18 sierpnia 2013

Rozstanie

Dziś jest taki dość smutny dzień. Za oknem, mimo obiecującego poranka, zaczęło padać, a w domu panuje dziwna cisza. Ania z Hanią są w samolocie i niedługo wybiegną na płytę lotniska, by po chwili wpaść w objęcia czekającego na nich męża i tatę. 

Ignaś od samego początku wiedział, że dziewczyny wyjadą. Im bardziej zbliżał się termin rozstania, tym bardziej napięta była atmosfera. Dzieciaki co prawda dogadywały się coraz lepiej i bosko ze sobą łobuzowały, ale wystarczyła mała iskra, by dobrą zabawę przekształcić we wrzaskliwą bitwę z tłuczeniem, wyciem i dręczeniem (w tym pierwszym i ostatnim celował zwłaszcza Ignaś). O wyjeździe mówiliśmy otwarcie, dla Ani wiązał się z rezygnacją z dotychczasowego życia, a więc - wiadomo - stres. 

Wczoraj wieczorem usiedliśmy sobie na kanapie, by się pożegnać. Wzruszenie dało o sobie znać bardzo szybko, więc dla oswojenia problemu przydatny okazał się najnowszy nabytek - "Mapy" Mizielińskich. Zlokalizowaliśmy naszą Wyspę oraz tę, na którą wybierała się Ania. Samolotem! Ta wiadomość zelektryzowała Ignasia. Podobnie jak ta, że będziemy do siebie dzwonić, pisać, a przede wszystkim - odwiedzać się. Chociaż Zdziś po chwili uciechy zreflektował się, posmutniał i stwierdził:
- Ale my nie mamy samolotu...
No tak. Nie da się ukryć. Wyjaśniłyśmy mu tajniki podróży samolotem bez posiadania takiego środka transportu i uspokojony poszedł spać.

Dziś rano Igulek wstał. Poszedł do salonu, kuchni, zajrzał do małego pokoju i łazienki. 
- Gdzie jest Ania i Hanka? - zapytał drżącym głosem.
- Już wyjechały - odpowiedziałam.
Reakcją na to była podkówka i rozdzierający serce płacz z krzykiem "Ania wróć do nas!"

Ania zostawiła Ignasiowi list, który przeczytałam mu, jak już się uspokoił. Słuchał z napięciem, choć odwrócony. Obserwowałam jednak zmieniający się wyraz jego twarzy w reakcji na list - widać, że pomógł mu w przeżywaniu rozstania.

Ja też samolubnie smucę się z powodu wyjazdu tych dwóch wspaniałych dziewczyn. Spędziły u nas prawie 3 miesiące, bardzo się tego obawiałam i jakże pozytywnie rozczarowałam! Wiem, że teraz rozpoczyna się dla nich nowy, wspaniały rozdział w życiu i z całego serca życzę im powodzenia. I cieszę się, że kilka miesięcy temu wpadłam na ten szalony i nie mający szans powodzenia pomysł, by zapytać koleżankę blogerkę o opiekę nad Ignasiem.

Dziewczyny - dziękujemy za wszystko! Tęsknimy...

17 komentarzy:

  1. tak pięknie napisałaś,że ja też się zasmuciłam.
    jak to mówią:wszystko co dobre szybko się kończy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szcęście - god bless skype, no i będzie pretekst do pisania listów analogowych, których strasznie mi brakuje, odkąd odesla moja Babunia.

      Usuń
  2. To już? Aż mi się smutno zrobiło :( Z drugiej strony cieszę się, że Ania wreszcie będzie ze Ślubnym! :) Długą drogę przeszli aby być w tym momencie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo długą. Ale takie rozstania są czasem dobre dla odświeżenia związku. też przechodziłam.

      Usuń
  3. zawsze w takich momentach mówię sobie-nie płacz,że się skonczyło,ale ciesz,ze wydarzyło!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojejku mam ciarki na ciele. Cały czas kibicuję dziewczynom i chociaż u Was tak smutno to cieszę się, że One w końcu będą z mężem i tatą.

    OdpowiedzUsuń
  5. To naprawdę smutne choć wiadomo, że nic złego się nie stało. Faktycznie pomysł był szalony, ale czymże by było nasze życie bez szaleństwa.

    OdpowiedzUsuń
  6. aj no i sie popłakałam:((((((((choć nam pewnie łatwiej znieść rozstanie, to i tak przeżyłam szok po wyjściu z lotniska... potem kolejny i kolejny....wyjścia mam dwa: albo zaakceptować zmianę albo spakować rzeczy i z cała rodzina przenieść się na Islandię... Tęsknimy...ale do zobaczenie na Skype i u nas lub u Was:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Pomysł podyktowany był bezsilnością, taka rozpaczliwa propozycja - nie nastawiałam się nba to, że się uda. I się zdziwiłam ;-)

      Usuń
  8. No i na koniec dnia, rozmazałam sobie cały makijaż[nieważne!]... Nie tylko dorośli się przywiązują,dzieciaki również i to o wiele bardziej... Piękne to przywiązanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepiękne. trochę brutalne, trochę bolesne - takie specyficzne.

      Usuń
  9. Smutno mi . Ale tak jak napisałaś mi , że to nowy rozdział dla nich. Wiem co to za emocje, trzy lata temu , po trzech latach opieki zostawiłam czwórkę rodzeństwa, którym się opiekowałam, żeby zacząć lepsze życie w uk.
    O jak mi smutno :'/
    Trzymajcie się

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz się nie pojawił? To dlatego, że oczekuje na moderację. Opublikuję go najszybciej, jak tylko będę mogła!