Od samego początku swojej przygody z mówieniem Igiemu zdarzało się wypowiadać jakieś słowo po angielsku. Później odpowiadał na bardzo proste pytania, więc sądziłam, że powolutku, bez mojego udziału, rośnie mi właśnie osoba nie dwu- ale trójjęzyczna (?).
Pewnego upalnego popołudnia wpadł do nas na obiad kumpel, nie Polak, więc rozmawialiśmy naturalnie po angielsku. A właściwie próbowaliśmy rozmawiać. Bo Ignaś odczuł tak wielki przymus zabawiania gościa, że zdematerializował się, przyniósł swoją piękną, czerwoną patelenkę i miarę budowlaną i (najwyraźniej) usmażył naleśnika - którym była miara. Na patelence. Przez następne pół godziny maglował gościa pytaniem "Do you like pancake?", względnie "Lajmund, do you want pancake?". Gość z początku uprzejmie odpowiadał "Yes", a nawet udawał, że je miarę. Po kilkunastu minutach niekończących się pytań zaczął odpowiadać przecząco, co oczywiście nie zraziło Ignasia. Kolejną desperacką próbą było zabranie miary i powiedzenie mu, że naleśnik został zjedzony, dzięki Ignaś, zarąbisty kucharz z ciebie. Nic z tego. W końcu kolega odpwiedział, zgodnie z prawdą, że pancake to tak sobie, a że najbardziej lubi cake. Na co Igi wyciąga do niego patelenkę i stwierdza radośnie "This is cake! Do you want cake?" I tu kolega popełnił bład, bo zapytał, jaki to rodzaj "cake". Bo odpowiedź była do przewidzenia w swej oczywistości.
"Pancake!!"
Dostaliśmy głupawki.
A Igi, przez całe to doświadczenie związane z "pressure of entertainment" w zasadzie nie tknął świeżo (i to przez własnego Przodka) złowionej i zgrillowanej ryby.
(Igi, 2 lata, 9 miesięcy, 3 tygodnie)
:)))))))
OdpowiedzUsuńJak zwykle uśmiałam się po pachy:)
A Rajmund nieustraszony dalej nawija o tych naleśnikach:P niczym intelektualny masochista:)
OdpowiedzUsuńSuper! On jest taki logiczny!
OdpowiedzUsuń