Ja, Kwiatek Polny, kieruję swe żądania i roszczenia do Matki swej:
- Chcę mieć prawo do ciumkania, nie tylko mleka, czy kocich chrupek. Ciumkać muszę, bo coś mi wewnątrz każe, kamyki, patyki, koraliki. I tego za diabła nie wydam i nie wypluję, a palców do buzi mi nie wtykać, bo mam zęby i nie zawaham się ich użyć. Ale chcę mieć też prawo do wypluwania. Bo ja wypluwać muszę, BO TAK, owoce, szczególnie jabłka, chleb, i żeby się nie rozdrabniać: śniadanka, obiadki i kolacyjki, a w międzyczasie przekąski.
- Chcę bez przeszkód sprawdzać, jak dobrze ogon kota jest do kota przymocowany, móc go lizać po futrze, ciągnąć po podłodze, trzymając za skórę na grzbiecie garścią, czy wykonywać inne pieszczoty. To nas do siebie zbliża, chyba że kot ucieknie, wtedy oddala.
- Zażalenie jedzeniowe i propozycja zmian: wiadomo, że mamy piersi są do niej doczepione, ale to tylko taka zmyłka, bo one są moje. Wyłącznie. (To, że ich nie noszę sam wynika z wygody, po prostu mam od tego ludzia innego) Więc kiedy chcę z nich korzystać milion razy dziennie, to powinna mi na to pozwolić, a nie wciskać jakieś kity, że może poczytamy, czy inne pierdoły. I wiem doskonale, jak się do nich dostać, więc mogłaby mama na mnie nie powarkiwać i o dyskrecji teksty sobie darować, bo kiedy piję i coś ciekawego się zdarzy, to roszczę sobie prawo do natychmiastowego odessania i bycia świadkiem wydarzeń, niezależnie od tego, ile obcych osób jest wokół i kto ogląda moje najwłaśniejsze miski z mlekiem!
- Nie je człowiek, to niedobrze, je - też niedobrze. Niedobrze, bo co? Co takiego niedobrego jest w oddzielaniu kaszy gryczanej od masła paszczą? Że niby potem cała podłoga w kaszy jest. To ja powiem tak: ja jem tylko masło, więc przestańcie mi smarować chleb masłem, to nie będę musiał chleba wypluwać. Albo kasza z masłem. Jak mam to niby zjeść? Każde ziarenko oblizywać? Nie jestem Kopciuszkiem, o ile się nie mylę, więc postuluję o zwiększenie racji masła i podawanie go w bardziej przystępnej formie. W kostce na przykład. Z dodatkiem miodu lub czekolady może być.
- Oczekuję wyposażenia mnie w odpowiednią ilość rzeczy, które można zapinać, zakręcać, zatrzaskiwać. Oczekuję zrozumienia, kiedy będę skowyczeć, gdy mi się zapinać, zakręcać i zatrzaskiwać nie będzie udawało. Na deser muszę mieć dostęp do bransoletek, bo noszenie bransoletek pomaga na dziecięce rozterki związane z niepowodzeniami w zakresie zapinania, zakręcania i zatrzaskiwania.
- Chcę nominacji na Głównego Zamykacza. Do moich obowiązków należy nieustanne zamykanie wszystkiego, co uznam za godne zamykania, czyli wszystkiego. Zamykam drzwi, drzwiczki, szuflady i klapki. Otwarte być nie może i nie będzie, już moja w tym głowa.
- Biorę swoje bezpieczeństwo w swoje ręce i sam zapinam i zatrzaskuję te blokady antydzidziusiowe na drzwiach szaf, szafek i szufladach. Bo najwyraźniej nikomu innemu na tym nie zależy, ale w zasadzie mi to nie przeszkadza. Więcej zamykania i zapinania dla mnie. Własny pas w krzesełku też zapnę, potrzebuję tylko rodzica do rytualnego pocałunku w razie przytrzaśnięcia paluszka.
- Jeśli czegoś chcę, to chcę tego teraz. Jeśli ty czegoś chcesz, to musisz poczekać, aż ja też tego zachcę. Jeśli nie dostanę tego, czego chcę, będę wyć, chyba, że obok przejdzie kot, albo znajdę zakamuflowane ciasteczko.
- Wstajemy wtedy, gdy mówię, że nastał dzień. Oznajmiam to wyciem, żebyś nie zwlekała niepotrzebnie ze wstawaniem. Poza tym wycie nadaje sytuacji większego dramatyzmu.
- Mamo, jeśli postanowisz uciąć sobie drzemkę, będę zmuszony obudzić się 5 minut później. Jeśli mimo wszystko nie położysz się, to będę spał od 2 do 3 godzin dłużej, niż przewidywałaś.
- Uprasza sie o zezwolenie na spożywanie płynów w sposób naturalny. Szklanka ma być opróżniona, czyli po wzięciu jednego łyka muszę mieć możliwość wykapania, wylania, wychluśnięcia lub pobrania w celu wyplucia reszty płynu. W ramach rekompensaty zetrę płyn ściereczką, tylko sobie jeszcze poklapię uprzednio łapką z pół godziny.
- Nie życzę sobie, żeby ktokolwiek z moją mamą witał się, czy żegnał. Kontaktu fizycznego ma nie być, tym bardziej im bardziej obca osoba. Nie podoba mi się też, gdy rodzice się całują, chyba, że ja tym bajzlem zarządzam i dostaję w międzyczasie swoje całusy.
|Hahahahah:) biedny kotek:)
OdpowiedzUsuńhahahahahahhhhhhhhhhhhhhaaaaa....:)
OdpowiedzUsuńDobrze, że przynajmniej nie rości sobie praw do wydłubywania kotu oczu:-p
OdpowiedzUsuńI tu już widzę znacznie więcej podobieństw z moim Synem :)
OdpowiedzUsuń