Wylazłam właśnie przed dom, pogasiwszy uprzednio światła. Wiedziałam! Tuż nad domem rozgrywa się przedstawienie pod tytułem "Zorza polarna" i ogromna, zielona firanka połyskuje, miga i faluje kojąco. Trudno nie kochać tu zim, gdy co chwilę człwoiek może coś tak wspaniałego przez okno sypialni oglądać albo gdy wypuści się z kotem na spacer. (Muszę nawiasem dodać, że sama nie wiem, jaka jest obecnie pora roku. Igi ma już w użyciu kombinezon i kozaki, ale dziś na przykład cały dzień miałam otwarte drzwi do ogrodu, a po Wiesia jechałam jeno w koszulce.)
To szybkie podsumowanko - za co kocham Wyspę:
- za zorze
- za niezmierzone przestrzenie
- za wulkany, bo koło jednego czynnego przejeżdżałam zawsze w drodze do sklepu i bardzo to lubiłam
- za trzęsienia ziemi (dobra, to pierwsze było niesamowite, 6,3 i scena jak z "Szóstego zmysłu", bo nagle wszystkie szafki w kuchni sie otworzyły, ale poza tym trzęsie nami nieustannie i jest to powód do wymiany zdań na FB - czuliście? my też...)
- za wodę - czystą, lodowatą, pyszną, prosto z kranu
- za powietrze - Europa mi śmierdzi, gdy jestem na wakacjach
- za sztormy i huragany
- za lato polarne, kiedy słońce ledwo dotyka horyzontu
- za brak drzew, bo już się przyzwyczaiłam do traw, kamieni i krzaczorów
- za protestantyzm, który jest mi o wiele bliższy od katolicyzmu
- za niezamknięte na klucz drzwi mojego domu i samochodu
- za uśmiech pani w banku i w rejestracji szpitala
- za to, że wszędzie i za wszystko płaci się kartą, nawet panu zbierającemu na ulicy datki na szczytne cele
- za mówienie na "ty"
- za raczkującą przestepczość, vide "Wioskowe sklepiki"
- za genialną opiekę nad dzieciarnią
- za ciepłe domy z dużymi oknami i tanią energię
- za to, że zima nigdy nie zaskakuje nikogo, nawet drogowców
- za kolce w oponach, bo bez nich czasem byłoby ciężko
- za iście południowy luz i olewacki stosunek dożycia tubylców, dzięki czemu i ja luzuję i olewam, a nie jest to zgodne z moim charakterem, więc ogromnie na tym korzystam
- za urocze przekleństwa typu "Idź na północ i na dół", czyli do piekła; przeklina się po angielsku
- za spędy owiec, o których TU i TU
- za puste drogi
- za fiordy
- za to coś, co rozpaczliwie usiłuje naśladować wielkomiejskie korki uliczne w stolicy
- za pyszny chleb
- za populację o połowę mniej liczną, niż moje rodzinne miasto
- za foki, lisy polarne, ostrygojady, wieloryby, delfiny, bekasy i dywan z królików w jednym z laso-parków stołecznych
- za baseny cieplicowe w każdej zabitej dechami dziurze
- za gorące źródła
- za wodę pachnącą siarą
- za KRAJOBRAZY i te oszałamiające kolory
- za pola lawy
- za 20kg grzybów w 40 minut
- za jagody, macierzankę i milion innych dóbr, których rozpoznać nawet nie umiem, ale kiedyś się nauczę
- za rewelacyjne prowadzenie ciąż i opiekę okołoporodową
- za muzę i bary
- za elfy
- za wełnę i swetry
- za zgniłego rekina, no niech będzie
- za życzliwych pracodawców
- za sporty ekstremalne, do których się kompletnie nie nadaję, ale miło jest mieć możliwość wyboru :)
- za ryby
- za przezroczyste, lazurowe jeziora i mlecznobiałe rzeki
- za brak komarów i żałośnie małe pająki, a o ile nie ma koni - za brak much
- za fajne, włochate, przyjazne konie
- za owce uciekające spod kół samochodu zabawnym truchtem
- za akceptację dzieci i wszystkiego, co ich dotyczy
- za to, że tubylcy sa jednym z najszczęśliwszych narodów na świecie
- za lodowce i laguny lodowcowe
- za mroźny ocean
- za pyszną i tanią kawę, w pracy, w sklepie, w kawiarni, na stacji benzynowej, w mieście i na zadupiu (i świeżą, bo palarnie tutejsze)
- za zwierzaki hodowane na dworze (nie dziękuję za świnie i kury, bo one są w zamknięciu)
- za asertywność autochtonów i ich szczery rasizm (bo wolę to niż obłudę)
- za Wielkiego Brata, czyli załatwianie wszystkiego przez systemy komputerowe i za pomocą tutejszego numeru pesel
- za Gay Pride każdego roku, za legalne małżeństwa gejowskie
- za wielodzietność, bo fajnie się na to patrzy (4, 5 dzieci? norma!)
