10 grudnia 2013

Równowaga, psia jej melodia

Książka, do której sięgam w chwilach zwątpienia właśnie zapewnia mnie radośnie, że najgorsze minęło i teraz przynajmniej pół roku powinno być zajebiście. Uległość, dziecko skore do mówienia "tak" tak samo, jak w dobie kryzysu (dwulatka) mówiło "nie", dzielenie się, odstąpienie od fiksacji na punkcie rytuałów, elastyczność itd. 

No i... Wiesiek jest niezmiennie zarąbisty. Fascynują go wszelkie przejawy wystepowania luster w naszej domowej (i nie tylko) rzeczywistości - obczaja wszelkie gładkie powierzchnie, przygląda się, podziwia, sprawdza, opisuje, dzieli spostrzeżeniami. Równie ciekawe są dla niego podobieństwa - w wielkości, kolorach, wzorach, detalach. Młody chodzi, wszystko analizuje i ciągle dobiera w pary. Coraz lepiej mówi po angielsku - pełne, sensowne zdania. Może jest tak zdolnym samoukiem, jak jego tato? Ma rewelacyjne pomysły, jeśli chodzi o jedzenie. Chleb z majonezem, serem i miodem, krakers z gofrem lub gofry z pomidorami to śniadania i przekąski z ostatnich dni.

Ale poza tym przyznać muszę, że daje nam tak niesamowicie popalić, że mam ochotę na powtóreczkę z buntu dwulatka, żebym mogła sobie nieco odpocząć. A tak narzekałam! Na przykład TU, TU robiłam research, żeby sie podnieść na duchu, TU opowiedziałam historyjkę z happy endem, i jeszcze możecie kliknąć TU oraz TU (polecam, bo powody płaczu Igiego to majstersztyk). 

Nosz kurka! Jakie "tak"?! Ja słyszę jedynie "nie" i to wyjazgotane (plus kopniaki) albo wywrzeszczane mi w spazmach! Do tego najczęściej mówię do wymownie oddalających sie ode mnie pleców Ignasia. Gdy Młody zaczyna robić coś niebezpiecznego, np. podgryza sobie kabel od ipada - to ja sobie mogę mówić, żeby przestał. Spogląda mi w oczy i żre go dalej! Kiedyś kwestia bezpieczeństwa do niego przemawiała, teraz robi absolutnie wszystko na przekór. Dzielenie się? Może z kumplami, ale na pewno nie z nami! A przynajmniej nie za pierwszym podejściem. I tu najulubieńszą odpowiedzią jest "nie". Ja już mam taką alergię na "nie", że mam ochotę wrzeszczeć, co z bezsilności robię i to niestety nie w poduszkę. Ale to wszystko pikuś. Serio. Uległość? Dzień w dzień Igi robi nam regularne awantury. Znajduje sobie coś, jakis szczegół, cokolwiek, po czym zaczyna się upierać. I wyć. I jazgotać tak przenikliwie, że uszy pękają. I bić. Sczypać. Drapać. Gryźć. Robi to bardzo umiejętnie. Gdy wchodzimy z nim w kontakt fizyczny, bo robi krzywdę nam lub jest o krok od uszkodzenia siebie - zwala nas z nóg swoją zaskakującą siłą warzywożernej blond drobinki. 
I jeszcze ta rzekoma elastyczność. Ależ ja jestem w stanie w 3 sekundy nieroztropnie wprowadzić Ignasia w spazmy. Wystarczy, że na przykład przejdę bez rytualnego "W lewo, w prawo, w lewo, nasłuchujemy, nic nie jedzie, można iść" przez naszą przydomową drogę! I żałuję tego przez pół dnia. Co więcej, wolałabym, żeby  mnie coś na tej drodze przejechało, bo byłoby to o niebo lepsze od afer Ignasia.

W y m i ę k a m y .

Jedyne, co daje radę, to wyjść. Także z siebie, ale głównie odseparować się od Gadziątka. I tłumaczenie. Po fakcie. Na spokojnie. Do utraty tchu. Bo on to wszystko już wie, ale trzeba rozmawiać. Tylko ile lat można powtarzać o potrzebie wypluwania pasty? Albo o tym, że nie pobiera się jogurtu paszczą ze szklanki w celu wyplucia do kartonika. Albo że nie zwija się kabla od telefonu w precelki. Że nie tłucze się kota. Ani nas. Że nie rzuca się szklankami. 

Taaa, trzylatek w stanie równowagi. Ta. 


