Posiadanie zwierzątek ma swoje miłe strony (mruczenie i puchatość oraz fakt, że nic nie robi lepiej na ból brzucha niż okład z ciepłego i zawsze empatycznego kocura), uciążliwe (piach i sierść w każdym zakamarku domu) i trudniejsze. Bo koty to drapieżniki, które o swoich właścicielach pamiętają nawet w czasie łowów i często znoszą łupy do domu, by podzielić się swoją wielką radością.
Nasza mała kociczka ostatnio się podzieliła. Ptaszkiem.
Wparowała do domu, gdy jedliśmy śniadanie.
Ptak żył i uciekał, Ignaś okazał - jasna sprawa - całkowity brak zrozumienia dla trudnej sytuacji złowionego zwierzęcia i po prostu żywo zainteresowany obserwował rozwój sytuacji. Sądzę nawet, że w głębi duszy dopingował kota, bo nie wiedział, co się stanie, gdyby kocica wygrała... A ja skupiłam się na złapaniu ptaka, co jednak mi się nie udało, więc odganiałam podnieconą kotkę. W końcu zamknęłam za nią okno, ale trochę to trwało i ptaszek zdążył znaleźć bezpieczną przystań pod łóżkiem w sypialni. Odgrodzeni od kota, poszliśmy razem z Iguniem po ptaszka.
Ptak żył i uciekał, Ignaś okazał - jasna sprawa - całkowity brak zrozumienia dla trudnej sytuacji złowionego zwierzęcia i po prostu żywo zainteresowany obserwował rozwój sytuacji. Sądzę nawet, że w głębi duszy dopingował kota, bo nie wiedział, co się stanie, gdyby kocica wygrała... A ja skupiłam się na złapaniu ptaka, co jednak mi się nie udało, więc odganiałam podnieconą kotkę. W końcu zamknęłam za nią okno, ale trochę to trwało i ptaszek zdążył znaleźć bezpieczną przystań pod łóżkiem w sypialni. Odgrodzeni od kota, poszliśmy razem z Iguniem po ptaszka.
Niestety trafiliśmy na jego ostatnie chwile. Bezpieczna przystań okazała się zarazem ostatnią. Ignaś cieszył się obecnością niedostępnego do tej pory zwierzątka w domu, a jednocześnie zdziwił go mocno mój wybuch płaczu. Był przy mnie, z radością wskazując jednocześnie na leżące ciałko i powtarzając w ekstazie:
- Pasiek pi! (ptaszek śpi)
Musiałam się zatem pozbierać, choć nie byłam w stanie powstrzymać współczucia dla ptaka (zresztą nawet nie chciałam tego robić, ani tym bardziej ukrywać uczuć), więc płacząc dalej, postanowiłam wytłumaczyć Ignasiowi, dlaczego to robię. Nieistotne dla mnie było, że jest zbyt małym człowiekiem, by zrozumieć, że ten ptak wcale nie "pi", a nie żyje. Zastanowiło mnie, jak obrazowo przedstawić Kwiatkowi, co zaszło. Koncepcja śmierci nie jest wcale aż tak oczywista, gdy mówi się o niej pierwszy raz do kogoś mało doświadczonego. Wytłumaczyliśmy sobie więc, że ptaszek nie śpi, a umarł. Co oznacza, że wygląda, jak gdyby spał, choć w rzeczywistości jest inaczej. Posłuchaliśmy swoich serc i oddechów i opowiedzieliśmy sobie, że serce ptaszka przestało już bić i maleńka istotka już nie oddycha.
Później go pożegnaliśmy.
Nie chcę oszukiwać mojego dziecka, że zwierzątko "śpi". Chcę zawsze mówić szczerze i otwarcie o trudniejszych i łatwiejszych emocjach i zdarzeniach, także o śmierci. Nie chcę bronić go przed takimi trudnymi chwilami, bo takie właśnie jest życie i chcę mu o nim opowiadać bez żadnej ściemy.
nasza kotka regularnie przynosiła nam szczury (żywe), trzeba było od niej prezent przyjąć i podziękować bo inaczej się obrażała, jakoś te martwe szczury nie wzbudzały mego współczucia (blehhhh)
OdpowiedzUsuń"Obrażała się" - haha, jakie to typowe dla tych niesamowitych zwierząt!
UsuńSzczury obok pająków są jednymi z nielicznych zwierząt, które i mojego szczególnego współczucia nie budzą...
Biedny ptaszek:(. Kot mojego dziadzia co dziennie dzielił się z nim myszkami:-p
OdpowiedzUsuńAch, te kocie "dary miłości" :-)
UsuńBiedny ptaszek dał Wam pretekst do ważnej rozmowy, którą chyba lepiej odbyć w mikroskali zanim stanie się naprawdę potrzebna. Mówienie, że śpi albo odszedł to wprowadzanie niepotrzebnego zanieszania do głowy malucha. Bo jak śpi, to się obudzi, prawda? A jak odszedł to może wróci. Do tego dzieciaczki przeceniają swój wpływ na rzeczywistość i potrafią się o takie odejście obwiniać. Dorośli zresztą czasami też, chociaż w innej skali.
OdpowiedzUsuńAle żeby nie było tak do końca minorowo opiszę przygodę mojej ciotki:
otóż dostała prezent od kota, tłustą mysz, którą kot zdeponował na wycieraczce. Tyle, że była zima i rzeczona mysz zamarzła klinując drzwi. Po całym dniu walki z "zepsutym zamkiem" ciotka wewała straż pożarną, która wybawiła ją od niechcianego prezentu :).
Otóż to. Inną sprawą jest, ile Igi zrozumiał z tej istotnej rozmowy, ale czułam, że trzeba właśnie tak.
UsuńA historia z myszą boska! W ogóle koty robią czasem takie słodkie niespodzianki, że tylko się powiesić ;-) nasze kiedyś z zamiłowaniem spożywały króliki... na dywanie w sypialni, bo gdzieżby indziej. A razu pewnego wróciliśmy z krótkich wakacji i powitał nas osobliwy swąd w domu. Po pewnym czasie odnalazłam mysz. Koty przyniosły ją najwyraźniej jeszcze żywą. Zwiała pod lodówkę i tam dokonała żywota, zanieczyszczając lekko powietrze. Ech ;-)
Świetnie sobie poradziłaś z tą sytuacją, takie tematy są rzeczywiście trudne i nie łatwo jest wyjaśnić dziecku o co chodzi.
OdpowiedzUsuńpodpisuję się pod powyższym. brawo dla mamy!!
OdpowiedzUsuńbardzo mnie to wzruszyło - szczególnie słuchanie oddechów i bicia serca...
OdpowiedzUsuń