21 października 2012

Młody... Geek :)

Czasem włączam film, który dokumentuje prawdę powszechnie znaną. Że "za moich czasów..." i że "dawniej takich dzieci nie robiono". Film obnaża największe zainteresowanie naszego dziecięcia, które dzieli ze swym ojcem. Mając 9 czy 10 miesięcy, włącza on i odblokowuje z precyzją wykluczającą przypadek ipada i zaczyna smyrać palutkiem po ekranie. Sam podpatrzył, by móc bez ograniczeń włączać sobie muzykę taty na tym sprzęcie. 
Zresztą, gdyby nie Tato i jego uwielbienie dla sprzętów elektronicznych, nie mógłby Wieś sadowić swego tyłeczka na nocniku z bajką płynącą ze sprytnie ustawionego na półce telefonu. Nie mógłby przed śniadaniem, dla sportu, pogrążyć się bez reszty w rozbrajaniu starej klawiatury i rozsiewaniu klawiszy na podłodze. Nie umieszczałby sobie wtyczek USB w pępku, kiedy jeszcze o chodzeniu nie było mowy. Nie mógłby, w chwilach najgorszej rozpaczy, być kojony dowolną muzyką z teledyskiem w samochodzie. Nie zakochałby się w swoim ulubionym duecie na wiolonczelę i fortepian i nie zostałby fanem Peppy.
Igi wykazuje zaskakujące zdolności, jeśli chodzi o włączanie i odblokowywanie telefonów w naszym domu. Gdy tylko wydobył się z mroków ery warzywnej i zaczął kumać nieco z tego, co się w jego otoczeniu dzieje i znajduje, chwycił za telefon. No, mniej więcej tak to wyglądało. Nauczył się wspinać na fotel i stolik, by dostać się do swej pierwszej miłości - telefonu stacjonarnego. Jego muzyczne fascynacje biorą początek w uwielbieniu dla melodii z tego właśnie aparatu. Dziecię tulące czule do swego łona telefon to u nas zwyczajny obrazek. Z początku na dźwięk wybieranego numeru panikował lekko, mówił "O - o!" i podawał szybko telefon mnie lub swemu Tacie. Teraz od czasu do czasu znajomi informują nas, że Igi znowu dzwonił. Najwyraźniej sam nauczył się rozłączać.
Mając nieco ponad rok nauczył się mówić "grrra" z takim gulgoczącym "r". Jeśli zbliżał się do ołtarzyka domowego, czyli komputera, albo stwierdzał autorytarnie "grrra, tu!", czyli prosił o włączenie radia, albo naśladował wiolonczelę, prosząc o konkretny utwór, względnie chrumkał. 
Gdyby nie Kwiatowy Tato, ja nadal zapewne chodziłabym z dziesięcioletnią Nokią w kieszeni i byłoby świetnie. Moja Bardziej Włochata Połowa nie mogła jednak znieść mojego dyletanctwa w zakresie elektroniki i wyposażyła mnie w aparat spełniający jej wymagania. (Chwilę to trwało, teraz już znudził mu się mój telefon i pragnie mi go zmienić...)
A propos tego starego telefonu, to gdy dostanie się on w zręczne Ignasiowe łapki, okazuje się, że  technologia sprzed dekady jest czymś, co przerasta nasze dziecko. Palec wędruje po ekranie we wszystkich kierunkach, a telefon się nie odblokowuje. Mogę też z całą pewnością stwierdzić, że moje własne dziecko potrafi używać mojego własnego, tego nowszego, telefonu lepiej niż ja. Najbardziej rozbawił mnie, gdy ze znajomego bloga ściągnął (jak, na niebiosa?!) zdjęcie odkurzacza, po czym (jak, jak, jak?) ustawił mi je jako tapetę :-) Widocznie jeśli wystarczająco uparcie stuka się paluszkiem po ekranie, cuda się zdarzają.
Ostatnio natomiast Kwiatosław, siedzący wtedy u Tatki na kolanach, zapragnął bajki z telefonu. Jako samodzielny i samowystarczalny Mały Człowiek, sam postanowił zrealizować swe pragnienie. Chwilę później mościł się wygodnie z powrotem na ojcowskich kolanach, w dłoni dzierżąc słuchawkę od telefonu stacjonarnego i prosząc zdębiałego Tatę o bajkę o kotkach.
Przy okazji chciałam pozdrowić i przeprosić za rozczarowania osoby, które znalazły się na moim blogu, błądząc po internecie w poszukiwaniu nagich turystek i nagich Romek.

