Odkąd dowiedziałam się o ciąży, zaczęły napływać do mnie różne publikacje, artykuły, notki. I nagle oświeciło mnie i zadrżałam. Mianowników wspólnych było kilka, ale jedna konkluzja wysuwała się na prowadzenie: "okaleczysz dziecko".
Wszyscy namawiają do przemawiania, nucenia, śpiewania i wszelkich działań związanych z wydawaniem głosu.
I tu nasuwa się problem. Otóż ja taka dziwna jestem, że średnio wydawać ten głos lubię. I średnio lubię przedmioty i osoby chętnie ten głos wydające. Z radiem żyjemy w niezłej komitywie, bo można je bez trudu wyłączyć. Z teściem już gorzej, "mute" nie działa.
Do brzucha gadać. Ale o czym, pytam? Nucić? Swoim nuceniem ciszy nie ulepszę. Do noworodka zagadałam, po godzinie stwierdziłam, że wyczerpałam zapas anegdotek na najbliższe tygodnie. No ale, myślę sobie, przemóc się trzeba, nawet jak się nie ma o czym, to może takie ładnie ubrane w dźwięki pustosłowie chociaż, żeby się Stwór zdania składać uczył. Na obczyźnie człowiek żyje, to młode w mniejszym stopniu otoczone językiem, ja Gadzinkę rzeczywiście skrzywdzę. Dobra, książki, piosenki, czasem nawet czytałam mu pamiętnik. Z braku laku co ciekawsze artykuły z "Przekroju".
No i powiedzmy sobie szczerze, moje obawy były zupełnie zbędne. Cisza? Jaka cisza? I jakie kalectwo? Toż to albo nuci pieśni produkcji własnej, albo gaduli, albo wyje, z naciskiem na to ostatnie. Względnie wydaje instrukcję: "Mów, mamo!", której spróbuj się człowieku oprzeć, to punkt trzeci z poprzedniego zdania.
Przez sen gada i na jawie, ciągle jakies dźwięki wydaje. Całkiem ładną polszczyzną, trzeba dodać w takim troszkę dumnym nawiasie.
Syn mój, o którym można powiedzieć zatem wiele, ale na pewno nie to, że jest oszczędny w słowach, zadziwił mnie ostatnio. Streścił się bardzo mocno i oznajmił, co następuje:
"sikupa".
cha, cha, sikupa nowe słówka tworzy :) ja akurat jestem gadułą więc nie mam problemu z nadawanie do małego. Choć rzeczywiście w czasie ciąży to nie za dużo mówiłam do brzuszka, ani muzyki nie słuchałam jakoś byłam bardziej wyciszona.Ale jak widać i słychać nie odbiło się to ujemnie na Igim, bo on całymi dniami coś mruczy ;)
OdpowiedzUsuńCzyli zadowolony :) u nas oznaką najwyzszego zadowolenia jest śpiew.
UsuńHa ha ha,dzieci są genialne:)
OdpowiedzUsuńO tak, nie mogę się nie zgodzić. Ostatnio Igi przyczynił się do tego, że upiekłam zeszyt w piekarniku :)
UsuńTez miałam takie obawy...I wyrzuty, że za mało gadam, że za mało śpiewam, że mąż prawie w ogóle...
OdpowiedzUsuńA teraz? tylko czekać aż gaduła swoje dźwięki przekłuje w nasze, bardziej zrozumiałe:)
Sikupa - genialne:)
No ale powiedz, skąd te myśli, że robimy coś nie tak. Przecież jasne, że wszyscy ludzie są inni, mniej gadatliwi to nie znaczy od razu gorsi rodzice ;)
Usuń:)))))) jestem ubawiona na cały dzień.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to niezmiernie :)
UsuńPrzez całe 9 miesięcy ciąży byłam niemową - tzn. wiadomo, coś małego, słodkiego powiedziałam, ale w dzień porodu nadawałam jak głupia. Głównie, żeby się pospieszyła, co i tak skończyło się cc.
OdpowiedzUsuńA teraz?
Czytam Majce głównie. Czytam książki, wypociny na blogu, mówię do niej, rozmawiam z nią, jak z osobą dorosłą. Mam nadzieję, że mnie rozumie, przynajmniej taką udaję, co sądzę po jej minie.
GENIALNEGO SYNA MASZ.
Mnie również łatwiej czytać, niż paplać o niczym. Wiadomo, rozmawiamy też, ale czytanie to hicior.
Usuńno i swietnie sobie poradziłas z tematem :) teraz to procentuje :)
OdpowiedzUsuńSamo się zadziało... Chyba :)
UsuńFajnie piszesz :) synek rozbrajający :)
OdpowiedzUsuńDziękuję - staram się i dziękuję - ma niesamowitą osobowość i pomysły :)
Usuń:) sikupa
OdpowiedzUsuńI really enjoy silence
:)
UsuńPodejrzewam, że z racji zawodu bywają momenty, że ciszę doceniasz szczególnie mocno ;)
Sikupa to fantastyczny przykład językowego kapitalizmu, zero marnowania środków, minimum paplaniny, maksimum przekazu :). Jestem pod wrażeniem :)!
OdpowiedzUsuńA wiesz, tak zaczęłam rozmyślać i doszłam do wniosku, że ten mały Małpolud jest zaskakująco rzeczowy. Tym razem jrdnak przeszedł samego siebie ;)
Usuńgrunt to wiedzieć, kiedy się rozgadywać, a kiedy oszczędność w słowach jest najmocniejszym środkiem wyrazu. jak widać Igi już to wie :)
OdpowiedzUsuńmi też czasem trudno gadać. starałam się. ale też nie zawsze byłam w stanie. myślę że dobrze nam było z Jerzem i w ciszy
I ja myślę, że cisza wynikająca z naszego wspólnego milczenia była kojąca. Teraz zastąpiono ją monologami z nizin ;)
Usuńpuenta rozbrajająca!
OdpowiedzUsuńMój kreatywny Wiesiut :)
UsuńJa tam zawsze uważałam, że natura się sama obroni...
OdpowiedzUsuńheheh... wygadany stor, :))) sikupa-pomyslowe :D:D
OdpowiedzUsuńpo przeczytaniu podobnych artykułow obawy tez posiadalam, nie potrezbnie:P
Hehe dobre. Ja czytalam sluchalam ale narazie te moje dziecie malo rozgadane - moze i lepiej ;-) Choc piszczala z niego, sle tylko z rana.
OdpowiedzUsuńBo mowa jest srebrem a milczenie złotem. A tak poważnie, to ja też jakoś nie potrafiłam się zmusić do przemawiania do brzucha, więcej - gdy byłam sama z Piotrem w jego niemowlęcych latach często i gęsto nie chciało mi się do niego przemawiać i wolałam się po prostu uśmiechać. Wyrósł gaduła.
OdpowiedzUsuń