W zeszłą środę skręciłam nogę. W kolanie. Auć. Niestety, jestem już weteranką takich przyjemności, choć wcale się nie ucieszyłam z kul i bandaży oraz wizji zerwanego więzadła i uszkodzonej łąkotki.
Nawet nie planowałam o swej niepięknej nodze pisać na blogu, ale wczoraj zostałam sama. Z dwiema kulami i ogromną ilością kotów, więc może nie aż taka sama... W tym czasie rodzinka, wzbogacona o dwie osóbki - Anię i Hankę wybrała się ze znajomymi na wycieczkę, a ja bawiłam się sama w łamigłówki w stylu "Jak przetransportować filiżankę kawy na stolik, gdy mam dwie ręce zajęte kulami." Da się. Tylko nie jest łatwo, ale ja lubię lamigłówki.
No i koty. (Teraz będzie dygresja gigant.) Koty, moim zdaniem, dzielą się na użyteczne i bezużyteczne. Użyteczny kot powinien dużo mruczeć, chętnie się przytulać i poddawać pieszczotom, przychodzić na zawołanie, nie drapać mebli, nie chodzić po stole, być komunikatywny (powinien aktywnie uczestniczyć w rozmowie), załatwiać swe potrzeby na dworze, nie posikiwać w domu, likwidować myszy i mieć miły charakter. Kot idealny podróżuje bez problemu samochodem i chodzi na spacery.
Mam jeden egzemplarz użyteczny (choć nie wszystkie elementy spełnia) i jeden bezużyteczny. Kotka bowiem tylko nas wkurza. Taki irytujący charakterek. Włazi pod nogi, kierując człowieka zawsze do lodówki. Ileż razy bałam się, że stracę przez nią zęby! Odzywa się też tylko wtedy, gdy chce jeść, nie przytula się. Z plusów - jest do nas bardzo przywiązana i nieustraszona, chodzi za nami na spacery i wyprodukowała już 2 mioty bardzo udanych kociąt. Nie w pełni udanych, bo jedna koteczka to zupełna oszołomka, która raz na 5 minut przeżywała kolejną traumę swojego życia (np. coś szurnęło albo ktoś na nią spojrzał...)
Kotów tym razem nie możemy się pozbyć tak szybko, jak tych z poprzedniego miotu. Oddaliśmy już Karmelka oraz Aksamitkę - straumatyzowaną koteczkę (uff!) Z nami zostali dwaj chłopcy - tygrysi Egil Jr. i Mini-Lotek. Ten ostatni jest ukochanym kotem Ignasia. Kot pacynka (również pożądana cecha kota idealnego), daje ze sobą robić wszystko. Kto wie, może jest masochistą i w tych niewysublimowanych pieszczotach znajduje przyjemność? Igi uwielbia jego uległość.
Rudzi chłopcy rosną jak na drożdżach, a ich wspaniała, niesamowicie irytująca mama staje na wysokości zadania. I łowi dzieciarni ptaszki, przynosi je w okolice domu, po czym zaczyna drzeć paszczę, nawołując dzieci na lekcję. Chyba, że ptaszek żywy, wtedy nie drze paszczy. A dzieci wykańczają zdobycz. Kotka mimo dzwonka łowi nawet 4 ptaki dziennie, czym nas wykańcza, bo ptaki i tak w końcu lądują w domu. Życie... Ta mała bestyjka (wygląda na jakieś 7-8 miesięcy) powinna mieć chyba krowi dzwonek pod szyją, żeby się opanowała z łowieniem zwierzyny.
Kiedy tak siedziałam, z nogą jak bania, parą kul pod ręką, zimnym okładem i tą nieszczęsną, z trudem przetransportowaną kawą usłyszałam miauczenie kotki. Pełna obaw rzuciłam się zamykać okno. Teraz moje "rzucanie się" polega na wymacaniu kul, ostrożnym przetransportowaniu nogi na podłoże, podniesieniu się i powolnym pokuśtykaniu w kierunku okna. Kotka nie wzięła pod uwagę mojego pędu i czekała już na mnie uśmiechnięta, w kuchni. Z ptaszkiem przy łapkach. Wygoniłam, udało się. Jakiś czas później leci znowu, z kolejnym ptakiem. Ja - spokojna, przecież okno zamknięte. Ale mój błąd, nie zauważyłam, że jedno okno było niedomknięte, więc moment - i kotka wyszorowała ptasimi wnętrznościami framugę, kawałek podłogi i zadowolona ulokowała się bezpiecznie pod kanapą. Niemal słyszałam to westchnienie ulgi. Gdy kotka koncertowała pod sofą, popędziłam jak wiatr (hłe, hłe, hłe) zakładać buty i po pomoc do sąsiada. Pomógł, wyniósł ptaszka wraz z krwawymi bebechami, a ja mogłam kisić się bezpiecznie w domu z pozamykanymi oknami.
Więc niech mi nikt nie mówi, że życie ludzi ze skręconymi nogami jest nudne i pozbawione podniet. Szcególnie, gdy ma się w domu cztery maszyny do zabijania, w tym jedną bardzo obowiązkową.
O tak...Lotka i jej łowy są przerażające....
OdpowiedzUsuńKoci instynkt łowcy - piękna i przerażająca sprawa.
OdpowiedzUsuńOne Ci prezenty znoszą, a Ty tak je ranisz! ;)
OdpowiedzUsuń