Ostrzeżenie!
Przeczytanie całego postu grozi zakochaniem się w obłędnych widokach :-)
Oddajemy sie ostatnio z zapamiętaniem wycieczkowaniu. Kusi pogoda, kuszą zbliżające się wakacje i ogólna atmosfera rozprężenia. Pakujemy zatem dzidziusia (który dzidziusiem już od dawna nie jest, ale nazwa chwyciła, zresztą sam o sobie tak właśnie najchętniej mówi) i wyjeżdżamy w siną dal o najdziwniejszych porach. Zamiast kisić się w domowych pieleszach, oczekiwać na pory kolejnych posiłków, drzemek, kąpieli, spania, wycieczkujemy błogo i spontanicznie.
Przeczytanie całego postu grozi zakochaniem się w obłędnych widokach :-)
Oddajemy sie ostatnio z zapamiętaniem wycieczkowaniu. Kusi pogoda, kuszą zbliżające się wakacje i ogólna atmosfera rozprężenia. Pakujemy zatem dzidziusia (który dzidziusiem już od dawna nie jest, ale nazwa chwyciła, zresztą sam o sobie tak właśnie najchętniej mówi) i wyjeżdżamy w siną dal o najdziwniejszych porach. Zamiast kisić się w domowych pieleszach, oczekiwać na pory kolejnych posiłków, drzemek, kąpieli, spania, wycieczkujemy błogo i spontanicznie.
A jak to wygląda w praktyce? Śmiesznie.
Możemy bowiem głosić prawdy objawione, że czasem rutyna rządzi. Jednak - przynajmniej w naszym wypadku - w pewnym momencie następuje zupełny przesyt codziennością i oczekiwaniem na kolejne, dobrze znane punkty programu. I wtedy rzucamy się na głęboką wodę i sprawdzamy zdolności przystosowania dziecięcia do zmiennych warunków otoczenia.
Możemy bowiem głosić prawdy objawione, że czasem rutyna rządzi. Jednak - przynajmniej w naszym wypadku - w pewnym momencie następuje zupełny przesyt codziennością i oczekiwaniem na kolejne, dobrze znane punkty programu. I wtedy rzucamy się na głęboką wodę i sprawdzamy zdolności przystosowania dziecięcia do zmiennych warunków otoczenia.
Działa? Pewnie!
Nocą Młodzież podróżuje w piżamie, jak należy. Jeśli śpi, przed słońcem chroni dziecięce zmrużone oczęta kocyk udrapowany w gustowne fałdki. Uchwyt nad drzwiami robi za karnisz, podobnie jak zagłówek i fotelik. Jeśli postanawia świadomie uczestniczyć w nocnych wyprawach, ogląda widoki, relacjonuje zdarzenia i osoby (tata kieruje, a poza tym konik, auto, ptak...) albo bawi się czym popadnie. Ostatnio spędził godzinę na rozkminianiu butelki z wodą mineralną, popijaniu z niej, oblewaniu się i otoczenia.
W dzień dominuje strój zwyczajny, a w czasie snu przed najwredniejszymi promieniami chronimy się czapką z daszkiem.
Dążymy też do udogodnień - coby Matce Kwiatowej ręka tak bardzo nie drętwiała, gdy podtrzymuje opadającą we śnie dziecięcą głowinę. Poduszka podróżna okazała się lekkim niewypałem - głowa Stworkowi i tak opadała, ale przyozdobiona niebieskim, miękkim chomątkiem ;-) Ale od czego jest pomysłowość? Jak się okazuje, wystarczy wspomniany kocyk, by rękę uwolnić. No i użycie poduszki niezgodnie z instrukcją.
Dzieło nr 1 (godne McGyver'a) :-) |
Efekt - spokojny sen, mimo wybojów i ostrego słońca znacznie dłuższy niż w domu. Jupii!
Dzieło nr 2 |
Wreszcie wolna ręka! A uwolnienie rąk skutkuje znacznymi postępami w pracach - no oczywiście ręcznych.
A jak u nas, na czarodziejskiej Wyspie Elfów jest "latem"? Jeśli ktoś się jeszcze nie domyślił, gdzie stacjonujemy - oto zwariowany, pozytywny klip ze wspaniałymi widokami:
A jak jest teraz?
Niezawodna jak zawsze Suzi zasuwa po szutrze i chroni przed wszelką, nawet najpaskudniejszą, sztormową pogodą. Niech nikogo to cudne słońce nie zwiedzie, wiało koszmarnie.
