Jest takie miejsce na naszej Wyspie, gdzie można zjeść tradycyjne, etiopskie jedzenie - jest wspaniałe i nawet jest wybór wege! Ale i tak prawdziwą perełką jest kawa, parzona w sposób zbliżony do tradycyjnego. Igul był zafascynowany, zresztą kto by nie był? Kawa jest palona, mielona i gotowana tuż przed podaniem, serwuje się ją w maleńkich czareczkach, zagryza chlebem i popkornem z cukrem. Palona jest też żywica dla pięknego aromatu.
Tak przyrządzona kawa jest przepyszna i co najważniejsze nie boli mnie po niej brzuch.
Nawet Ignaś dostał wyjątkowe pozwolenie na umoczenie dzioba w czareczce.
Ceremonii parzenia kawy dopełnia Azeb.
piękne fotki Taty Kwiatka. A i takiej kawy bym też spróbowała
OdpowiedzUsuńtaka kawa to ja rozumiem! nie te sztuczne sklepowe
OdpowiedzUsuńTo kiedy idziemy na kawe?
OdpowiedzUsuńobledne fotki :)) taka kawusia to musi byc cos:)
OdpowiedzUsuńcudowne!
OdpowiedzUsuńjadę tam do Was! U Was zawsze pięknie i magicznie! Tylko ten bunt dwulatka.. :P
OdpowiedzUsuńbtw. ciekawa jestem bardzo tego jakie konkretnie zabawy przeprowadzasz z synem. Bardzo mnie to interesuje z powodu tego wcześniejszego posta - o ograniczaniu zabawek. I dodatkowo - zabawki, którymi się bawicie? Proszę o posta! (niestety nie mam pieniędzy na sponsoring :()
Hahaha :) no pomyślę o tym, zobaczymy, jak będzie z weną ;)
UsuńJeju! Ja też chcę! :-) (umoczyć choć dzioba) ;-)
OdpowiedzUsuńTaka kawusia z rana-marzę!:)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo bym chciała spróbować!
OdpowiedzUsuń