5 października 2013

O Słodkich Sobotach raz jeszcze

No i wreszcie wyczekiwana sobota - najulubieńszy dzień Igusia (bo do szczęścia brakuje mu jedynie wizyty w przedszkolu). Imieniny Kota, czyli rytualny czas słodyczowego obżarstwa. Ostatnio wpadłam na nowy pomysł - wykładam całodzienny przydział na talerz, który dumny posiadacz może okupować już od samego rana i zaraz po śniadaniu zdecydować samodzielnie, kiedy wszystko zjeść. Na jedno posiedzenie? A może z przerwami? Wybór należy do Ignasia.

Igi usiadł przy stole i zaczął jeść. Po długim czasie pełnym czekoladowego szczęścia stwierdził lekko drżącym głosem:
- Już nie chcę więcej...
Podpowiedzieliśmy mu, że może zostawić swoje żarełko i pójść się bawić, co też zrobił. Z talerza nie zniknęło wiele - 2 kostki czekolady i półtora ryżowego krakersa z czekoladą. Naruszone zostały górki z nerkowców i płatków migdałowych. I tyle. 

To be continued :)


Staram się w miarę możliwości, by słodyczowy wybór nie był zupełnie nie do przyjęcia. Chrupki ryżowe są niezbyt słone, czipsy ze słodkich ziemniaków, ciemna czekolada, krakersy ryżowe, precelki i trochę ozdób do pierniczków. A do tego stały, codzienny zestaw - migdały, siemię lniane, sezam, owoce goi, orzeszki nerkowca, pestki dyni. Mamy jeszcze ciasto, które piekłam niedawno.

I przeszczęśliwy Wieś:


12 komentarzy:

  1. Dobry pomysł.
    Ja próbuję uczyć Alę aby nie wkładała do buzi na raz całego opakowania tic-taków.
    Nawet mamy efekt, bo jak kogoś częstuje zaznacza z góry, że jeden:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny pomysł z dobrociami na talerzu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autorski :) najpierw zaczelo sie od wprowadzenia tylko jednego dnia ze slodyczami, teraz ulatwiam sobie zycie tym talerzem, bo latac i ciagle podawac czekolade to nie dla mnie :)

      Usuń
  3. tak, jak się babci domu nie ma to jeden dzień słodyczowy jest realny, otherwise, no way ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja chyba taka asertywna jestem (pewnie na pograniczu gburowatosci), ze sobota i koniec ;) choc przez wiekszosc roku i tak srednio sie tyym martwie :D

      Usuń
  4. bardzo dobry pomysł z tą słodką sobotą :) Moja mama z pewnością by się dostosowała, ale babcia numer dwa z pewnością nie :D
    A wizyty u Babć nie zawsze wypadają w sobotę :D
    Pozdrawiam serdecznie,
    Magda ( http://mateuszkowy-blog.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja akurat w wypadkach, w których ktoś komentuje nasz wybór odnośnie słodyczy, mam ochote zapytać, czy ta osoba będzie młodemu sponsorowała dentystę... ;)

      Usuń
  5. Gratuluję i podziwiam za takie samozaparcie. Nawet zazdroszczę. Sama nie dałabym rady tak tylko raz w tygodniu, więc nie ma mowy bym zaserwowała ten pomysł rodzinie.

    A na zdjęciu... to TEN mikser? Zaintrygowałaś mnie bardzo... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakos nie jest mi trudno z Wiesiem przeprowadzać takich rzeczy. ale ja sztywniara jestem i konsekwencją mogłabym zabić chyba.

      pewnie, że TEN mikser. co więcej, on działa, wiec igi go sobie czasem podłącza w ekstazie do kontaktu i jak twierdzi "miksuje podłogę" - potworny hałas z tego wychodzi. cieszymy sie jednka, że nie miksuje sobie palców lub oczu ;)

      Usuń
  6. Mój spryciarz się nauczył, wie gdzie są słodkości i wciąż mnie tam prowadza i pokazuje co chce. A jak wyrodna matka dać dziecku czekolady nie chce, to idzie ryczeć ojcu- bo ojciec od razu mu daje żeby tylko spokój mieć. A potem na mnie narzeka że rozpuszczam dziecko. Ja rozpuszczam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jedności siła. Generalnie jestem przeciwna sztucznym sojuszom, ale na słodycze jestem niezwykle cięta. Szkoda potem takie maludy katować dentystą, szkoda dawać nieodżywcze zapychacze... Ale przecież dzieci wiedzą, co robić, to bytrzy obserwatorzy. Natyralnie zwrócą się z prośbą do tego, kto czekoladę daje...

      Usuń

Twój komentarz się nie pojawił? To dlatego, że oczekuje na moderację. Opublikuję go najszybciej, jak tylko będę mogła!