Niezawodna jak zawsze Suzi zasuwa po szutrze i chroni przed wszelką, nawet najpaskudniejszą, sztormową pogodą. Niech nikogo to cudne słońce nie zwiedzie, wiało koszmarnie.
Suzi nad brzegiem oceanu |
Jest
co oglądać. Nad tym jeziorem można było położyć się na
wietrze. Wicher targał naszym małym autkiem. A dzidziuś spał i
obojętne były mu nasze zwyczajne (ale głośne) zachwyty nad wody
lazurem. Myślałby kto, że skoro wszędzie zalega lawa, to te
wszystkie wodne oczka będą zionąć czernią. A figę!
Jeziorko Grænavatn |
W opuszczonej osadzie Krýsuvík, tej ze spalonym kościółkiem Kwiat nadal posapuje przez sen. Gdy jego Tato ryzykuje odmrożenia kończyn, fotografując, Mama dzierga zapamiętale. I podziwia pole geotermalne z okna samochodu, bo aura nie zachęca do wycieczek. Jest do tego od swej Bardziej Włochatej Połowy lżejsza (ryzykuje więc życiem). Wokół wszystko intensywnie dymi, kipi, bulgocze, rozpryskuje się i kokla. Aż chce się ugotować jajko w którejś z błotnistych dziur.
Pola geotermalne, Krýsuvík |
Kolejna osada, Garður. Trafiliśmy na niezwykłe przedstawienie ze słońcem i chmurami w rolach głównych. Mała, obłażąca z farby latarenka wkomponowała się w to całkiem zgrabnie. Igulek spożywał wtedy spokojnie kolację, zasypując wnętrze samochodu okruchami z "chebka" i obsmarowując siebie i wszystko wokół ukochanym "masiem". Gdy popił kolację wodą, z tych składowych powstała gęsta masa o wysokiej lepkości...
Latarnia, Garður |
... nadal Garður, słońce szaleje |
Na koniec kolejna latarenka, rzucona na pole lawy. Gdzieniegdzie sterczą strawione rdzą kadłuby statków, pogięte jak nieudane origami, oraz rude i chropowate kotwice. Latarnię odhaczamy jako kolejną atrakcję przespaną przez Igunia.
Soczyście pomarańczowa latarenka, Grindavík |
Ja się już zakochałam:)
OdpowiedzUsuńKiedyś to zobaczę na własne oczy!
OdpowiedzUsuńkoniecznie! taka chłodna egzotyka, księżyc na Ziemi, no i krystaliczna woda, także ta z kranu, i wszechobecne baseny i cieple źródła :)
OdpowiedzUsuńPiękne widoki :)
OdpowiedzUsuńOszsz...żeby tak pnięknie beło na świecie, a człowiek żeby nie miał kiedy w świat ruszyć. Zazdraszczam!
OdpowiedzUsuńA jak się sprawuje Suzi? Jestem na kupnie samochoda i tak dumam: Splash, Swift czy we w ogóle insza inszość...Skoda Citigo? Na Yarisa mię nie styknie...A skrzydeł mi tsza...dodam, żem kierowca jak z koziej rzyci waltornia, więc szukam czegoś bez opora materii...
Prawda?... Mowilam, ze pieknie... Ale bede zdawac jeszcze wiecej relacji i wzbudzac niechec i zazdrosc ;)
OdpowiedzUsuńSuzana jest fajowa. Bezawaryjna zupelnie, blokady antydzieciowe wystarczajace (okiennie, drzwiowe), rzyc waltorniowa w zimie podgrzewa. Jest jak na takie male, slabe autko BARDZO bezpieczna ( ale a. Mamy wersje ktora w pl nie wystepuje, czyli pieciodrzwiowa, naped na 4; jednoczesnie jestesmy narazeni na warunki pogodowe takze w Pl niewystepujace... B.trudne). Duuzo miejsca w srodku, zaskakujaco! Z minusow dla mnie: martwy punkt, do ktorego trzeba sie przyzwyczaic, zawsze jezdzilam samochodami z mniejszym. Skrzynia biegow lubiaca wyzsze obroty i narzekajaca na nizsze. I u nas jest male spalanie plusem. Tylko ja stosuje ekojezdzenie; do tego korkow tutaj niet i kierowcy uprzejmi. Ufff ;) jednym slowem, bralabym Suzi :)
och.. ehhh... :)))
OdpowiedzUsuńCudownie Aniu! Piekne zdjecia!
OdpowiedzUsuń