14 października 2013

Urodzinowo, czyli o utrzymywaniu przy życiu

Urodziny własnego dziecka skłaniają do wielu refleksji. 3 lata! I przeżył! Niesamowite, chciałoby się rzec. Może byłoby łatwiej, gdybyśmy mieli jakąkolwiek styczność z dziećmi, ale niestety. Igi był naszym osobistym królikiem doświadczalnym. Trzeba mu oddać, że jego wola przetrwania głupoty rodziców jest ogromna.


  • Pamiętam ten dzień, gdy wiotki jeszcze Igi trzymany był przez tatę swego na rękach. I świat miał przez okno oglądać. Wtem - łups - łepetynka osunęła się i Igi zaliczył pierwszego guza na czole. Parapet nie był drewniany, niestety.
  • A kiedyś zeskakiwałam z Młodym z niewyskoiego murka i wsadziłam mu kciuk w oko. Chodził ze śliwą i podeszłą krwą gałką oczną i wyglądał jak Rocky. 
  • Innym razem Kwiatowy Tato wiózł swe dziecię wózkiem (było to w Polsce, bo my raczej bezwózkowi) i ugiął się. A jak wiadomo, uginać się nie należy. Bo Igi chciał w tym wózku stać, jednak było to w górzystym terenie, a na dróżce pełno kamieni. I oczywiście Młody pierwszy i ostatni raz z wózka wypadł, przydzwaniając głowiną w kamień. Kwiatowy Tatul starym zwyczajem zwalił wszystko na mnie (choć byłam paręset metrów dalej, on jednak widział jakiś związek mojej osoby z całym zajściem).
  • Kiedyś spaliłam się ze wstydu (pomogło mi, jak inną mamę złapałam później na tym samym), a mianowicie na basenie trzymałam Ignasia przed sobą i wdałam się w rozmowę z jakimś rodzicem innego dziecka. I... dobrze, że złożyło się, jak się złożyło, bo tenże rodzic powiedział mi, że właśnie podtapiam swoje dziecko.
  • Kwiatowy Tato razu pewnego zatrzasnął drzwi nowego auta. Dowiedział sie tym samym, że bywa, iż auto to blokuje się w takich wypadkach. I tak został odcięty od kluczyków i swojego syna. Który czasem odblokowuje drzwi, ale w tamtym momencie wył tak mocno, że nie można było się z nim skomunikować. Wypadek ten zdarzył się pod przedszkolem, zimą, ponad 20km od domu. Jedynym wyjściem było zadzwonić po mnie i czekać, aż przyjadę z kluczami zapasowymi. 
  • Nie był to pierwszy raz, gdy zdarzył sie taki wypadek. Gdy Igi był młodszy, zwykł wyć z okazji wyjazdu w kierunku przedszkola. Ponieważ kluczyki miały właściwości kojące, zrobiłam jedną z głupszych rzeczy w świecie. Dałam je Igiemu, zapiętemu już w foteliku i podbiegłam do domu sprawdzić coś ważnego. Kiedy wróciłam, zorientowałam się, że Ignaś nacisnął nieodpowiedni guzik i osobiście zablokował wszystkie drzwi. I tu dziękuję losowi, że nigdy nie zamykam domu, bo po kilku sekundach otumanienia i paniki mogłam pójść po klucz zapasowy.
Rodzicielstwo - not for everyone




16 komentarzy:

  1. hehehehehe:) chyba każdy rodzic może się pochwalić takimi kwiatkami:D a pamiętasz jak próbowałam wsadzić Hankę do Gallopera? Ja się schyliłam....dobrze, że obyło się bez guza;D

    P.S. Obrazek dziecka po prawej zaczyna mnie dobijać...Hanka ostatnio czyta i pisze na kompie ze mną, i za każdym razem jak widzi tego płaczącego malucha to mi go pokazuje, głaszcze i oznajmia "pasie"...jeszcze chwila i bedzie całowała monitor....a ja muszę co chwila patrzeć i potwierdzać, że chłopiec płacze....i tłumaczyć...:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam :)
      Igi na tego chłopczyka reaguje tak samo. Ale sama wiesz, jak bardzo potrzebuję tego zdjęcia i hasła :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. PS Wasze poczynania nie powodowane były wolą, a ja mego nastolatka mam ochotę unicestwić świadomie :P

      Usuń
    2. Hehe. Poczekam kilka lat i już będę miała jako takie doświadczenie, jak w mym domu pojawi się ta zmora straszliwa, nastolatkiem zwana :D

      Usuń
  3. Haha padłam ze śmiechu :D aczkolwiek domyślam się, że w danym momencie wcale nie było wam do śmiechu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie. Ale potem się człowiek aż w głowę puka, jakie głupoty odwala...

      Usuń
  4. No to nic go juz nie zlamie :-))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba że będziemy jeszcze bardziej bezrozumni, to kto wie ;)

      Usuń
  5. Ma chłopak wolę przetrwania, oj ma ;-)
    Ale jakbym tak nasze przewinienia do kupy zebrała to pewno nie mniejsza lista by się zebrała, a to dopiero 1,5 roku. Na szczęście nie wszystkimi chwalę się na blogu i dzięki temu łatwo zapominam ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bym jeszcze kilka znalazła, alejakoś nie chciałam się chwalić, że nieomal niemowlaka utopiłam w sinlacu, bo tak mu go nieumiejętnie podałam...

      Usuń
  6. :):):):):):):) :D
    Każdy rodzic czasem tam ma :)

    OdpowiedzUsuń
  7. :) chyba mnie zainspirujesz do stworzenia własnej listy. wniosek pocieszający jest taki, ze faktycznie dzieci muszą mieć wielką wolę przetrwania. Dzięki Bogu za instynkt ;)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz się nie pojawił? To dlatego, że oczekuje na moderację. Opublikuję go najszybciej, jak tylko będę mogła!