19 października 2014

Z krainy chichów

Ja: Igi, wychodzimy, jestes gotowy?
Igi: Jeszcze się wysikam.
Zaczyna się przygotowywać.
Igi: O, nie mogę się wysikać. Chyba mam sikowe zatwardzenie.

Rozmawiamy sobie.
- Nie można mówić, że człowiek jest dupą - wyznaje łagodnie Igi, gdzyż każdy pretekst jest dobry, by powiedzieć głośno to słowo.
- Nie można - potwierdzam.
- Jest jeszcze inne słowo na pupę. Gorsze. Tato mi mówił. Ale nie pamiętam, więc niestety nie mogę ci powiedzieć - zasępia się Ignaś. - Przykro mi.

Przyjęcie z okazji urodzin w toku, czyli grupka dorosłych stara się przekrzykiwać wrzask trójki chłopaczków, roznoszących dom. Nagle przybiegają dwaj - Igi i Staś. Niosą skarbonkę Ignasia, w której moszczą się dwa banknoty o niskim nominale - urodzinowe prezenty.
- Tato, tato, otwórz mi skarbonkę - wywrzaskuje Igi.
- Dlaczego?
- Bo ja mam tam dwie pieniążki i dam jedną Stasiowi!

Po długim, wrzaskliwym popołudniu rada udręczonych rodziców oznajmiła jednogłośnie - otępić hałaśliwe towarzystwo bajką. Włączyliśmy zatem film dzieciom, oczekując błogiej ciszy, która nie nastapiła. Dzieci postanowiły bowiem roznieść kolejny pokój i tak do naszych uszu, oprócz dźwięków bajki, dochodziły kwiki i dźwięki upadających przedmiotów. Nagle rozległ się też płacz. Potem trzask otwieranych z impetem drzwi i dwie pary podnieconych stóp przybiegły do nas.
- Staś się przykleił! Staś się przykleił! - Przekrzykiwali się chłopcy.
Z drużyny rodziców oddelegowano jednego do ekstrakcji Stasia spomiędzy ściany i kanapy.

Cały czas usiłuję wytłumaczyć Igusiowi, by wybierał płatki owsiane, a nie Cheerios w przedszkolku. Wchodzimy do placówki, pani proponuje śniadanie. Igi spogląda na mnie niepewnie i stwierdza:
- Bardzo mi przykro, ale ja niestety będę jadł Cheerios.

Chłopaki leżą razem w łóżku i gadają.
- ... ja mam taką bluzę od piżamy. Ona nie ma kleju - gaduli Benio. - Wcale nie jest duża, tylko taka malutka.
- Ty masz duże ciało - oznajmia Ignaś z powagą.
- Tak. - odpowiada z powagą Benio.

- Mamo, jestem głodny. Czy możesz mi zrobić takiego chochlika? - zapytał pewnego dnia Ignaś, w związku z czym zdębiałam. Śledztwo wykazało, że chodziło o szaszłyka z owoców.

5 komentarzy:

  1. Hahaha, Ignaś jest obłędny, ma fenomenalne poczucie humoru ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ignaś, tak trzymaj!

    OdpowiedzUsuń
  3. :-) Bardzo urocze są takie spisane treści 'ku pamięci' :-) Zawsze miałam zamiar założyć taki dziennik papierowy - muszę się za to zabrać, gdy tylko mój najmłodszy zacznie wiązać słowa w zdania ;-) Baaardzo sympatycznie tu u Was i wiele pięknych zdjęć (a te uwielbiam !:) Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz się nie pojawił? To dlatego, że oczekuje na moderację. Opublikuję go najszybciej, jak tylko będę mogła!