A jak u Was? Powiedzcie, że spokojniej ;-)

18 komentarzy:

  1. Spokojniej bo ma się 7miesięczniaka... ale strach się bać co nas czeka.... hmmmm ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E, wyciskaj cytrynkę teraz, a tym co później pomartwisz się hm :) później! ;)) 7 miesięcy to piękny wiek :D

      Usuń
  2. Ostatni tydzień to czas spokoju i bezwzględnej radości. Jako, że nic stałego w przyrodzie nie istnieje, uzbrojona w pancerz cierpliwości czekam ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie masz z tym pancerzem, ja swój miałam jeszcze przy poprzednim kocie. Teraz - ktokolwiek widział, ktokolwiek wie ;)

      Usuń
  3. u nas spoko (POMIDOR), chociaż dzisiaj miałam na sobie sweter, co strasznie mojego Cezarego wkurzało. Dodatkowo odmówiłam rozbierania się. Ryk nad ryki.
    No i klasyk: chce auto i nie chce auta jednocześnie.
    Oraz nowości: chce jeść, dostaje jedzenie po czym pokazuje, że owo jedzenie należy włożyć wprost do paszczy, ale nie może tego zrobić sam. Ja to powinnam zrobić, on mi może najwyżej podać talerz, czy gotową kanapkę (ale, przypominam, do buzi nie może sam trafić).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sweter mnie rozbawił i zupelnie rozbroił :)))
      Zdecydowanie widzę objawy fazy tak - nie. Powodzenia :) (da się przeżyć, choć u nas na przykład łatwo nie było). I z kanapką też niezłe!

      Usuń
  4. nie wim o co kaman, ale mój też jest bardzo trudny

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech. Ja niewiem co zrobiłam źle, ale jak jest ze mna to często jest podobnie, a jak z tatem to nie to dziecko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pocieszę Cię słowami mojej położnej: przy mamie dziecko zawsze najwięcej narzeka. a idąc dalej - tylko przy najbliższych najczęściej czujemy się tak komfortowo, żeby pokazywać zły humor, frustrację itp. A z mojego doświadczenia wynika, że gdy moja Druga Połowa wraca do domu, następuje zwrot o 180 stopni i jest nie to dziecko... Może potrzeba dwójki rodziców, by równowaga została zachowana? Może my, mamy, zaczynamy odczuwac wiekszy spokój, gdy nasi partnerzy wchodzą do domów i dziecko też to czuje i się uspokaja? nie odkryłam jeszcze tej tajemnicy.

      Usuń
  6. U nas od niedawna coś się zmieniło... na gorsze :( Nie wiem co się dzieje z moim synkiem, zrobił się straszny, cały czas wystawia moją cierpliwość na olbrzymią próbę, a ja tylko rozkładam ręce i płaczę w poduszkę :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj znam to, znam... mnie pomagało, gdy czytałam o tym, czego się spodziewać w danym wieku. lek separacyjny, bunt dwulatka - przerobione w teorii i praktyce ;)

      Usuń
  7. Moja jeszcze dwóch lat nie ma, ale gryzie gdy zmęczona, ciągnie za włosy, włazi na stół, wkłada palce o gniazdka (dziękujemy za zaślepki), wafel musi być tylko w całości, gdy się przepołowi to już niejadalny, do kaszy musi być obowiązkowo suszona żurawina, bo nie zje, do obiadu koniecznie mięso, do zabawy obowiązkowo matka (jak sobie w żłobku radę daje?). "Nie" na wszystko (ale to pewnie po ojcu ;), krzesła popisane długopisem (i nie, chusteczki nawilżanie nie dały rady zmyć), piski niemiłosierne, krzyki, ustawianie gdzie matka ma stać, gdzie ojciec do zabawy. A gdy piłka jest choć ma jej nie być (bo tak księżniczka sobie życzy) to histeria na pół bloku. Fajnie jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sama słodycz, mogą sobie z moim Zdziśkiem lepkie łapki podać (nie wszystkie punkty się zgadzają, ale idea generalnie taka sama)

      Usuń
  8. Oj my się zbliżamy lada moment do trzech lat. Miało być już super i po buncie, a ten bunt to się na dobre dopiero teraz zaczął. Histeria o wszystko, bo samochodzik jest mniejszy od innych, bo nierówno je ustawił, bo zabawka spadła z półki, bo majtasy to miały być z wyścigówką a są z wozem strażackim i tysiące różnych innych powodów. Wymiękam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli tak samo jak nasz Stwór, no i my też już nie możemy wytrzymać ;)

      Usuń
  9. Kochana, Hanka młodsza, ale zachowania ma identyczne jak Igi w poprzednich fazach rozwoju. Wszystko jest jej i wszystko jest na nie. A spróbuj czegoś dziecku nie dać....I seriously - nie wiem skąd ma kopanie i bicie w twarz...I mam taki sprytny plan - trzeba ich wyswatać. Są pod wieloma względami tacy sami. To się kurna w końcu dowiedzą co myśmy przeżywali! amen:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, czekaj, czekaj, a to nie było juz dawno temu postanowione? :)))))

      Usuń

Twój komentarz się nie pojawił? To dlatego, że oczekuje na moderację. Opublikuję go najszybciej, jak tylko będę mogła!