- za rodziny patchworkowe, które w większości funkcjonują zaskakująco dobrze
- za to, że jak się człowiek uzbroi w polar, goretex, thinsulate, wełnę, skórę - to można ją kochać cąły rok
- za to, że najbardziej urokliwe domki w słodkich wioseczkach czy stolicy to te, które są obite blachą falistą
- za żałosną, ale praktyczną architekturę
- za internet w światłowodzie (o który teraz wznosimy modły, bo za nim tęsknimy)
Jestem ciekawa, czy lista minusów byłaby równie długa :)
Ale nie będę sie nad tym zastanawiać, zorza czeka.
Jest za co kochać :)
OdpowiedzUsuńTrochę Ci nawet zazdroszczę. Ale jak mnie zaczyna ponosić w tym kierunku to sobie przypominam o wietrze i przechodzi ;)
E tam, wiatr. Są gorsze rzeczy :) a w czasie sztormów się nie chodzi ;))
UsuńNiesamowite widoki................
OdpowiedzUsuńA takie wiesz, przydomowe ;)
Usuńzaproś mnie na Islandię :D
OdpowiedzUsuńProszę bardzo :) jak się dobrze zgadamy, zrobimy sobie spotkanie blogowe :)
Usuńheheheh:) to byłoby dopiero spotkanie blogowe:D
UsuńDomek jest duży, może to niegłupi pomysł? ;)
Usuńoj, nie prowokuj - ze mnie jest Włóczykij :) na razie trzyma mnie na miejscu tata (po amputacji nadal nie doszedł do siebie), ale jak wydobrzeje.... :D
Usuńnie prowokuję :)
Usuńa dla Taty zdrówka!
Kochana a z tym chlebem nie przesadziłaś? :D Twoj jest pyszny, ale ten sklepowy... No chyba że te ciemne chleby:D
OdpowiedzUsuńa o reszcie mi nie przypominaj....Szkoda, że nie można sobie połączyć paru rzeczy i stworzyć własnego kraju:P
Przecież nie myślę o marketowym, dmuchanym syfie ;)
UsuńCzyli nic tylko kochać :)
OdpowiedzUsuńMinusów jest sporo, ale dla mnie po prostu przeważają plusy... :)
UsuńNie kuuuuś :)
OdpowiedzUsuńA będę! Bo to fajne miejsce jest :)
UsuńNie kuuuuś :)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi :) kuszenie Wyspą to moje hobby ;)
UsuńKusi. ale ja lubię też drzewa ;) na pewno jest na liście moich miejsc do odwiedzenia. zeby zamieszkać na stałe chyba nie jestem dość dzika (w pozytywnym tego słowa znaczeniu;) a poza tym lubię być tu, gdzie jestem)
OdpowiedzUsuńodwiedzenie to dobry pomysł!
UsuńBardzo, bardzo chciałbym kiedys tu przyjechac. Jestem fanka Twoich fot.
OdpowiedzUsuńNie pomagasz mi w przezwyciężeniu uczucia do Islandii :P Jeszcze tam wyemigruję i co to będzie? :P
OdpowiedzUsuńZawsze marzyłam, żeby zobaczyć zorzę polarną. Ciekawe czy kiedyś mi się to spełni ;)