostatnio wrzucałam. postaram się więcej.
Kompletnie zapomiała! Jak udaje mi się ściągnąć to, czego żarłok nie wyciągnie, to podaję jej z kubka. Wypija trochę i prosi o krowie:\ z tym wyduszaniem potomka to całkiem niezłe porównanie;)
UsuńA jak długą miała przerwę? Fajnue, że dajesz jej odciągnięte. Teraz jeszcze powalczysz może o te krople dla niej, ale jak się laktacja ustabilizuje, powinno być o niebo łatwiej.
Usuńu mnie też słabo: gąbczasty chleb, jakaś nieokreślona wędlina, solone masło, do tego owoce i rodzynki (mini posiłek w żłobku dla krótkodystansowców), sok owocowy kiepskiej jakości. Daję własny chleb z masłem, zabroniłam wędliny i soku, ze żłobka ma tylko owoce i rodzynki, dolewają jej też wody do kubka. Cudów nie ma, "jak się wydziwia, to trzeba samemu zapewnić dziecku jedzenie".
OdpowiedzUsuńpsiakosć, zapomniałam o solonym maśle. dają solone. i serio, myślałam o tym samym. chciałabytm pogadać z nimi o jakości chleba i chyba zacząć przynosic swoje jedzenie dla Młodego.
UsuńJa w Polsce przynosiłam swoje dla Młodej, czasem jadla w przedszkolu , w zaleznosci od tego co bylo w jadlospisie
Usuń