6 października 2013

O... przygryzie

Razu pewnego, świeżo po obiedzie (z dokładką) Ignaś zgłosił error systemu w postaci głodu. Jechaliśmy właśnie połączyć dwie nieprzyjemne, acz pożyteczne rzeczy ze sobą (zakupy i płatne maltretowanie mojej nogi w celach naprawczych), więc obiecaliśmy Kiciusiowi, że będzie kanapka.

I była, choć musiał nieco poczekać. Nowatorskim posunięciem Kwiatowego Tatula było zamówienie wielkich, orkiszowych kanap z - tak jest! - salsą. Przeżyję ostre, choć nie pałam do ostrego miłością. Wolę czosnkowe. Ale salsa dla młodocianych? Obserwowaliśmy bieg wydarzeń i z początku nie działo się nic. Młody wcinał bułę i całą chrupiąca warzywami zawartość, ale gdzieś w połowie zacukał się, zaczerwienił na pyszczku, poprosił o picie, a w końcu skapitulował.

Potem zapłakał, że jeść. Głupio mieć wyjące o jedzenie dziecko i to w kawiarni, więc sprawca zamieszania z salsą poszedł zadośćuczynić dziecięciu poniesione straty w postaci połowy niejadalnej bułki i czerwonego rzuciku na buzi. Następna w kolejce była bułka z serem, w którą Igi natychmiast wgryzł się, wygłodzony (2 obiady!). Całość wyglądała tak smakowicie, że spytałam Potomka, czy mogę spróbować. Zgodził się ochoczo, jak to on i podał mi jedzenie.

Obejrzałam pieczywko ze wszystkich stron i już, już szykowałam się do odgryzienia kawałka brzegu ze sporą ilością chrupiącego sera, gdy Igi zakrzyknął:
- Z tej strony nie! Jedz tam, gdzie jest przygryz!
Z pewną niechęcią pogłębiłam "przygryz". Co robić, sama miewam mnóstwo wizji odnośnie własnego jedzenia, czego prawie nikt nie rozumie, to co będę Młodemu frajdę psuła ;-) Biedak, walczył potem, bo najwyraźniej postanowił przeorać bułkę przygryzami w jednej linii, ale jego chomiczkowe policzki nie mieściły w wąskim "przygryzie". 

To był chyba najbardziej irytujący posiłek w życiu Ignasia.

A ja? Co tu dużo mówić, jego słowotwórstwo napełnia mnie dumą :-)


6 komentarzy:

  1. Heheheheh, boskie:D To sie Młody żarłoczny zrobił:) i dobrze:)))) bułka z salsą mowisz? Ja ostatnio zrobiłam tagiatelle z krewetkami i chilli. Jak się okazało za duzo chilli dodałam więc z porcji Młodej musiałam ściagać,bo się czerwona zrobiła i pośpiesznie o wodę poprosiła:P ale zjadła:) krewetki też:D chyba lubi:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wprowadzam PRZYGRYZ do swojego słownika :)
    Były już neologizmy, były leśmianizmy, mogą być igulizmy (ignasizmy? ignalizmy?)

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko, a ja mojego dziadygi nie mogę namówić do zjedzenia w zasadzie czegokolwiek poza czekoladą i biszkoptami... A jak głodzę go (znaczy, żeby nie było że wyrodna matka jestem, nie daję słodkości, żeby miał miejsce na normalny obiad) to przychodzi ojciec i mu daje, bo "on chce". Szlag mnie kiedyś w końcu trafi ;]

    Takie dziecko co zjada dwa obiady i potem bułą poprawia to dla mnie jak legendy o smoku wawelskim :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas to różnie bywa. Nie ma ciśnienia na żarcie, ale na słodyczeszlaban, bo tak ti bym sobie mogła proponować frykasy, a dzieć i tak by ciacha wybrał :)

      Usuń

Twój komentarz się nie pojawił? To dlatego, że oczekuje na moderację. Opublikuję go najszybciej, jak tylko będę mogła!