8 sierpnia 2013

World Breastfeeding Week

2 lata, 9 miesięcy i 4 tygodnie. Tyle, jak do tej pory, trwa nasza "droga mleczna". Cieszę się, że udało mi się karmić. Ogromny udział w tym osiągnięciu ma moja najcudowniejsza na świecie położna, Inga, do której zwracałam się jeszcze długo po zakończeniu przepisowych wizyt poporodowych oraz niesłychanie profesjonalne babeczki z tutejszej Poradni Laktacyjnej. Nie mogę również zapomnieć o miłych położnych i pielęgniarkach szpitalnych, czyli tych wszystkich dobrych kobietach, które rzucały mi świeżynka - Ignasia na klatę tuż po porodzie, które przystawiły go do piersi i okrywały nas kołdrami, a także wspierały przez te kilka godzin po porodzie, zanim pojechaliśmy do domu. A następnego dnia Inga była już przy nas, i to z początku dwa razy dziennie, odpowiadała na namnażające się pytania, uczyła pozycji, technik ściągania mleka itp.
Swoją drogą, jakaż to wspaniała osoba. Bardzo wysoka, płomiennie ruda, w powłóczystych swetrach (po co komu kurtka zimą?), wchodząc do pomieszczenia wnosiła atmosferę spokoju i wyciszenia. Mówiła przyciszonym, łagodnym głosem, a ogrom jej wiedzy powalał na łopatki. Mimo wieku (około sześćdziesiątki) korzystała z życia, oddawała się hobby i spełniała śwoje marzenia. Moja położna była zarazem malarką i poetką, a ze zwyczajniejszych spraw, hodowała psy, kury i dwie kozy :) Twierdziła również, że światło nie jest jej potrzebne do znalezienia butów, gdyż z racji wykonywanego zawodu musi widzieć w ciemnościach (położna to "ljósmóðir", ljós - światło, "móðir" - matka).

Co dało mi karmienie piersią?
- wiarę w siebie i niezawodność wlasnego ciała
- wiarę w swoje wybory
- zaufanie intuicji (czy to płacz z bólu, czy z głodu, czy Ignaś już się najadł itp.)
- przełamywanie własnych granic (nie było łatwo!) - karmienie publiczne było dla mnie ogromnym wyzwaniem, ale było warto
- ochroniło Młodego przed mnóstwem infekcji, które toczyły nas po jego narodzinach
- zwolnienie tempa, bo do karmienia trzeba usiąść, darować sobie wszelkie czynności, przyhamować i skupić się na czytaniu miłej książki lub po prostu na dziecku
- przyzwolenie na zupełne zwolnienie obrotów z racji choroby Ignasia, kiedy to ciumkał cały czas. Kładłam się wtedy do łóżka z nim, obłożona prasą, książkami i z dobrymi filmami
- rewelacyjne narzędzie do usypiania Ignasia
- doskonały środek przeciwbólowy (na zranienia, stłuczenia, ale także na bóle egzystencjalne, smutki i tantrumy)
- mleko okazało się też świetnym lekiem, lepiej niż kupny krem poradziło sobie z początkiem zmian egzemowych u niego, leczyło katar, zapalenia spojówek i przyspieszało gojenie ran.

Jesteśmy weteranami i dla wielu ocieramy się od dawna o dziwactwo. Na szczęście na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje, gdy długie karmienie zostało źle ocenione, najczęściej przez osoby, które nie wiedziały, że Igulinek jest jeszcze stworzeniem piersiowym. Niestety, przygoda ta nieuchronnie zbliża się ku końcowi, Ignaś coraz rzadziej prosi o mleko, czasem nie pije nawet dobę, normą jest teraz picie raz dziennie, wieczorem, a w weekendy - dwa razy. Nadal nie odczuwamy potrzeby zakończenia karmienia innego niż samoczynne. Ignasia zawsze można było bez problemu położyć spać bez mleka, jestem też ekspertką odstawiania w nocy (a odstawiałam po każdej chorobie). Dla ułatwienia życia zdarzało mi się wprowadzać zasady, np. mleko o określonych porach oraz najnowsze odkrycie - "szybkie mleko", czyli po minucie lub. dwóch z każdego dystrybutora, co skutecznie wyeliminowało wycie przy odsysaniu. Przez długi czas oczywiście królowało karmienie na żądanie, ale im starszy był Ignaś, tym bardziej stawały się te żądania męczące. Zdecydowałam się na modyfikacje, żeby uniknąć odstawienia od piersi. Zdało to egzamin pokazowo!

Dla mnie karmienie im dłuższe, tym lepsze. Im bardziej świadome dziecko, tym cudowniej i ciekawiej. Pierwszy znak migowy Ignasia to było oczywiście zamigane "mleko", potem pokazywał jeszcze "pyszne". Rozbrajające są pogawędki podczas picia, recenzje kulinarne (mleko smakuje jak pomidol, cukr i lampa), widoczna miłość do piersi. 

Cieszę się, że mamy takie doświadczenia!
A teraz sesja:










14 komentarzy:

  1. No co ja mogę napisać, poza tym, że żałuję że takiej położnej nie miałam i że taką połozną powinna mieć każda kobieta....chyba po prostu mogę napisać "dziękuję". Wiesz za co...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam widok dziecka przy piersi, coś cudownego! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. śliczne fotki :) dobrze się posta czytało:)
    ja karmiłam rok Pierwszego i to było dla mnie bardzo długo,jednak odstawienie roczniaka było traumatyczne-płakaliśmy na zmianę albo razem.:)
    Drugiego nie wiem ile będę karmić,ale na pewno nie odstawię tak brutalnie jak Pierwszego :)pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję i podziwiam! A sesja przepiękna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne - i słowa, i zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow. Czyli nie tylko ja jestem "dziwakiem". Kornelia 21 miesięcy na cycu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne zdjecia-piekna pamiatka!!

    OdpowiedzUsuń
  8. cudne foty, my się odcyckowaliśmy na wakcjach

    OdpowiedzUsuń
  9. pięknie napisane... my odstawieni po 2,5 roku :) piękne jest że masz w sobie taki spokój i cierpliwość, mi tego zabrakło i już bardzo chciałam zakończyć ten etap. ale miłość do piersi J pozostała ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedyś przeczytałam u Ciebie ten tekst i tak jakoś za mną chodzi. Postanowiłam wrócić do niego i skomentować. Zadziwiło mnie, że to co Ty uważasz za zaletę mi jawiło się jako wada. Karmię od półtora roku. Nie ukrywam, że już mi to trochę ciąży. Między innym właśnie dlatego, że Syn przy piersi zasypia. Frustruje mnie, że nikt inny, tylko ja, nie kładzie go wieczorem czy w ciągu dnia na drzemkę. Widzę jeszcze kilka innych wad. Ale dzięki Tobie na tę jedną zaczęłam patrzeć nieco przychylniej, bo rzeczywiście dzięki temu od samego początku nie mamy problemów z usypianiem. Muszę więc podziękować za małą zmianę mojego myślenia. Jednak okresów kiedy karmiłam niemal bez przerwy nie potrafię zaliczyć do zalet - takie przymusowe hamowanie nie było dla mnie ani odrobinę przyjemne i choć ciało zwalniało obroty, głowa się buntowała. Ciekawe jak różnie patrzymy na te same aspekty długotrwałego karmienia.

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz się nie pojawił? To dlatego, że oczekuje na moderację. Opublikuję go najszybciej, jak tylko będę mogła!