Tegoroczny Przekrój czerwcowy: Wywiad z redaktorką naczelną miesięcznika (obym nie skłamała) Dziecko. "W Polsce trauma powojenna nadal trwa. Rodzice boją się, co się stanie, gdy dziecko nie zje posiłku. Młode mamy tracą mnóstwo energii na usiłowanie nakarmienia dziecka. Dzieci są w większości nakarmione i dobrze ubrane, a brak im "pożywienia" emocjonalnego" (to nie cytat, a jedynie podsumowanie fragmentu tekstu, który czytałam dwa miesiące temu). Moim zdaniem w wychodzeniu z tej traumy na pewno nie pomogły też PRL-owskie kolejki, puste półki, kartki, zdobywanie dóbr wszelakich. Wyobrażam sobie te niesamowite teraz dla nas troski rodziców o to, by włożyć coś do garnka i strach oraz rozczarowanie, gdy dziecko nie chciało jeść tego z trudem kupionego jedzenia.
Melchior Wańkowicz: "Cukier krzepi" - a niech go!
Moja Babcia: "To może ciasta? Nie? Przecież on ma już 7 miesięcy. Co ci przyjdzie z tego, że go tak sterylnie trzymasz?"
Ja rok temu w Polsce: "Gdzie mogę kupić zwykłą, naturalną, jednoskładnikową, niesłodzoną kaszę instant bez mleka modyfikowanego i owoców, czy innych dodatków?"
Koleżanka: "Moje dziecko nie je. Musimy je zmuszać, karzemy, gdy nie zje posiłku." Ja: "A co się stanie, jeśli mu po prostu pozwolisz nie jeść przez jakiś czas?" Koleżanka: "Zagłodzi się. Ona nigdy i niczego nie je, jeśli jej nie zmusimy."
Znajomi: "Dlaczego nie dajesz Ignasiowi (trzymiesięcznemu) herbatek i soczków?" W tej kwestii nic sie nie zmieniło. Igi oprócz mleka dostaje wodę i zbożówkę, jeśli chce.
Przyjaciółka: "Moje dziecko prawie nic nie je. Kolacja trwa kilkadziesiąt minut i talerz nie jest pusty" (ale osoba z otoczenia łatwo zauważy, że dziecko ma żołądek pełen przekąsek i nie jest w stanie poradzić sobie z kolejnym posiłkiem)
Fakt: Człowiek (także taki mały) ma żołądek o pojemności porównywalnej do swoich dwóch zaciśniętych pięści.
Znajomi: "Nasze dziecko nie zje nic, chyba że damy mu słodycze. Więc dajemy, inaczej byłaby katastrofa."
Fakt: Smaki słony i słodki uzależniają. Poza tym człowiek instynktownie wybiera bardziej kaloryczne jedzenie - "łatwiejszą" energię.
Fakt: Kubki smakowe odnawiają się po 10-14 dniach. Co oznacza, że po tym czasie mamy "nowy" smak - w ciągu dwóch tygodni można się odzwyczaić od smaku słodkiego, słonego, czy umami (5 smaku dodanego do 4 podstawowych, jest to smak np. zupek w proszku).
Ciekawy wywiad podpatrzony u Anuszki - wart przeczytania, oto link: http://zwierciadlo.pl/2012/bez-kategorii/usmiechnij-sie-siadamy-do-stolu
Moja Babcia: "To może ciasta? Nie? Przecież on ma już 7 miesięcy. Co ci przyjdzie z tego, że go tak sterylnie trzymasz?"
Ja rok temu w Polsce: "Gdzie mogę kupić zwykłą, naturalną, jednoskładnikową, niesłodzoną kaszę instant bez mleka modyfikowanego i owoców, czy innych dodatków?"
Koleżanka: "Moje dziecko nie je. Musimy je zmuszać, karzemy, gdy nie zje posiłku." Ja: "A co się stanie, jeśli mu po prostu pozwolisz nie jeść przez jakiś czas?" Koleżanka: "Zagłodzi się. Ona nigdy i niczego nie je, jeśli jej nie zmusimy."
Znajomi: "Dlaczego nie dajesz Ignasiowi (trzymiesięcznemu) herbatek i soczków?" W tej kwestii nic sie nie zmieniło. Igi oprócz mleka dostaje wodę i zbożówkę, jeśli chce.
Przyjaciółka: "Moje dziecko prawie nic nie je. Kolacja trwa kilkadziesiąt minut i talerz nie jest pusty" (ale osoba z otoczenia łatwo zauważy, że dziecko ma żołądek pełen przekąsek i nie jest w stanie poradzić sobie z kolejnym posiłkiem)
Fakt: Człowiek (także taki mały) ma żołądek o pojemności porównywalnej do swoich dwóch zaciśniętych pięści.
Znajomi: "Nasze dziecko nie zje nic, chyba że damy mu słodycze. Więc dajemy, inaczej byłaby katastrofa."
Fakt: Smaki słony i słodki uzależniają. Poza tym człowiek instynktownie wybiera bardziej kaloryczne jedzenie - "łatwiejszą" energię.
Fakt: Kubki smakowe odnawiają się po 10-14 dniach. Co oznacza, że po tym czasie mamy "nowy" smak - w ciągu dwóch tygodni można się odzwyczaić od smaku słodkiego, słonego, czy umami (5 smaku dodanego do 4 podstawowych, jest to smak np. zupek w proszku).
