Po tygodniu słomianego wdowieństwa oddycham z ulgą, bo stan rzeczy wraca powoli do normy. Kwiatowy Tato wyjechał, powrócił i wypełnił ciszę nocną swojskim chrapaniem. Wreszcie mogę narzekać swobodnie na zmęczenie i niewyspanie, bo przynajmniej powód jest racjonalny.
Nawet nie wiedziałam, że moja Bardziej Włochata Połowa ma aż tak wielki wpływ na nasz dom.
Okazuje się, że mocno z moim kochaniem związana czuje się zmywarka, bo naturalnie zaprotestowała przeciw jego nagłemu zniknięciu, psując się spektakularnie. Piekarnik również zdiagnozowałam wreszcie jako zepsuty, właśnie podczas tego pamiętnego wyjazdu.
Wiesiulek najmocniej przeżył wyjazd Taty. Wył i rozpaczał, co zrozumiałe, choć rozpaczy tej nie było końca, a połączenie zagraniczne tylko zaogniło sytuację, zamiast przynieść ukojenie. Ja nie wiem, czy on sie od kotów uczy okazywania uczuć, czy to jakieś wrodzone, ale zauważyłam, że im bardziej nieszczęśliwy, tym częściej leje pod siebie. (Dobrze, że nie w buty) Więc zacieśniłam sobie więź z pralką. I suszarką. A do składania rzeczy obecnie potrzebuję papierowej torby.
Gdy w końcu zobaczyli się chłopcy przez internet, szybko pożałowałam tego pomysłu. Igi zaczął bowiem wyć rozpaczliwie, usiłując pocałować i utulić monitor komputera.
Nie będę już wspominać o nocach, bo nieukrywane przez syna naszego emocje dzienne i tak wyłaziły w nocy. Było więc niespokojnie i głośno.
Aż wrócił wreszcie Kwiatowy Tato Marnotrawny. Wprowadził nową jakość w nieład naszego domostwa, wypakowując torbę połowicznie, wypakowane rzeczy rozkładając w losowo wybranych miejscach. Torbę zostawił, jak to on, nonszalancko w przejściu w przedpokoju, obwarował butami i odzieżą wierzchnią. Ukoił Kwiatuszka i zmywarkę, naprawiając ją od niechcenia. Tylko piekarnik nadal szwankuje. Koty, jak to koty... Trudno powiedzieć, czy jego zniknięcie odnotowały, czy nie. Nic o tym nie mówiły, tylko pewnego wieczoru rozpoczęły oficjalnie sezon zimowania myszy. Być może była to swoista próba rozweselenia mnie, powszechnie bowiem wiadomo, jaki mam ubaw, gdy łapię myszy, kiedy Kotka z głupawym wyrazem pyszczka przypatruje się biernie i jakby pobłażliwie temu procederowi. Z kolei po powrocie "Pana" zrobiły sobie na chodniczku w korytarzu mini przyjęcie nocne. Rano po imprezie została tylko mała, samotna nereczka. Czyja i skąd, możemy się tylko domyślać.
A Kwiatek dalej leje pod siebie.
no to fajnie, że powró Taty przywrócił porządek.
OdpowiedzUsuńa nawrotem lania bym się nie przejmowała tak bardzo, choć pewnie to denerwujące. Jerz często tak miał, że jak się czegoś nauczył, i wydawało się, że już jest ok, to później to tak jakby "zapominał". myślę że w tym czasie zmiany się updejtują. i później, gdy za jakiś czas sobie przypomni, to już będzie wgrane jako stała funkcja. cierpliwości!
rozkładanie pół rozpakowanej walizki w przedpokoju, skąd to znam. tylko robimy to oboje :P
My tez mielismy ten schemat dzialania: nauka, zapomniejie i update. Niestety z tym siuraniem to juz jakis większy problem wietrzę. Tym bardziej, ze w domu siur pod siebie to juz norma. Dzis w przedszkolu dowiedzialam się, że Igi o siusiu informuje bez pudła, sam. Uch.
Usuń:-D
OdpowiedzUsuń:-D
OdpowiedzUsuńdobrze ze tato juz jest z wami:)
OdpowiedzUsuńto prawie rodzinna tragedia miała u was miejsce, dobrze że tata wrócił, bo mogłoby być jeszcze gorzej, przecież kilka sprzętów jeszcze nie zdążyło się zepsuć :))) ale nigdy nie wiadomo co by było dalej.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Pewnie jak by wrócił później to nic by już w domu nie działało :) Mój młody mimo, że ma już dwa lata nie chce myśleć nawet o nocniku i nie wiew co z tym mam zrobić :(
UsuńMamy ograniczoną liczbę sprzętów. Dopoki pralka działa, to i ja nie mam mysli samobojczych ;)
OdpowiedzUsuńInKo u mnie znajdziesz dwie książki o odpieluchowaniu. Ta polska taka poglądowa, ta angielska to spoko metoda (tylko ja z nagradzaniem dałam sobie spokój). Nie umiem przez telefon linków wrzucać, ale zerknij chyba na czerwiec.
O dziękuję :) Zerkam!
UsuńZapraszam serdecznie do zabawy na Babylandii.
OdpowiedzUsuńDo wygrania aż 5 zestawów "Gryzmołów" od Czuczu :)
Szczegóły tutaj:
http://babylandiaa.blogspot.com/2012/09/konkurs-z-czuczu.html
Lub na Candy w którym do wygrania ciekawa książka dla dzieci i kilka dodatków :)
Jeśli macie ochotę wziać udział zaglądnijcie tutaj:
http://ksiazeczki-synka-i-coreczki.blogspot.com/2012/08/urodzinowe-candy.html
Z góry przepraszam za spam...
Pozdrawiam cieplutko
Ehhhh ale fajnie się Ciebie czyta? Mówiłam to już? A mój mały wyjec też wyje za drugą jakością - jak tata wychodzi do pracy :) choć przedtem z radością robi papa :)
OdpowiedzUsuńA dzięki, dzięki, jest mi miło :)
UsuńZaintrygował mnie tytuł posta, uśmiałam się- piszesz rewelacyjnie! !
OdpowiedzUsuńBędę wpadać tu częściej.
Pozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńByło, minęło. A mimo to tak mi się żal na myśl o tym smutku Ignasia zrobiło...
OdpowiedzUsuń