17 komentarzy:

  1. no cóż, nasze dzieci zaczynają z innego pułapu :) tak, jak my zaczynaliśmy z innego, niż nasi rodzice. Tak ten swiat się kręci i pędzi cały czas do przodu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja miałam w posiadaniu śliczną Xperie NeoV, która po kilku chwilach z moją córką zamieniła się coś co przypomina tylko troszkę telefon. Zbity ekran, obgryziona w rogach obudowa już nie robią na mnie takiego wrażenia jak kiedyś.Nawet nie mam czasu zanieść tego do serwisu, zresztą musiałabym wydać majątek na naprawy bo przecież w końcu znów trafi w ręce córki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojjj to współczuję!
      my mamy sztywne reguły używania takich przedmiotów. zdarzały się wypadki rzucania telefonem w złości, ale dużo o tym rozmawialiśmy i jest znacznie lepiej :)

      Usuń
  3. Ha! U nas jest na razie faza telefonu. Czasem myślę, że Hanka darzy telefon miłością większą niż nas:p Momentami telefon działa gorzej, ale za kilka miesięcy kończy mi się umowa i czas na nowy;) Taki z wypaśnym aparatem:P Kolejną miłością Młodej są kabelki. Gryzienie kabla to ukochane zajęcie Hanki...niestety:/ Chciałabym widzieć Kwiatka wkładającego USB w pępek:P U nas USG ląduje tak gdzie wszystko - w paszczy....
    Poważnie zastanawiam się nad tym, czy nie wyjąć z szuflady starego telefony, nie wyjąć zeń baterii i nie dać Młodej do zabawy. Niech myśli, że upolowała coś nielegalnego:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierzysz, jak Ci powiem, że nie podziała? :)
      Igul też ma "swoje " telefony, aż dwa. Drze się, że to jego tylko wtedy, gdy jakieś inne dziecko się zabiera do zabawy nimi...

      Usuń
    2. Kochana, to już nie będzie to samo! Mikołaj osd razu wyczaił, które działają, a które nie...

      Usuń
  4. Jezuuuu mój też kocha telefony. A szczególnie jeżdżenie nimi niczym autkami po kaflach; szybką do dołu oczywiście :0)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uuuuuuu. tego moja Druga Połowa by nie zniosła. Mnie mógłby ktoś uszkodzić lub zarysować, ale jak mu ktos cos z telefonem zrobi, to toczy pianę z ust... :)

      Usuń
  5. U nas też już Geek - zupełnie jak jego ojciec ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam wrażenie, że i mamusia bardzo computer literate ;-)

      Usuń
  6. telefony jak magnes czy co???
    my tez je lubimy i to bardzooo, heheh

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe co konkretnie mają w sobie telefony, że maluchy darzą je aż taką miłością? I skąd cwaniaki wiedzą, że smartfon też się do nich zalicza? ale to tak na marginesie bo zasadniczym celem napisania tego komentarza jest wyrażenie zachwytu nad Twoim interaktywnym synem :)

    "nagich Romek" powiadasz? Do mnie zabłądził ostatnio miłośnik "zwiędłych cyców u starych bab" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam wrażenie, że ani Bułka, ani Ty nie spełniacie kryteriów biedaka ;-)
      Interaktywny syn wytarł dziś nos o mój rękaw i aznajmił mi radośnie "wytarłem gluty, mamo"... Przedtem wykonał jeden szybki telefon do polski, na komórkę. ech ;)

      Usuń
  8. Moje dwa synki też zakochane w technologii. Nam, starym prykom zostaje instrukcja obsługi i telefon do przyjaciela, a za kilkanaście lat tekst od potomka "znowu matka czegoś nie ogarniasz???"

    OdpowiedzUsuń
  9. nieźle. u nas też paluszek smyra ;)
    tekst o znajomych, którzy donoszą, że Igi znowyu dzwonił - rozbrajający :D :D: D

    OdpowiedzUsuń
  10. Tą tapetą z odkurzaczem mnie rozbroił :)))))

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz się nie pojawił? To dlatego, że oczekuje na moderację. Opublikuję go najszybciej, jak tylko będę mogła!