Ignacy codziennie chodzi do przedszkola z mikserem. Codziennie zabiera go do samochodu. Po przedszkolu leci do auta, mikser ukochać oczywiście. Obecność (lub jej brak) taty w domu staje się w tym momencie sprawą drugorzędną. W domu Igi najczęściej miksuje podłogę. Ma wiertełka, wtyka se mikser do kontaktu i łupie. Bo to działający, tylko że niemal spalony. Dostałam nowy, to stary oddałam jego wiernemu fanowi.
Gotuję, więc nie widzę, co robi Igi. Nagle słyszę jakiś ruch za plecami, po czym Igi rzuca w przestrzeń:
- Bozia mnie opuściła!
Odwracam się i co widzą moje oczy? Łagodnie uśmiechniętego Ignasia leżącego na stoliku do kawy :-)
Cudna pogoda, siedzimy w ogrodzie. Igi hasa wśród wysokich traw. W pewnym momencie kuca, po czym wykrzykuje:
- Znalazłem moją piłkę!
- Super! Tak długo jej szukaliśmy - stwierdza jego Tato.
- Jeśli przez "szukaliśmy" rozumiesz to, że ja ciągle pytałam, gdzie jest piłka, a ty odpowiadałeś "nie wiem", to masz rację.
O potędze skojarzeń
Czytam Ignasiowi wiersze, na obrazku piekarnik, a w nim pizza.
- A co jest w piekarniku? - pytam Zdziśka.
- Ciasto! - nie waha się Igi.
- Albo... - zawieszam głos.
Igi patrzy na mnie pytająco.
- albo... Pi... - podpowiadam.
- ...Wo. Pi-wo.
Czy już mam się martwić?
Kwiatowy Tato czyta Ignasiowi książkę w salonie.
- " Szast, prast, bum" - wygłasza lektor.
Rozlega się cmoknięcie i chichot.
- Fuj! - stwierdza moja druga połowa. - Rodziców nie całuje się z języczkiem.
Deszcz. Jedziemy samochodem do przedszkola. Włączam wycieraczki.
- Czy te zahacze ścierają deszcz? - pyta ciekawsko Ignaś.
Tato czyta Ignasiowi "Drzewo kawek". Ignasia porusza informacja o śmierci taty dziewczynki.
- Jak ty umalłeś - zwraca się do swego taty - to będzie smutne.
- A co to znaczy, że ktoś umarł? - pytam Ignasia, gdy ten przekazuje i mnie wiadomość o śmierci w książce.
- Bo ten tata pewnie zjadł bardzo dużo rzeczów. Pewnie czerwonych.
Faceci fikają. Tatul podrzuca swego syna dość obcesowo podciągając go za nogi. Następuje chwila przerwy.
- No chwytaj mnie za te... Nogawytki! - niecierpliwi się Ignaś
Fikają więc dalej. Następuje brutalne potrząsanie Ignasiem, który, chichocząc, z trudem oponuje:
- Bo spadnie mi głowa i noga i plecy i oczy!!
O niezamierzonej degradacji
Igi: Hej tatko, hej mamko!
* Na zdjęciu wybieg Ignasia (przydomowy)
Piękny wybiek Ma Ignasia.
OdpowiedzUsuńI jak zawsze ;-))))))))
Już się zimy nie mogę doczekać, może będzie śnieg? :)
Usuńhihii..:)
OdpowiedzUsuńwybiegu zazdraszczamy :P
W sumie szkoda tylko, że jest upstrzony ptasimi i mysimi truchełkami, które trzeba czasem po naszych mordercach sprzątać, żeby mi się dziecko na przykład skrzydełkiem nie zaczęlo w piaskownicy bawić ;)
UsuńEj tam...anatomia w pigułce:P
UsuńMamo, co to jest, to przy łopatce? To nereczka myszy, synu.
Usuńheheheheheh:D szkielecik:P
UsuńWybieg piękny.
OdpowiedzUsuńAle Ignaś.... do schrupania ;-)
Kiedy? kiedy? kiedy? kiedy mój będzie mówił? :-)
U nas poszło lawinowo. I o dziwo dopiero teaz misio pysio chrzani koniugację i deklinację, przedtem było trochę "nudniej" ;)
UsuńWybieg piękny.
OdpowiedzUsuńAle Ignaś.... do schrupania ;-)
Kiedy? kiedy? kiedy? kiedy mój będzie mówił? :-)
Ignaś jest cuuuudny! :)
OdpowiedzUsuńChyba, że akurat mnie walnie w paszczę, wtedy trudno mi się z tym określeniem zgodzić ;)
UsuńNie mogę się doczekać, kiedy mój Pierworodny będzie zasypywał mnie każdego takimi błyskotliwymi wypowiedziami!! :)
OdpowiedzUsuńJa aż zaprowadziłam specjalną kartkę na lodówce, bo Kiciuś wali takimi tekstami i w takiej ilości, że nie zapamiętuję :)
UsuńHeh:) uwielbiam te dziecieca bystrosc wymowy:))a wybieg-o rany...
OdpowiedzUsuńWiem, lubię sączyć poranną kawę na wybiegu lub chociaż na wybieg spoglądać :)
UsuńOn ma niesamowita wyobraznie.
OdpowiedzUsuńSłowotwórcza gadzinka :)
Usuńuśmiałam się, humor rodzicielski bardzo dobry :)
OdpowiedzUsuńja też chcę taki wybieg!!!
Padłam po raz kolejny:D:D:D:D Uściski dla Igiego:*
OdpowiedzUsuńFajny jest Ignacy! ;)
OdpowiedzUsuńI wybieg piękny :)
Igi jest boski :D:D:D Uśmiech na resztę ponurego pochmurnego dnia zapewniony! :)
OdpowiedzUsuń