Ciekawy wywiad podpatrzony u Anuszki - wart przeczytania, oto link: http://zwierciadlo.pl/2012/bez-kategorii/usmiechnij-sie-siadamy-do-stolu
Scenka sprzed kilku miesięcy: Jedziemy samochodem na wycieczkę, pozwalamy sobie na odrobinę szaleństwa i kupujemy na stacji benzynowej ciacha w czekoladzie, słone i pikantne krakersy oraz batoniki zbożowe z czekoladą. Na widok zakupów Ignasiowi zaczynają świecić się oczy. Skąd on wie, co jest w tych szeleszczących opakowaniach, nie mam pojęcia! Skoro my jemy, to on też. Po ciasteczku, kilku krakersach i połowie batonika pije wodę do końca podróży. Przez 2 następne dni nie robi kupy.
Morał: Gdybym chciała, moje dziecko jednak by jadło. Ale nie zwykłe śniadania, obiady i kolacje, którymi w zasadzie gardzi, a rzeczy takie jak te powyżej. Ufam jednak, że on sam lepiej wie. I, jak pisałam w poprzednim poście jedzeniowym, nie martwię się, skoro jest radosny, rozwija się świetnie i wygląda kwitnąco :-)
Wiem i cały czas przypominam sobie, że niejedzenie to faza, która minie.
Wiem i cały czas przypominam sobie, że niejedzenie to faza, która minie.
Problem, żeby dziecku smakowało. Panna Lulu, jak jej nie odpowiada, to pluje, żadne zmuszanie nie przejdzie (babcie zmuszają, ja gotuję nowa papkę). Ostatnio nie zasmakowały czarne jagody...
OdpowiedzUsuńTeraz tez to mamy. ale z poczatku igi jadl absolutnie wszystko. teraz najczrsciej mowi "nie" bez sprobowania nawet.
UsuńJak nie zje, nie gotuję nic nowego. Ale nie odmawiam, gdy o cos poprosi lub pokaze, ze chce :)
Te problemy jeszcze przed nami, ale moja siostra mimo tego, że mieszka w Anglii też ma podejście do jedzenia jak twoja koleżanka, ciągle martwi się, że jej Tobiasz nie chce jeść, a nieustannie dokarmia go różnymi przekąskami(ciasteczka, paluszki itp.)
OdpowiedzUsuńTo jest ogromny stres. siatki centylowe i porównywanie swoich pociech też nie pomagają. Ja czuję straszny opór przed fiksowaniem na punkcie jedzenia, bo w przedszkolu mnie zmuszano. jedni z dziadków także. gdy byłam mała, nie znosiłam do nich jeździć, bałam się, że będą mnie straszyć i wciskać coś, od czego chciało mi się wymiotować...
UsuńMam pytanie, czy twój mąż skoro jest informatykiem mógłby udzielić mi porady, bo mam błąd w kanałach bloga i nie mam pojęcia jak to naprawić??? Oczywiście zapłacę za usługę.
OdpowiedzUsuńzapytam go, gdy wróci z pracy, czy bedzie mógł Ci pomóc. zostaw mi prosze jakis namair na siebie - adres mejlowy, skype
OdpowiedzUsuńannabilewska65@gmail.com dziekuję
Usuńbo dziecko powinno jeść tyle ile chce, ani mniej ani więcej :)
OdpowiedzUsuńWito też zazwyczaj nie przyswaja więcej niż 3-4 łyżeczki :)
No i prosta sprawa - widać takie właśnie ma potrzeby :)
UsuńZapraszam do zabawy Wspomnienia z dzieciństwa, szczegóły na moim blogu.
OdpowiedzUsuńMatko Kwiatka, chyba sobie skopiuję tego posta i wkleję do siebie :D Zmienie tylko jedno zdanie (bo ja mojej Brombie częściej pozwalam na szaleństwa ;))
OdpowiedzUsuń:) :) :)
UsuńJejku, ile ja się nasłuchałam o tych herbatkach... Byłam twarda, i tak nie dałam. Do teraz nie daję, bo te dla niemowląt to jakaś chemia. A kaszkę? Daję najzwyklejszą mannę albo kukurydzianą, w dodatku na wodzie, bo mleka nie możemy, a dosmaczam owocami czy domowymi sokami. To też mój wybór po przeczytaniu składów kaszek dla niemowląt czołowych producentów. Nawet kiedyś kupiliśmy jakąś taką firmową kaszkę Młodemu, nie chciał tego tknąć, wyrzuciłam. Od niedawna dopiero Pierworodny pija od czasu do czasu soczki. Kiedyś dostał do posmakowania ode mnie Kubusia. Od tej pory wciąż nieodmiennie zaskakuje mnie w jakich miejscach w sklepach umieszczone są soczki dla dzieci. Tyle lat robię zakupy w Rossmannie a dopiero gdy Młody wręczył pani kasjerce swojego smoka i odwrócił się na pięcie w celu wzięcia z półki na przeciwko butelki, dowiedziałam się, że sprzedają tak Kubusie. To też zastanawiające, niby mówić nie potrafi, czytać tym bardziej, to jak to możliwe, że zawsze wybiera Kubusia?
OdpowiedzUsuń