6 stycznia 2013

Oblizać choinkę

Igi padł, nakarmiwszy swą piersią lalka Michałka, ukojony do snu wystrzałami fajerwerków, zatem mogę przystąpić do realizacji planu.
To dziś będzie o przysysaniu się do choinki.
Złamałam swoją naczelną zasadę (wigilia w domu!) i przyjęłam zaproszenie na Święta. Ale choinka musiała być. I nie plastikowa, ale prawdziwa, bo religia zabrania mi używania choinek syntetycznych. Musi być duża, żywa, mocno pachnąca, tuż przed Świętami, a na koniec musi posypać się spektakularnie. Swoją drogą, jest ktoś, kto nie lubi choinek? TK mówi, że on należy do tej grupy. Nie rozumiem tego i stwierdzam, że nie ufam przeciwnikom choinek.
Przyparłam więc moją Bardziej Włochatą I Oficjalnie Przyznającą Się Do Niechęci Do Iglastych Drzewek Połowę do przytaszczenia iglaka, i to na kilka dni przed wigilią. Unieszczęśliwiłam go, czyniąc odpowiedzialnym za lampki. Które tradycyjnie się nie zapaliły, więc mełł biedak przekleństwa pod nosem, zmieniając żarówki - wiadomo, głośno nie wypada, progenitura ma włączoną funkcję nagrywania i odtwarzania... A potem przejęłam obowiązki. Widział ktos Monikę z "Przyjaciół" w przedświątecznej, choinkowej akcji? To o mnie jest :-) Igul burzył mi kompozycję na gałązkach, bo co ja powiesiłam, to on zdejmował i mknął ze zdobyczą jak najdalej. Na domiar złego piekarnik padł, więc pierników na choince nie powiesiłam, ale cukierki na nitkach - tak. Wśród niziołków zapanowało podniecenie. Koty poczęły pykanie łapkami dydnających przedmiotów, Igi zapragnął skonsumować wszystkie cukierki. Natychmiast.
Komitet rodzicielski w naprędce stworzył prawo mówiące o tym, że najmniejsi mieszkańcy naszego domostwa mogą zjeść wspólnie z innym domownikiem jedną czekoladkę dziennie. Samowolka zabroniona. Koty prawo olały, Igi był lekko zmieszany i niemal wył do cukierków. Chyba sytuacja go przerosła, bo zazwyczaj nawet gdy czekolada jest w zasięgu jego ręki, to wrzuca na luz i nie konsumuje jej bez superwizji i przyzwolenia.
I wariował, kuszony przez jadalne ozdoby, choinka pachniała, brokat z bombek zalegał we wszystkich kątach, pokrywając kocie kłaki świątecznym akcentem, a kotka przetaczała się po mieszkaniu, niczym ruda kolubrynka. Sielanka i sama słodycz, prawda?

Odkąd w domu pojawiła się choinka, nieważne było, kiedy się człowiek rozejrzał. Zastany obrazek był najczęściej ten sam: Igi krzątający się, zaaferowany jak kura przed zniesieniem jajka, w okolicach choinki, informujący, że chce "oglądać cukier", po czym "oglądający" cukierki łapkami - rozchylający papierki i skrobiący "cukier" pozurkiem, a później wysysający czekoladę z zabrudzonych paluszków. Gdybyśmy nie przypominali o umowie, następnym krokiem byłoby pewnie lizanie cukierków wprost na choince... Ach! Była jeszcze opcja inna, a mianowicie Igi zajmuje się czymś, po czym przypomina sobie o dobrach choinkowych, puszcza się kurcgalopkiem do drzewka (w jego mniemaniu pewnie szybciej od światła, niezauważalnie), zrywa cukierek i śmiga z nim w dal. Pomny umowy, nie zżera zdobyczy, tylko gmera palutkiem pod papierkiem, po długich debatach (bo on prziecież tylko "ogląda"!) odwiesza go z powrotem na choinkę. Następnie wyżywa się, ciskając bombką o podłogę.

Ale nie od dziś ma się koty. Tym samym dziękujemy komuś z kraju Astrid, że pomyślał, że w jego sklepie będą dostępne bombki przyjazne dla hodujących dzieci i podwładnych kotów.

17 komentarzy:

  1. Prawdziwa choinka jest świetna, ja niestety zawsze mam sztuczną.

    OdpowiedzUsuń
  2. :)))))))))))))) świetna historia!

    OdpowiedzUsuń
  3. hihi:) Igi jak zawsze staje na wysokosci zadania ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. haha ależ wesoło tam u Was :))
    nie ma jak prawdziwa choinka...ja w tym roku nie ubrałam to i święta nieudane :(

    OdpowiedzUsuń
  5. ajć, u nas czekoladowe ozdoby musiały przejśc na wyższe piętra ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. dokładnie, stąd tez i odpowiedni przycisk pod postami :)

      Usuń
  7. podziwiam, jak Igi dotrzymuje umowy. jak to możliwe??? ;) brokat na kociej sierści, piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak naprawdę to nie wiem, dziwi mnie to, ale i cieszy. :)

      Usuń
  8. Hahahaha:) Ale zafundowałaś Młodemu tortury....Biedny Igi:)

    OdpowiedzUsuń
  9. No teraz to na dobre poczułam magię nadchodzących świąt ;)
    Monika z "Przyjaciół" to ja :) Nie we wszystkich kwestiach, ale w wielu na pewno i choinka się do tego zalicza. Ona i tak była tolerancyjna pozwalając reszcie przyjaciół całkowicie po swojemu ubrać tylną połowę drzewka. Ja bym poprawiła :)
    I mam to samo co Ty. Nie ufam tym, którzy choinek nie lubią. Mój mąż mógłby się obyć bez drzewka i żeby już go tak nie dobijać przed świętami godzę się na to żeby nie targał ciężkiej donicy tylko od kilku lat kupujemy ciętą. Ale nie ma innej opcji, musi być żywa. W moim rodzinnym domu zawsze była sztuczna i to pierwszy zwyczaj jaki od razu zmieniłam :)
    Już myślę jak w tym roku ozdobić drzewko by było bezpieczne dla Młodego :) Chciałam łańcuch z rodzynek i żurawiny, ale obawiam się, że mój Syn nie dotrzyma obietnicy ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. No teraz to na dobre poczułam magię nadchodzących świąt ;)
    Monika z "Przyjaciół" to ja :) Nie we wszystkich kwestiach, ale w wielu na pewno i choinka się do tego zalicza. Ona i tak była tolerancyjna pozwalając reszcie przyjaciół całkowicie po swojemu ubrać tylną połowę drzewka. Ja bym poprawiła :)
    I mam to samo co Ty. Nie ufam tym, którzy choinek nie lubią. Mój mąż mógłby się obyć bez drzewka i żeby już go tak nie dobijać przed świętami godzę się na to żeby nie targał ciężkiej donicy tylko od kilku lat kupujemy ciętą. Ale nie ma innej opcji, musi być żywa. W moim rodzinnym domu zawsze była sztuczna i to pierwszy zwyczaj jaki od razu zmieniłam :)
    Już myślę jak w tym roku ozdobić drzewko by było bezpieczne dla Młodego :) Chciałam łańcuch z rodzynek i żurawiny, ale obawiam się, że mój Syn nie dotrzyma obietnicy ;)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz się nie pojawił? To dlatego, że oczekuje na moderację. Opublikuję go najszybciej, jak tylko będę mogła!