25 sierpnia 2012

Student w gatkach z Myszką Miki

Dostałam dziś informację, że formalności i - Wiesław od poniedziałku może wybrać się na Uczelnię. Musimy sobie tylko poradzić z jedną poważną przeszkodą - a wtedy skrzypiące drzwi starej willi stoją przed Małym Człowiekiem otworem.

A ja? Mam mieszane uczucia. Tę uczelnię wybrałam sobie i wymarzyłam. Trochę też dlatego, że mniejsza jest szansa w niej na kiepskie komunikaty i ogólne wciskanie kitu. A kiepskich komunikatów  już  się nasłuchałam w placówce, w której miałam okazję popracować jako nauczycielka... Tamto miejsce zupełnie wyprowadzało mnie  z równowagi. Z początku nawet płakałam, nie umiejąc się tam znaleźć. Nadal ufam, że przedszkola są tu miłe. Wiem, że tamto było prywatne, z własną, tragiczną dla mnie filozofią. We wszystkich przedszkolach dziećmi opiekują się panie i panowie (dygresja: wielu tu panów - i to świetna sprawa, szczególnie, gdy dziecko jest pary lesbijskiej, wtedy wychowawca-mężczyzna wprowadza męski pierwiastek i z tym równowagę; najsympatyczniejszy widok? Chłopak, wychowawca splata pięciolatkom warkoczyki, jedna siedzi, a reszta dziewczynek czeka w kolejce - kwintesencja męskości moim zdaniem...). Są mili, otwarci, najczęściej lubią to, co robią - taka narodowa "przywara", dzieci są przytulane, całowane. Grupy wiekowe mogą mieć nawet i dwadzieścioro dzieci w bardzo dużych przedszkolach, ale wychowawców jest w takiej grupie tylu, by na jednego przypadało nie więcej niż sześcioro wychowanków. Ja miałam czterech chłopców. Minusem jest brak wymogu wykształcenia kierunkowego, ale nawet i ono nie gwarantuje, że dziecko dostanie się w dobre ręce. Nagminne u nas "nie płacz", "nic się nie stało", "nie wolno", czy "nie wstydź się" można usłyszeć i tu.
Ale cieszę się też, i to bardzo. Bo żeby dostać się na tę Uczelnię, trza się zapisać, a następnie pokazać, że człowiekowi zależy, dzwonić, przypominać się, bywać co kilka dni, pytać. I tak do skutku, kilka miesięcy. Trzeba wyrazić chęć żywego uczestnictwa w życiu przedszkola, poznać się dobrze z nauczycielami. Liczyć się i godzić na to, że to nie tylko przedszkole, ale imprezy sezonowe, różnego rodzaju spotkania itp. To nie przechowalnia dzieci, jak tamto koszmarne miejsce, które poznałam od kuchni.

Gdy pojechałam kilka miesięcy temu zapisać Wiecha, dowiedziałam się, że refundacja z mojej wioski jest zbyt niska, by opłacało im się przyjąć Kwiatka. Więc nawet nie złożyłam papierów. A tu dzwonią do mnie sami - i to jeszcze był kłopot, bo nie złożyłam dokumentów, nikt nie miał mojego numeru telefonu - w końcu zupełnym przypadkiem się udało... Bo pamiętali, że mi zależało i że byliśmy oboje z Kwiatowym Tatą okrutnie rozczarowani.

Patrzyłam na moich chłopców, gdy pracowałam w przedszkolu i stwierdziłam, że są za mali na przedszkolne doświadczenia. Niecałe dwa lata - uznałam, że nie chcę Igiego posyłać tak wcześnie. Był zarówno miesiąc w tym straszliwym przedszkolu, gdy miał 11 miesięcy, jak u Niani - Wyspiarki po tym, jak go wypisałam z własnej pracy. Wszędzie płakał, choć u niani domowo, milutko - jak u babci, i z czworgiem innych maluchów.
A tu taka niespodzianka, samo się "zadziało", i to kiedy moja decyzja już była podjęta i przypieczętowana zgodnym zdaniem TK.
Treaz też będzie płacz, jeśli pójdzie. Mam dreszcze, gdy o tym pomyślę.

Z jednej strony czuję radość i podekscytowanie. Z drugiej rozdziera mi się serce. Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła.

10 komentarzy:

  1. napewno podejmniecie najlepsza dla was, a dobre przedszkole w uk na wage złota:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie w tym temacie nie siedziałam, będąc tam, więc nie wiem z jakimi problemami się borykacie.

      Usuń
  2. uuuu, wielki krok przed Wami, trzymam kciuki
    tacy panowie przedszkolanki (?) wydają mi się niesamowicie sexy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciężkie są takie chwile i dla mam i dla maluchów ale niestety nieuniknione...

    Co do "nie płącz, nic się nie stało" - zdarza mi się mówić. Ale mam kilkoro takich dzieci, która w domu są tak muskane, że nie radzą sobie w pewnych sytuacjach w grupie. Takim czasem trzeba pokazać (delikatnie oczywiście), że naprawdę nic się nie stało i nie warto płakać...

    A przedszkola są różne i tu... Czasem trafia się rewelacyjnie czasem lepiej wiać w te pędy...

    Trzymam kciuki za gładkie przejście aklimatyzacji:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. juz dwa razy zabierałam sie za odpisanie - i chyba jednak jestem zbyt senna :)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. :) Chyba Ci się udao, bo pokonaliśmy trudności, znaczy, Wiesław jest żakiem :)

      Usuń
  5. To niesamowite, że tak im zależało, żeby Was odnaleźć. A co do wysyłania Igiego do przedszkola to trudna decyzja, jednak myślę że po krótkiej początkowo pewnie trudnej adaptacji będzie tylko lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? To az niesamowite. Ale im zależy na takich, którym zależy, a widocznie widać było, że nam zależało, więc im zależało, by nas odnaleźć - ha ha ha! (póóóóźno jest, to mi odbija) :D

      Usuń

Twój komentarz się nie pojawił? To dlatego, że oczekuje na moderację. Opublikuję go najszybciej, jak tylko będę mogła!