Już jutro wracamy do domu. Sami... Tylko ja i Igi. Skłamię, jeśli powiem, że nie mam obaw. Tłumaczę sobie, że najgorsze, co może się stać, to to, że Ignaś będzie wył nieustannie przez 4 godziny. I będę musiała sobie z tym poradzić, bo takie rzeczy się zdarzają i współpasażerowie w samolocie będą to musieli przeżyć. Koniec i kropka... Ale stres jest.
I jeszcze będę musiała sama okiełznać Igulca, plecak, torebkę, dwie walizki oraz wielkie pudło kartonowe pełne dzidziusiowego rowerka i innego dobra.
I jeszcze będę musiała sama okiełznać Igulca, plecak, torebkę, dwie walizki oraz wielkie pudło kartonowe pełne dzidziusiowego rowerka i innego dobra.
Trzymam kciuki żeby poszło gładko:) Uściski dla Igiego:)
OdpowiedzUsuństres zawsze jest ogromny:/ za to lot ktory kiedys sie dluzyl teraz jest chwila:P
OdpowiedzUsuńPowodzonka
dzięki... trzymanie kciuków się powiodło, przeżylismy :)
OdpowiedzUsuń